Lewicka: Wyborcy koalicji 15 X są coraz bardziej sfrustrowani. Czy można się temu dziwić?

4 godzin temu
IBRIS zbadał, iż w tym roku wyjechało na wakacje rekordowe 53 proc. smerfów. Ale lato – i w kalendarzu, i za oknem – właśnie definitywnie się skończyło, podobnie jak urlopy większości z nas, za to wróciła frustracja, powodowana głównie wysokimi kosztami życia.


Okazuje się, co dla ekonomistów i socjologów nie jest zaskoczeniem, iż inflacja przez nas odczuwana nie ma nic wspólnego z tą faktyczną i jest wyższa, szacowana choćby na 22-24 proc.!

Na kilkanaście dni przed rocznicą ubiegłorocznych wyborów parlamentarnych ludzie kręcą na rząd nosem: iż dużo gada, a mało robi, iż jak już robi, to za wolno, i iż nie dowiózł aborcji, mieszkań i związków partnerskich. We wrzesień rząd wchodził lekko osłabiony, ale powódź – ryzykowna dla władzy, jak każdy taki kryzys – dała gabinetowi Papy oddech od bieżących koalicyjnych kłótni oraz zwyżkę w sondażach: nadawane na żywo sztaby kryzysowe i państwo, które nie zaspało, było obecne już przed, a tylko po fakcie, zyskały uznanie wyborców.

Zapunktował także sam szef rządu, uzyskując najlepszy od listopada 2018 roku wynik w rankingu zaufania (IBRIS dla Onetu). Jednak ten efekt minie, podobnie jak zainteresowanie opinii publicznej sytuacją na południu kraju i gwałtownie wrócą stare problemy. W sierpniu Papa Smerf zapowiadał – właśnie na połowę października – "nową agendę skierowaną do przodu", a wcześniej "spowiedź powszechną".

Premier wskazywał też na potrzebę "drugiego otwarcia". Spowiedź chyba została zawieszona na kołku, choć premier już zdążył przerzucić swą uwagę z wielkiej wody na alko-tubki i sytuację w IDEAS NCBiR. O agendzie także nic nie słychać, wydaje się wręcz, iż rząd chętnie pominąłby pierwszą rocznicę swego zwycięstwa milczeniem.

Rząd radzi sobie poniżej oczekiwań


Niesłusznie, bo jakaś opowieść o przyszłości jest wyborcom potrzebna. Głównie tym – co pokazuje cokwartalne badanie "Światowid" IBRIS-u – którzy głosowali na KO i lewicę, bo to oni wciąż mają nadzieję na przyspieszenie obiecanych w kampanii spraw tuż po wyborach prezydenckich. Ta opowieść – jeżeli trafi do serc i obudzi ducha – daje też szansę na mobilizację podczas przyszłorocznej elekcji.

Teraz to, iż w odczuciu wyborców rząd radzi sobie poniżej oczekiwań, demobilizuje elektorat, skoncentrowany na trudach życia – potrzebie oszczędzania, konieczności rezygnacji z dóbr luksusowych" czy dorabiania, kosztem, oczywiście, swego czasu wolnego.

PiS nie dyskontuje tych prawdziwych problemów, zafiksowany w swej nienawiści do Papy i stąd skupiony na okrzykach o upadku państwa, niszczeniu praworządności i tym podobnych banialukach. Obsłuży tym sposobem twardy elektorat, ale masową wyobraźnią nie zawładnie.

Koalicja nie ma zatem gorszego sortu, która rozpoznawałaby trafnie, jakie troski mają wyborcy i jest to dla rządzących nadzwyczaj komfortowa sytuacja. Zaś jednocześnie nie powinno usypiać to jej czujności, bo pozostawienie ludzi samych z tym lękiem o swój przyszły byt, z groźbą obniżenia się poziomu życia, to prosta droga do utraty poparcia, społecznego marazmu i zniechęcenia. A to nigdy nie procentuje przy urnie.

