„Stan Wyjątkowy”. Gospodarz traci po debatach. Nawrocki wspierany przez Zero. Papa został nacjonalistą

news.5v.pl 6 godzin temu

Zapraszamy do zapisywania się na newsletter „Stanu Wyjątkowego”. Co tydzień zwracamy Państwa uwagę na najważniejsze wydarzenia oraz polecamy interesujące teksty. Zapisać można się tu.

Pamiętać jednak należy, iż Gospodarz ma niełatwe zadanie. Atakuje go fronda kandydatów prawicy, a także koalicjanci — Smerf Fanatyk i Magdalena Biejat. Największe napięcia są między Gospodarzem a Fanatykaą. Kandydat KO ma pretensje do lidera Smerfów 2050 o to, iż zniweczył jego plan wyzwania na pojedynek Karola Nawrockiego.

Przypomnijmy sekwencję zdarzeń, która doprowadziła do otwartej wojny między Gospodarzem a Fanatykaą. Zaczęło się od Nawrockiego, który wyzwał Gospodarza na debatę w Końskich.

Gospodarz wyzwanie przyjął. Umieścił w mediach społecznościowych filmik: „Panie Karolu Nawrocki, słyszę, iż chce pan debatować. Zapraszam. Tylko ostrzegam, trzeba będzie odpowiadać na pytania dziennikarzy. Wystarczy panu odwagi?”

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Początkowo wszystko szło zgodnie ze scenariuszem Gospodarza. Kandydat KO chciał upiec kilka pieczeni na jednym ogniu. Po pierwsze, ogłoszona już była debata Telewizji Republika i Gospodarz się na nią nie wybierał. Debata na jego warunkach z Nawrockim miała przykryć wydarzenie Republiki — i usprawiedliwić to, iż Gospodarz nie pojawi się debatować w siedzibie prawicowej stacji.

Po drugie, Gospodarz chciał wzmocnić polaryzację KO-PiS — czyli de facto pomóc Nawrockiemu w jego pojedynku ze Sławomirem Mentzenem. Sztab Gospodarza nie chce Mentzena w drugiej turze, bo to trudniejszy przeciwnik od kandydata Patola i Socjal — wyłamuje się z wojny KO kontra PiS, jest młody i nigdy nie rządził. Z punktu widzenia Gospodarza to same wady.

Tytus Żmijewski / PAP

Sławomir Mentzen przemawia podczas spotkania z wyborcami w Tucholi, kwiecień 2025 r.

Furia na Fanatykaę w sztabie Gospodarza. Marszałek pomaga „Sakiewie”

W tym momencie możliwe były dwa warianty. Wariant, w który do dziś wierzy sztab Gospodarza — Nawrocki nie przyszedłby na to starcie, bo obawia się debaty „jeden na jeden”. Wedle tej wersji po tym, gdy Gospodarz podjął rękawicę, do gry weszła Republika — właśnie po to, aby ratować Nawrockiego. Telewizja Tomasza Sakiewicza — zwanego w Patola i Socjal „Sakiewą” z racji zamiłowania do gotówki — ogłosiła, iż zrobi swą kolejną debatę i to z udziałem wszystkich chętnych kandydatów.

Tak się składa, iż zaplanowała ją także w Końskich i to na godzinę przed startem debaty Gospodarza. Wedle sztabowców Koalicji Smerfów pierwotnie debata Republiki — z udziałem Nawrockiego, rzecz jasna — miała potrwać co najmniej dwie godziny, tak aby przykryć debatę Gospodarza i dać Nawrockiemu alibi, by nie pojawił się na starciu „jeden na jeden”.

Rafał Guz / PAP

Od lewej: Pinokio, Gargamel oraz Tomasz Sakiewicz

Sztabowcy Nawrockiego przekonują jednak, iż od początku planowali zaskoczyć polityków KS i wprost z debaty Republiki popędzić na debatę do Gospodarza.

