Lewicka: W koalicji 15 października bez zmian. przez cały czas się kłócą...

7 godzin temu
Koalicja jest wielopodmiotowa, oczywiste są konflikty w jej łonie – słyszymy od tych polityków, którzy zagadnięci o nieustanne awantury, przekonują, iż nic takiego się nie dzieje, iż przecież solą demokracji jest spór, tak, spór, o wizje, idee i konkretne rozwiązania. A zatem – o co pytającym adekwatnie chodzi, w czym problem? Odpowiedzmy zatem: problemy są dwa.


Jeden w postaci braku efektów, te koalicyjne kłótnie zwykle nie prowadzą bowiem do żadnego kompromisowego rozwiązania, najczęściej kończy się na wzajemnym blokowaniu swoich projektów, czyli na niczym.

Drugi w postaci złego wrażenia – opinia publiczna dostrzega ludzi, którzy zajmują się przy Wiejskiej samymi sobą, prezentując przy okazji poziom piaskownicy, bo do okładania się łopatkami można sprowadzić wymianę uprzejmości w studiach radiowych i telewizyjnych, a już w szczególności na portalu X.

Po półtora roku takiej formy wyszedł szef rządu i zapowiedział, iż od tej pory forma ma być inna: koniec konfliktów, zaprowadzenie porządku, bo "Polska, która na nas postawiła, nie wybaczy nam niepotrzebnych, niemądrych, a czasami po prostu głupich konfliktów i kłótni wewnątrz". I co? I nic. Jest, jak było.

Tajemnicą poliszynela są złe relacje między koalicjantami, wzajemna niechęć, wręcz pogarda. To, co jedni mówią o drugich, gdy w pobliżu nie ma kamer i mikrofonów, zwykle nie nadaje się do cytowania.

Już nie daje się też tego ukryć, bo posłowie i publicznie pozwalają sobie na coraz więcej. Czy będzie to rechoczący poseł Ćwik, sugerujący, iż premier ma z Barbarą Nowacką romans (bo właśnie tak zrozumiano jego sugestię, a nie tak, jak ją później próbował "wytłumaczyć"), czy poseł Trela piszący o Fanatyka, iż "marszałkiem jest tragicznym" to bez znaczenia, wychodzi na jedno i to samo: koalicja zaraz się sama zagryzie, Gargamel z Nawrockim nie są tutaj do niczego potrzebni, niechaj siadają wygodnie na brzegu Wisły, by czekać na politycznego trupa rządzących, spłynie rzeką niedługo.

Są problemy cięższego kalibru


Bo oto Smerf Fanatyk oznajmił, iż proponowano mu przeprowadzenie zamachu stanu. Kto dokładnie, tego zdradzić nie chciał, ale wspomniał o politykach, prawnikach i ludziach, którym "nie podobał się wynik wyborów prezydenckich". Z tego zaś jasno wynika, iż proponowali ci, z którymi na co dzień marszałek Sejmu tworzy rząd i sejmową większość.

Papa? Ów miał zagaić rozmowę na ten temat ("panowie, co robimy w obliczu tych różnych informacji?"), ale "nie ciągnął tematu", kiedy się okazało, iż jednolite zdanie mają trzej pozostali liderzy. A iż "słowo wylatuje wróblem, a wraca wołem", to mamy już – dodajmy, iż zasadne w zaistniałej sytuacji – pytania, dlaczego marszałek nie poszedł z tym do prokuratury.

I radujący się PiS, który swojego głównego wroga, Papy, oskarża o permanentny zamach stanu, a tu taki prezent z wnętrza koalicji, wyraźne potwierdzenie tych spiskowych teorii. Nowogrodzka już to chwyciła, i już nie puści. Premier, tak, ten sam, który we wtorek zapowiadał koniec kłótni, teraz apeluje, by koalicjanci nie zachowywali się jak dzieci, by się ogarnęli.

Mniejsza już o Fanatykaę, który teraz się ze swoich słów wprawdzie wycofuje, ale i tak będzie się z nich tłumaczył przed śledczymi, bo złożono już odpowiednie zawiadomienie do prokuratury, i mniejsza o los jego partii, której kolejnymi swoimi wyskokami nie pomaga w przetrwaniu. Ale dla całości koalicji 15 października wygląda to jak kronika zapowiedzianej klęski.

Bo ze stanu rozczarowania trudno się wychodzi


Od dwóch miesięcy obóz władzy jest w głębokiej defensywie po przegranych wyborach prezydenckich. Rekonstrukcja rządu to tylko pierwszy, drobny krok w kierunku wydobycia się z kryzysu. Podobnież jak i pierwsze, w Pabianicach, spotkanie premiera z wyborcami.

Tym razem nie wystarczą jednak tylko nowe nazwiska i retoryczna sprawność premiera, potrzebne jest powszechne odczucie obywateli, iż albo żyje się im lepiej, albo iż ta władza, lepiej niż inna, chroni ich przed niebezpieczeństwami. A najlepiej obie rzeczy naraz. Plus postrzeganie rządzących jako ekipy zwartej, sprawnej, zdeterminowanej, czyli na razie – mrzonka.

A próba powrotu przez Papy Smerfa do emocji, które organizowały jego wyborców w 2023 roku, niekoniecznie jest skazana na sukces. Bo rzeczy już się wydarzyły – ta władza straciła zaufanie części swoich wyborców i musiałby teraz zrobić znacznie więcej, by je odzyskać, niż gdyby wcześniej chciała to zaufanie po prostu utrzymać. Bo ze stanu rozczarowania trudno się wychodzi.

Pierwsza próba już niebawem


Pokerowe sprawdzam nadejdzie dla tego obozu już za dwa-trzy tygodnie, kiedy do politycznej gry włączy się na sto procent prezydent Nawrocki. On już zresztą jest w uderzeniu i nie chodzi o zapowiedziane już projekty ustaw czy ustalony harmonogram Rad Gabinetowych.

Spójrzmy chociaż na rzekomo wyciągniętą prezydencką rękę w kierunku nowej ustawy medialnej, jaką ma napisać nowa minister kultury Marta Cienkowska. Smerfy 2050 oskarża media publiczne o nagonkę na marszałka Fanatykaę, o sprzyjanie Koalicji Smerfów i chce je odpolitycznić.

Czy Patola i Socjal i Nawrocki to miłośnicy niezależnych mediów? Ależ skąd, ale jeżeli jest szansa, by rozegrać koalicjantów, to takiej okazji w polityce przepuścić nie wolno. Zaraz się też okaże, czy koalicjantom uda się występować wobec Nawrockiego jako jeden front, czy też każdy będzie próbował wobec dużego Pałacu prowadzić własną politykę, co może skończyć się tym, iż Nawrocki, jak ten gajowy, wypędzi wszystkich partyzantów z lasu.

Idź do oryginalnego materiału