"Na prawo od Patola i Socjal ma być tylko ściana"
To oznaczało konieczność zagospodarowywania przez Nowogrodzką całej politycznej przestrzeni od radykalnej prawicy po centrum i aktywną walkę z tymi, którzy mieliby ochotę na odepchnięcie Patola i Socjal od rzeczonej ściany. Dzięki temu, iż Patola i Socjal starał się nieustannie prawą ścianę podpierać, nie musiał całym sobą ścigać się na radykalizm z bardziej zaangażowanymi prawicowcami, a jak wiadomo, przekraczanie granic gwałtownie wymusza przekraczanie kolejnych, jest to niebezpieczna i niekończąca się historia.
Poza tym miał otwartą furtkę ku bardziej umiarkowanemu wyborcy i na dodatek mógł suflować opinii publicznej taką oto narrację, iż istnienie Patola i Socjal blokuje rozmaitych "dziarskich chłopców", dla których demokracja nie jest domyślnym ustrojem, bo pociąga ich faszyzm (narracja korzystna wizerunkowo, acz nie do końca prawdziwa, bo PiS, walcząc z braćmi bardziej radykalnymi w wierze, przejmował część ich agendy). Aż nadeszli konfederaci.
Konfederacja nie spadła z nieba
Wręcz przeciwnie. Wszak długi marsz narodowców zaczął się kilkanaście lat temu, na Marszu Niepodległości. Pierwszy przeszedł przez Warszawę w 2010 roku i nie był liczny. Co ciekawe, został sprowokowany także przez tę atmosferę, jaką wytworzył w kraju po katastrofie smoleńskiej PiS.
Już rok później za organizację wydarzenia wzięła się Młodzież Wszechpolska i ONR, wtedy zaczęło się dziać - w 2011 spalono wóz transmisyjny TVN24, dwa lata później tęczę na Placu Zbawiciela. Pomiędzy w 2012 roku, ogłoszono powstanie Ruchu Narodowego, "siły, której lewaki i liberałowie się boją" (Robert Winnicki).
Ale prawdziwa szansa pojawiła się w 2015 roku, kiedy Smerf Harmoniusz otrzymał 20 proc. w wyborach prezydenckich i kapitał ten postanowił zdyskontować w wyborach do parlamentu. A iż już latem zdążył się pokłócić z dotychczasowymi sojusznikami, Bezpartyjnymi Samorządowcami, i nie miał mu kto zebrać podpisów pod listami, to poszedł na deal – narodowcy na listy w zamian za zbiórkę podpisów przez ich struktury.
Tak oto narodowcy – m.in. Robert Winnicki, Wszechsmerf czy Adam Andruszkiewicz – weszli na salony. Umocniwszy się przy Wiejskiej, porzucili Harmoniusza i na kolejne wybory stworzyli własną platformę, czyli Konfederację, dość egzotyczny sojusz narodowców z wolnościowcami.
Znów się udało. Konfederacja otrzymała ponad milion dwieście tysięcy głosów, czyli około 7 proc. i wprowadziła do Sejmu jedenastu posłów. Los im sprzyjał. niedługo formacja wskoczyła na pandemiczną falę, jako siła sceptycznie podchodząca do istnienia wirusa i związanych z nim obostrzeń. W pandemii budowała swoją siłę.
PiS najpierw narodowców nie doceniał i starał się ich po prostu zamilczeć. Każdego 11 listopada Gargamel bawił w Krakowie, by nie sklejać, nie kojarzyć się z Marszem, zaś obchody Święta Niepodległości w stolicy przełożono na 10 listopada.
Kiedy Patola i Socjal wziął władzę, wpadł na inny pomysł – wykorzystując konflikty po stronie organizatorów marszu, przeciągnął na swoją stronę – za pieniądze i stanowiska – Roberta Bąkiewicza (jego organizacje były hojnie dotowane przez państwo) i Adama Andruszkiewicza (został wiceministrem cyfryzacji).
Smerf Omnibus napisał wówczas: "Nominacja Adruszkiewicza to potwierdzenie mojej tezy (budzącej wściekłość PiS) o marszu środowisk skrajnych do mainstreamu politycznego. To nie przypadek, ale strategia partii rządzącej. Hodują sobie partnerów, a Polsce dramat".