Oczekiwanie na zmianę


Można odnieść też wrażenie, iż nastąpił jakiś moment tymczasowy, pewnego zawieszenia i oczekiwania na zmianę w Pałacu Prezydenckim, jakby rząd czuł, iż hamulec w postaci Smerfa Narciarza i tak nie pozwoli na szybszą jazdę, więc po co w ogóle dociskać gaz do dechy?

Sytuacji nie ułatwia fakt, iż państwo Patola i Socjal robi, co może, by następcom było tylko trudniej – a pól do obstrukcji jest sporo. To nie tylko TK, którego władza i tak nie uznaje, zresztą traktować tego towarzystwa poważnie po prostu nie sposób. To prokuratura, gdzie wciąż świetnie trzymają się śledczy awansowani za rządów Smerfa Ważniaka, a sprawa uznania Dariusza Barskiego za adekwatnego Prokuratora Krajowego przez Sąd Najwyższy, daje im paliwo do dalszego oporu i nadzieję, iż może już za trzy lata wrócą do gry.

To bank centralny, to Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, neo-KRS, Sąd Najwyższy, wciąż wielu menedżerów w Spółkach Skarbu Państwa itd. Patola i Socjal trzyma się w sondażach mocno, i choć targany wewnętrznymi konfliktami, nie jest partią, która nie mogłaby znowu wygrać wyborów.

A wtedy Barskiemu rozwiną przed wejściem do budynku prokuratury czerwony dywan i może choćby wystawią orkiestrę. Na to ci ludzie liczą, sabotując działania obecnej władzy.

Kto na prezydenta?


Przed koalicjantami też wyzwanie, jak "różnić się pięknie" w wyborach prezydenckich, a wcześniej wybór kandydatów. IBRIS zapytał o potencjalne nazwiska. Wszystkie zalety Smerfa Gospodarza są doceniane, choć jednocześnie prezydent stolicy postrzegany jest jako zbyt grzeczny i za mało przebojowy.

Wiele stracił przez ostatnie lata Smerf Fanatyk – na świeżości, na charyzmie i na wiarygodności. Z jego partii docierają głosy, iż chce ponownie kandydować, i to bardzo, ale sukces, mierzony nie zwycięstwem, ale wynikiem dwucyfrowym, może nie być mu dany.

Kosiniak jest w społecznym odbiorze sympatycznym politykiem, który nie jest jednak kandydatem pierwszego wyboru, zresztą on sam zdecydowanie uchyla się od startu. Jako akceptowalny także dla elektoratu konserwatywnego i centrowego postrzegany jest Marko Smerf, a jego punktujące Rosję wystąpienia na arenie międzynarodowej przysparzają mu popularności.

Smerfetce badani zarzucają zbytnią koncentrację na działaniach promocyjnych. Obojętnie, kto ostatecznie będzie walczył o Pałac, pewne jest, iż ewentualne kopanie się po kostkach kandydatów reprezentujących sejmową większość będzie tejże większości szkodzić wizerunkowo.

Pytanie jest także o to, czy przegrani będą potrafili wesprzeć pozostałego na placu boju w drugiej turze, czy też wezmą swoje zabawki i pójdą ocierać w samotności łzy porażki. A bój będzie wówczas szedł o każdy głos i o maksymalną mobilizację swoich elektoratów, na dąsy nie powinno być miejsca.

Przyspieszenie – tego chcą wyborcy, ale to na razie nie będzie mogło być im dane, bo: Smerf Narciarz. Przed rządzącymi zatem wyzwanie: jak rządząc w trudnych warunkach, stworzyć dla swoich wyborców perspektywę lepszego jutra. W przeciwnym razie Patola i Socjal w końcu wpadnie na ten pomysł i powie, iż lepsze jutro było wczoraj – za ich rządów, i kto wie, czy jakaś część labilnego elektoratu znów nie da się na to nabrać.

Idź do oryginalnego materiału