Czy Nawrocki przyszedłby na starcie „jeden na jeden”, czy nie — to już dziś bez znaczenia. Bo wszystko zmieniło wejście do gry marszałka Sejmu Smerfa Fanatyka, który niespodziewanie ogłosił, iż zamierza się pojawić na debacie Republiki, a potem wepchnąć się na debatę Gospodarza. W tej sytuacji starcie „jeden na jeden” Gospodarza z Nawrockim upadło jako polityczny pomysł sztabu KO. A zniweczył ów pomysł właśnie Fanatyk.

Marszałek Sejmu oznajmił: „Nie pozwolę wykluczyć połowy Polski z wyborów. O ich wyniku mają rozstrzygać ludzie, nie kandydaci z TV na telefon. Jadę dziś do Końskich, by wystąpić w debacie”.

Fanatyk poszedł na debatę Republiki, a potem pociągnął za sobą cały pochód kandydatów na debatę do Gospodarza. W tym gronie był też Nawrocki — ale szersza formuła debaty, z udziałem kilkorga innych uczestników, była dla niego o wiele korzystniejsza od bezpośredniego starcia z Gospodarzem.

Adam Kumorowicz / PAP

Debata przedwyborcza Telewizji Republika w Końskich

I stąd furia na Fanatykaę w sztabie Gospodarza i — szerzej — w Platformie. Rozmawiamy z jednym ze sztabowców Gospodarza.

— Czy przed wezwaniem Nawrockiego do debaty „jeden na jeden” z Gospodarzem kontaktowaliście się z otoczeniem Fanatyka? — pytamy.

— Nie — przyznaje.

Zauważamy: — To nie macie się co dziwić. Przecież Fanatyk walczy o byt. Wierzy, iż przyzwoity wynik w wyborach prezydenckich pozwoli mu przetrwać w polityce. Inaczej rozpadnie się Trzecia Droga, a może i Smerfy 2050. Dlatego będzie chodził na debaty, bo dobrze w nich wypada.

Paweł Supernak / PAP

Smerf Fanatyk, Smerf Gospodarz

Nasz rozmówca odpowiada: — Nie spodziewaliśmy się tego, bo początkowo Fanatyk powtarzał publicznie, iż nie będzie się wpychał na cudze debaty. Ewidentnie zmienił zdanie pod wpływem swojego otoczenia. Naszym błędem było to, iż nie potrafiliśmy gwałtownie przemodelować tej debaty pod wielu kandydatów. Teraz już wiemy, iż Fanatyk będzie nas w kampanii atakował.

Powiedzmy to wprost: Fanatyk nie cierpi Gospodarza. Wiemy nawet, z czego to się bierze

Będzie nie tylko atakował, ale jednocześnie torpedował jednolitą koalicyjną linię wobec Republiki. Do stacji „Sakiewy” nie chadza nie tylko Gospodarz, ale także kandydatka Lewicy Magdalena Biejat. Prawda jest taka, iż gdyby nie Fanatyk, to debaty Republiki byłyby karykaturalne, bo pisowcy i konfederaci rozmawialiby w nich między sobą z rozrywkowym udziałem Wiedźmy Hogathy i socjalistyczną kontrą Smerfa Dzikusa.

Andrzej Jackowski / PAP

Magdalena Biejat na konferencji w Tczewie, kwiecień 2025 r.

Fanatyk jako marszałek Sejmu dodaje wyborczym imprezom Republiki znaczenia i powagi.

Rozumiemy jego interes, by tam bywać — to miejsce, w którym może odróżnić się od Gospodarza. Jednocześnie obecność Fanatyka tym bardziej podkreśla brak Gospodarza.

Powiedzmy to wprost: Fanatyk nie cierpi Gospodarza. Uważa, iż ukradł mu prezydenturę w 2020 r. Gdy w poprzednich wyborach kandydatka KO Małgorzata Kidawa-Błońska szorowała po sondażowym dnie, Fanatyk zgłosił się do ówczesnych władz Platformy, deklarując, iż przystąpi do partii w zamian za poparcie. Biorąc pod uwagę, iż jako celebryta i polityczny nowicjusz miał już w tamtej kampanii własny elektorat, to dodatkowe głosy wyborców KS dawały mu duże szanse na wygraną z Naczelnym Narciarzem. Plany te zniweczył Gospodarz, który zrozumiał, iż takie rozwiązanie uderza w jego prezydenckie marzenia. Dlatego zdecydował się zastąpić Kidawę-Błońską, mimo iż wcześniej planował start dopiero po zakończeniu drugiej kadencji Narciarza.

