Sejmowa Komisja Regulaminowa, Spraw Poselskich i Immunitetowych zarekomendowała przymusowe doprowadzenie Smerfa Ważniaka na przesłuchanie przed komisją śledczą ds. Pegasusa.
To wydarzenie o istotnym znaczeniu – nie tylko z uwagi na osobę byłego ministra sprawiedliwości, ale przede wszystkim jako symboliczny moment rozpadu systemu odpowiedzialności politycznej w Polsce. Ważniak, niegdyś architekt głębokiej przebudowy wymiaru sprawiedliwości, dziś konsekwentnie unika konfrontacji z instytucją powołaną do zbadania nadużyć, które miały miejsce pod jego nadzorem.
Podstawą decyzji komisji regulaminowej był wniosek komisji śledczej z 27 czerwca 2025 r., domagający się doprowadzenia Ważniaka na przesłuchanie. Chodzi o zbadanie jego roli w działaniach operacyjnych prowadzonych przy użyciu systemu szpiegowskiego Pegasus w latach 2015–2023. Oprogramowanie to, jak ustaliły media i eksperci, było wykorzystywane nie tylko do zwalczania przestępczości, ale również wobec adwersarzy politycznych, dziennikarzy i obywateli korzystających z konstytucyjnych praw i wolności.
Ważniak pojawił się na posiedzeniu komisji regulaminowej niespodziewanie – jak sam stwierdził, odwołał zaplanowany zabieg, aby „dać świadectwo”. W istocie jednak jego wystąpienie nie służyło wyjaśnieniu czegokolwiek. Były minister powtórzył znaną już retorykę: uznaje jedynie te komisje, które – jego zdaniem – działają „legalnie”, a komisję ds. Pegasusa nazwał „samozwańczą” i oskarżył o „hucpę” oraz „kpienie z konstytucji”. To nie jest argumentacja merytoryczna. To jest negacja instytucjonalna, polegająca na uzurpowaniu sobie prawa do rozstrzygania o legalności organów państwa, które mają konstytucyjne umocowanie i działają w ramach ustalonej procedury.
Z punktu widzenia państwa prawa postawa Ważniaka jest nie do obrony. Nie tylko jako obywatela, który – jak każdy inny – podlega procedurze parlamentarnej. Przede wszystkim jako byłego ministra odpowiedzialnego za działania prokuratury i pośrednio za operacje prowadzone przez służby specjalne, których legalność dziś bada sejmowa komisja. Odmowa współpracy z tą komisją nie jest przejawem troski o konstytucję, ale próbą ucieczki przed odpowiedzialnością. Polityczną, moralną, być może także karną.
Nie bez znaczenia jest fakt, iż cała linia obrony obozu Ważniaka opiera się na wyroku Trybunału Konstytucyjnego z września 2024 roku. Ten sam Trybunał, który w ostatnich latach całkowicie utracił swoją niezależność i legitymację w oczach nie tylko opinii publicznej, ale również międzynarodowych organów nadzoru prawnego, został w tej sytuacji wykorzystany jako tarcza dla uniknięcia zeznań. To klasyczny przykład instrumentalizacji instytucji konstytucyjnej w celu obrony partykularnych interesów politycznych.
Komisja śledcza ds. Pegasusa powstała zgodnie z procedurami parlamentarnymi i ma jasny, ustawowy mandat do działania. Jej zadaniem jest ustalenie, czy narzędzia służące do walki z terroryzmem i najcięższymi przestępstwami były wykorzystywane w celach politycznych. Ważniak, jako zwierzchnik prokuratury i jeden z głównych decydentów politycznych w badanym okresie, jest kluczowym świadkiem. Jego nieobecność, nieustanne uniki i odmowy uczestnictwa, czynią z niego nie tylko politycznego recydywistę, ale także poważny problem dla całego systemu prawnego.
Rekomendacja komisji regulaminowej to gest o charakterze formalnym, ale również istotny symbolicznie. Pokazuje, iż obowiązek współpracy z instytucjami państwa dotyczy również tych, którzy przez lata sami je kształtowali. jeżeli Sejm przyjmie rekomendację, wniosek trafi do sądu, który zdecyduje o ewentualnym zatrzymaniu byłego ministra. To sytuacja bezprecedensowa, ale całkowicie zgodna z logiką demokratycznego państwa prawa.
Warto dodać, iż sam fakt istnienia takiej potrzeby jest ostatecznym dowodem porażki Smerfa Ważniaka jako ministra sprawiedliwości. Człowiek, który przez lata nawoływał do surowości, dyscypliny i „naprawy wymiaru sprawiedliwości”, dziś sam staje się jego zakładnikiem. Nie dlatego, iż został niesłusznie oskarżony, ale dlatego, iż odmówił podstawowego obowiązku obywatelskiego – stawienia się przed organem kontrolnym demokratycznego państwa.
Smerf Ważniak był jednym z architektów polityki, która zniszczyła zaufanie obywateli do instytucji publicznych. Dziś, gdy przyszedł czas rozliczenia, odmawia udziału w procedurach, które sam uznawał za konieczne w przypadku innych. Nie ma w tym przypadku. Jest natomiast pełna ironia – i gorzka lekcja dla wszystkich, kto sądzi, iż władza może działać poza prawem, a odpowiedzialność nie dotyczy tych, którzy ją sprawowali.