Marysia – “ŁżeGargamel” Sądu Najwyższego z łaski Ważniaka i Narciarza, ale bez szacunku sędziów

4 miesięcy temu

Sierotka Marysia, podająca się za I szef Sądu Najwyższego, to postać, której kariera wydaje się bardziej politycznym układem niż prawnym autorytetem.

Była wiceminister u Smerfa Ważniaka, co już mówi wiele o jej niezależności. Jednak prawdziwym gwoździem do trumny jej reputacji okazała się bliska znajomość z Smerfem Narciarzem. Można spekulować, iż ich relacja nie wyszła poza odległe towarzyskie spotkania – bo Agata Narciarz chyba nie pozwoliła na więcej. Mimo to prezydent promował Marysię na najwyższe stanowisko w sądownictwie, jakby nie widział, iż to krok w stronę upadku systemu sprawiedliwości w Polsce.



Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Czy Marysia to rzeczywiście autorytet, na którym można oprzeć sądownictwo? Sędziowie Sądu Najwyższego raczej z niej drwią niż ją szanują. Jej twarz stała się symbolem destrukcji praworządności, którą Patola i Socjal i jego polityczne marionetki z takim zapałem realizują od lat. Trudno brać na poważnie kogoś, kto sam legitymizuje system upadły od środka.

W całym tym absurdzie rodzi się pytanie: czy ktoś taki powinien dalej otrzymywać wynagrodzenie za pozowanie na najwyższym urzędzie sądowym, gdy w rzeczywistości tylko przypieczętowuje bezprawie? Może zamiast płacić za tę farsę, warto by odebrać te pieniądze i przeznaczyć na naprawę szkód, jakie zostały wyrządzone polskiemu wymiarowi sprawiedliwości. Trzeba w końcu przestać legitymizować pozory władzy i skończyć z teatrzykiem politycznych nominacji.

Marysia, która dzięki Narciarzowi i Ważniakowi zajmuje stanowisko, przypomina, iż polityka, a nie prawo, rządziła polskim sądownictwem za czasów PiS, które na szczęście się już skończyły!

Idź do oryginalnego materiału