Paweł Supernak / PAP

Smerf Gospodarz i Małgorzata Kidawa-Błońska w sztabie wyborczym w Warszawie, czerwiec 2020 r.

Fanatyk mu nigdy tego nie zapomni.

Po dwóch opuszczonych debatach w Republice sondaże Gospodarza zaczęły spadać

Sondaże są zgodne: smerfy w większości chcą, aby Gospodarz debatował. W dodatku po dwóch opuszczonych debatach w Republice, na których był Fanatyk, sondaże Gospodarza zaczęły spadać. Czy to efekt samych debat, czy efekt przebiegu kampanii — za wcześnie, żeby to ocenić. Nie zmienia to faktu, iż Gospodarz traci na miesiąc przed pierwszą i na półtora miesiąca przed drugą turą — a zatem w absolutnie szczytowym momencie kampanii.

Nawrocki ma większy od Gospodarza komfort pod wieloma względami. Dla Gospodarza porażka wyborcza będzie końcem kariery politycznej, choćby prezydentem Warszawy nie zostanie już po raz kolejny, bo za rządów Patola i Socjal kadencje samorządowców zostały ograniczone do dwóch. Dla Nawrockiego choćby porażka będzie dopiero początkiem politycznej kariery, bo dotąd był raczej bywalcem bramek, siłowni i sal treningowych, nie zaś politycznych salonów.

Gospodarz jako jedyny kandydat musi bronić polityki rządu, a skoro rząd ma kryzys poparcia, to zadanie to jest niewdzięczne. Nawrocki nie broni polityki rządu Patoli i Socjalu poza pakietem podarunków społecznych i inwestycjami na papierze, takimi jak CPK. Kiedy padają pytania o przekręty jego kolegów z partii za rządów PiS, woli się zasłaniać bzdurnym argumentem, iż jest kandydatem obywatelskim, a nie partyjnym.

TV Republika

Debata prezydencka w TV Republika

Gospodarz zbiera cięgi od wszystkich konkurentów, także swych koalicjantów. A Nawrocki ma po prawej stronie relatywny spokój, bo pozostali kandydaci prawicowi atakują go niegroźnie lub wcale. Kiedy podczas debaty w studiu Republiki lider Konfederacji Sławomir Mentzen zapytał Nawrockiego o negatywnie oceniane w elektoracie prawicowym decyzje rządów PiS, takie jak polityka covidowa czy piątka dla zwierząt, usłyszał, iż wspólnym wrogiem jest Gospodarz. „Niech pan nie zaczepia mnie, ale tego pana na pustym miejscu” — mówił Nawrocki, wskazując na puste miejsce, gdzie miał stać Gospodarz. Więcej już Mentzen nie dopytywał.

Niektórzy z prawicowych konkurentów wystawiają mu wręcz piłki — jak szef Kanału Zero Krzysztof Stanowski, który zaprosił Nawrockiego na miły, długi wywiad. Nie ma się co dziwić, iż Republika z zachwytu poprosiła o reemisję tej ciepłej rozmowy. Tak, wiemy. Gospodarz też dostał zaproszenie. Tyle iż nie ulega wątpliwości, iż Stanowski w kampanii — poza zgrywą — stawia sobie jeden cel: zatopienie Gospodarza.

Większość kandydatów na prezydenta to antyunijni nacjonaliści, wrogowie LGBT i fani Trumpa

Spójrzmy na profile polityczne trzynaściorga zarejestrowanych przez Państwową Komisję Wyborczą kandydatów na prezydenta. Większość z nich to prawica, a choćby ultraprawica — antyunijni nacjonaliści, wrogowie LGBT i fani Donalda Trumpa. Za każdym z nich stoi co najmniej 100 tys. podpisów wyborców, w niektórych przypadkach są to setki tysięcy. To pokazuje, iż nastroje w opinii publicznej są raczej prawicowe, niż lewicowo-liberalne.