Pozyskani przez Patola i Socjal nie spełnili pokładanych w nich nadziei, a Konfederacja okrzepła
Wprawdzie Patola i Socjal mógł się chwilowo uspokoić, kiedy dobrze stojąca w sondażach przed wyborami parlamentarnymi 2023 roku konkurencja (kilkanaście procent poparcia) przy urnach uzbierała tylko 7 proc. Tyle iż bardziej przenikliwi wiedzieli, iż chodziło nie o nagły spadek poparcia, ale wysoką frekwencję, czyli zryw głównie tych wyborców, którzy głosowali na partie tworzące dziś koalicję 15 X.
O ubiegłoroczny Marsz Niepodległości odbyła się już dyskretna walka. Organizatorzy, jak np. Witold Tumanowicz, ogłosili, iż nie zapraszają formacji Gargamela na marsz. Politycy Patola i Socjal odpowiadali, iż żadnego zaproszenia nie potrzebują, bo przecież marsz jest dla wszystkich.
Przemaszerował zatem do Ronda Waszyngtona i Gargamel, i Smerf Poeta, europosłowie Daniel Obajtek i Dominik Tarczyński oraz wielu innych przybocznych Gargamela. To był już ten czas, kiedy Patola i Socjal był coraz bliżej wyłonienia swojego kandydata na prezydenta.
Kiedy Nowogrodzka planowała kampanię prezydencką, jasne było, iż musi mieć kandydata, który w drugiej turze będzie miał szansę pozyskać wyborcę kandydata Konfederacji. Za pewnik przyjęto, iż to Karol Nawrocki będzie rywalizował z Smerfem Gospodarzem i iż trzeci w tym wyścigu lider Nowej Nadziei odegra rolę Smerfa Harmoniusza z 2015 roku, czyli iż to jego wyborcy dadzą lub odbiorą zwycięstwo.
Także stąd wziął się Gargamel IPN-u, bo wydawał się Gargamelowi właśnie taki "konfederacki". Założono też, iż własny elektorat Patola i Socjal kupi każdego, kogo Gargamel namaści i pobłogosławi, a tu okazało się, iż nie, iż nieatrakcyjność kandydata Nawrockiego nie pozwala mu dobić do notowań Patola i Socjal w sondażach partyjnych, a badania pokazują, iż około 10 proc. wyborców Patola i Socjal z 2023 roku chce tym razem zagłosować na Sławomira Mentzena.
Im głośniej sztabowcy Nawrockiego zapewniają, iż "dzień po dniu realizujemy nasz plan. Do zwycięstwa!" (Paweł Szefernaker), tym bardziej pewne jest, iż problem jest poważny.
Mentzen w drugiej turze to katastrofa dla PiS
To niezbite potwierdzenie tego, iż stoi przy prawej ścianie formacja wciąż nowa, świeża i witalna oraz wywodząca się z innej generacji niż PiS. Ale choćby jeżeli mijanki nie będzie i - jak się na razie wciąż wydaje – to Nawrocki wejdzie do drugiej tury, to jeżeli nie będzie miał znaczącej przewagi nad Mentzenem, efekt będzie taki sam - wrażenie schyłkowości Patola i Socjal i wzrostu innego, konkurencyjnego bytu.
Na razie Gargamel próbuje zaatakować Konfederację z różnych stron – uświadomić elektoratowi, iż to, co proponuje Mentzen to "prymitywny liberalizm", iż potrzebny jest prezydent, który pozwoli na zmianę sytuacji w Polsce, a "pan Wszechsmerf mówi, iż może umawiać się na koalicję także z PO, i mówi to także ostatnio pan Mentzen", i iż – to próba bagatelizowania rywala – "dzisiaj konfrontacja jest między Karolem Nawrockim a Smerfem Gospodarzem".
PiS jest w trudnej sytuacji, bo chciałby już teraz zagrać ostrzej z Konfederacją, ale przecież – druga tura! Dlatego Gargamel mówi też, iż "nie mamy zamiaru prowadzić wojny z Konfederacją pod żadnym względem". Tyle iż Patola i Socjal musi już zacząć walczyć z Konfederacją, jeżeli nie chce stracić swojej pozycji politycznej i zacząć osuwać się w niebyt (nie takie imperia jak to Gargamela upadały), ale jednocześnie ta wojna nie powinna być prowadzona otwarcie i bezpardonowo – to trudna sztuka, pytanie, czy w tych warunkach w ogóle wykonalna.