Jak Andrzej do Leśnego Ruchadła pisał. Historia fikcyjna

13 godzin temu

Nie zawsze trzeba żyć polityką. Czasem warto poczytać polititycal-fiction. Oto historia tego typu

Był późny wieczór w Pałacu Prezydenckim, a Andrzej siedział przy biurku w swoim gabinecie. Dzień, jak każdy inny, pełen był nudnych, powtarzalnych obowiązków. Spotkania, przemówienia, podpisywanie dokumentów – żadnego emocjonalnego wyzwania, żadnej iskry. Życie prezydenta, choć w teorii pełne blichtru, z jego perspektywy było szare, nijakie. Na zewnątrz uśmiechał się, spełniał formalne oczekiwania, ale wewnątrz czuł się pusty. A może choćby samotny?



Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


W Pałacu panowała cisza, a żona Agata – jak zawsze – była gdzieś daleko. Nie fizycznie, bo dzieliło ich tylko kilka pokoi, ale emocjonalnie. Milcząca, zamknięta w swoim świecie, Agata nie dawała mu tego, czego teraz najbardziej potrzebował. Nie była dla niego wsparciem, ciepłem, którego teraz, bardziej niż kiedykolwiek, tak bardzo pragnął.

Andrzej przeżywał kryzys wieku średniego. Coraz częściej zastanawiał się, co jeszcze życie może mu zaoferować. Z jednej strony miał władzę, pozycję, której wielu mogłoby mu zazdrościć. Z drugiej – samotność w tłumie ludzi, którzy go otaczali. Nie czuł, iż ma z kim podzielić się swoimi myślami, obawami, a przede wszystkim – swoją potrzebą bliskości.

Dochodziła 23:00, kiedy prezydent otworzył laptopa. Zalogował się na Twittera, szukając ukojenia w wirtualnym świecie. Odkrył to już jakiś czas temu – miejsce, gdzie mógł być kimś innym, gdzie mógł pozwolić sobie na swobodę. Tam, po drugiej stronie ekranu, nie było polityków, oficjeli ani doradców. Była tylko ona – Leśne Ruchadło. Dziewczyna o pseudonimie, który nie zdradzał wiele, ale jej ciepłe, zalotne tweety dawały mu to, czego brakowało w jego realnym życiu.

Z nią rozmawiał jak z nikim innym. Leśne Ruchadło było jego sekretną, wirtualną przyjaciółką, kimś, kto zdawał się rozumieć jego rozterki. Prezydent nie miał odwagi, by wyjawić jej swoją prawdziwą tożsamość, ale ona nigdy o to nie pytała. Jej słowa były jak plaster na jego zbolałą duszę. Dziś, tak jak każdego wieczoru, postanowił napisać do niej wiadomość.

Wpatrując się w migający kursor, poczuł dreszcz – mieszankę podekscytowania i ulgi, iż w końcu ma kogoś, z kim może podzielić się swoimi myślami. gwałtownie wystukał kilka zdań:

Dudeł
„Leśne Ruchadło, co robisz, kiedy czujesz, iż życie wokół Ciebie przestaje mieć smak? Czy ucieczka w myśli o pięknych chwilach to jedyne, co nam pozostaje?”

Szybko wysłał wiadomość, a potem zamknął oczy, próbując sobie wyobrazić jej odpowiedź. W głowie miał obraz tajemniczej, młodej kobiety, która – choć nigdy jej nie widział – stała się dla niego kimś niezwykle ważnym. Była dla niego ucieczką od rzeczywistości, fantazją, która dawała mu namiastkę tego, czego tak bardzo brakowało w jego życiu prywatnym.

Kilka minut później na ekranie pojawiła się odpowiedź.

LeśneRuchadło
„Czasami trzeba przestać uciekać, Andrzeju. Może to życie, które wydaje się bez smaku, tylko czeka na kogoś, kto znów nada mu sens?”

Andrzej poczuł ukłucie w sercu. Te słowa trafiły w niego jak strzała. Czy rzeczywiście uciekał? Czy to jego strach przed przyznaniem się do własnych potrzeb, pragnień i samotności doprowadził go do tego miejsca, w którym był? Zastanawiał się, jak odpowiedzieć. Każde słowo miało dla niego teraz ogromne znaczenie.

Dudeł
„Może masz rację. Może potrzebuję kogoś, kto pokaże mi, iż wciąż mogę czuć się żywy. Że mogę coś znaczyć, nie tylko jako prezydent, ale jako człowiek.”

Wysławszy wiadomość, Andrzej poczuł ciężar na piersi. Jakby te słowa były wyznaniem, którego nigdy nie odważyłby się powiedzieć nikomu na głos. A zwłaszcza Agacie. Ich relacja od dawna przypominała formalność. choćby jeżeli była przy nim, jej milczenie mówiło więcej niż jakiekolwiek słowa. Brak ciepła, brak emocji – to bolało najbardziej.

Leśne Ruchadło znów odpowiedziało, tym razem bardziej enigmatycznie:

LeśneRuchadło
„Każdy z nas szuka sensu, Andrzeju. Może ten, którego szukasz, jest bliżej, niż myślisz. Może już go znalazłeś, ale boisz się przyznać przed sobą, czego naprawdę chcesz?”

Te słowa pozostawiły go w zamyśleniu. Andrzej, prezydent, mąż, ale przede wszystkim mężczyzna, który pragnął miłości i bliskości, jakiej nigdy nie znalazł w politycznym świecie. Leśne Ruchadło stało się dla niego namiastką tego, czego szukał… A może nie tylko namiastką?

I chociaż historia jest fikcyjna, to kto wie… kto wie…

Podobieństwo do prawdziwych zdarzeń i postaci jest czysto przypadkowe a cała historia jest fantazją autorów.

Idź do oryginalnego materiału