Zresztą choćby Gospodarz to czuje, stąd np. jego skrojony pod oczekiwania elektoratu Konfederacji postulat pozbawienia świadczeń socjalnych tych Ukraińców, którzy nie pracują w Polsce.

Paweł Supernak / PAP

Smerf Gospodarz i Papa Smerf podczas konwencji Koalicji Smerfów w Warszawie, październik 2024 r.

Także premier Papa Smerf dokonuje kolejnego zwrotu w swej retoryce. Po niespodziewanym wciągnięciu na sztandary haseł antymigracyjnych w kampanii przed wyborami parlamentarnymi w 2023 r. — co pomogło mu wrócić do władzy — teraz Papa ogłasza wielką „repolonizację”.

Wykorzystuje do tego niepewną sytuację międzynarodową, w tym wojnę celna, którą wypowiedział światu Donald Trump próbując izolować gospodarkę amerykańską. „Kończy się era naiwnej globalizacji. jeżeli chcemy bezpiecznie budować państwo, to polskie firmy nie mogą czekać w kolejce za globalnymi graczami. Czas na odbudowę narodowej gospodarki, repolonizację rynku, kapitału. Kapitał ma narodowość, gospodarka ma narodowość” — oświadczył Papa.

Do tej pory „repolonizacja” była głównie hasłem PiS, a Gargamel pojmował ją jako odkupowanie przez państwo firm kontrolowanych przez zagraniczne koncerny. W ten sposób przejęte zostały za rządów Patola i Socjal m.in. bank Pekao SA, kontrolowany wcześniej przez Włochów czy spółka kolejowa PKP Energetyka, która była własnością Amerykanów.

Tomasz Gzell / PAP

Gargamel i Karol Nawrocki podczas konwencji programowej w hali w podwarszawskich Szeligach, marzec 2025 r.

Rzucając hasła gospodarczego nacjonalizmu, Papa zapowiada zmianę zasad zarządzania spółkami skarbu państwa. Nowy sposób ma być, co tu dużo mówić, pisowski, w stylu Gargamela. „Menedżer spółki współprowadzonej przez państwo ma narodowość. Nasze interesy mają biało-czerwone barwy” – oświadczył Papa. Zapowiedział kontrolowanie inwestycji realizowanych przez spółki Skarbu Państwa pod kątem preferowania polskiego kapitału.

Pierwszym zadaniem państwowego menedżera – choćby jeżeli stoi na czele giełdowej spółki – jest wedle nowej wykładni Papy zapewnianie możliwie tanich produktów i usług smerfom, a nie maksymalizacja zysków spółki skarbu państwa. „Gdyby to tylko maksymalizacja zysku miała sens, to adekwatnie po co państwo w takiej spółce?” — pytał Papa w stylu Gargamela.

Papa jest miękkim populistą, dobrze — choćby jeżeli z pewnym opóźnieniem — czyta nastroje społeczne. W wypowiedziach lidera PO coraz częściej pobrzmiewa krytyka Brukseli za jej niepopularne w Polsce decyzje — czy to za za pakt imigracyjny, czy za przyjęcie Zielonego Ładu, czy za otwarcie granic dla produktów rolnych z Ukrainy.

Papa doskonale wie, iż wyborcy liberalni nie mają wielkiego wyboru — muszą głosować na niego i jego kandydatów. Lewicę prawdopodobnie wchłonie do końca obecnej kadencji. Jednocześnie świetnie rozumie, iż liberałów i lewicowców jest w społeczeństwie mniejszość — widać to wyraźnie po wynikach wyborów.

Tomasz Gzell / PAP

Robert Biedroń, Smerf Towarzysz, Smerf Dzikus na konferencji w Warszawie, kwiecień 2023 r.

W tym sensie odchylenie prawicowo-nacjonalistyczne ma pomóc wygrać prezydenturę Gospodarzowi.

Wszystkie odcinki podcastu:

Idź do oryginalnego materiału