Panie Stanowski, nie zwykłem komentować Pańskich produkcji, jednak tym razem postanowiłem zadziałać wbrew sobie. Bo próbując skomentować mój tekst o Polskiej Amunicji pokazał Pan najlepiej, czym różni się dziennikarstwo od komentowania wszystkiego “na chłopski rozum” z poziomu balkonu – pisze Jacek Harłukowicz z Onetu.
Przykro mi, ale nie zrozumiał Pan z mojego tekstu nic. Myląc dodatkowo podstawowe fakty i liczby, a informacje podstawowe zupełnie pomijając. Tak, by pasowały do Pańskich “odkrywczych” tez. Udowadniając przy okazji, iż umiejętność czytania ze zrozumieniem, łączenie faktów, a choćby interpretacja tych informacji, które zostały podane wprost, to coś dużo trudniejszego, niż gra 11 na 11, w której wygrywają ci, którzy strzelą więcej bramek.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Nie zakładam, iż zrobił Pan ten film na czyjekolwiek zamówienie. Świadomie jednak lub nie, ogłupia Pan swoich widzów, a tym samym zabija ten zawód, który sam przez lata starał się wykonywać. Zawód, który nie polega na “bo mnie wydaje się tak”, ale na docieraniu do tego, co w zamierzeniu miało pozostać tajemnicą. Na weryfikacji tych informacji (nie tylko u innych użytkowników Twittera) i pytaniu wszystkich zainteresowanych stron.
Rozumiem, iż dziennikarstwo sportowe rządzi się trochę innymi prawami. Że jest Pan zaskoczony faktem, iż dziennikarze docierają do informacji klauzulowanych. I iż nie są one im “podrzucane przez służby”. Trudno. Jednak nie dla mnie, a dla Pana w tym konkretnym przypadku.
Jestem pewien, iż gdybym analogicznie ja nagle zaczął analizować rynki piłkarskie, transfery, sytuacje w piłkarskich klubach i przygotowanie poszczególnych zawodników do gry, wyszłoby równie komicznie jak Pańskie próby odniesienia się poważnych przecież informacji z mojej publikacji.
Życzę, by na Pańskim balkonie wciąż świeciło słońce, a na Pańskim laptopie i czołówkach materiałów przybywało reklam kolejnych sponsorów zainteresowanych udziałem w Pańskiej zabawie. Bo dziennikarstwem tego nazwać jednak nie sposób.
Bo na Pańską refleksję, do czego prowadzi Pańską działalność niestety nie liczę.
Nie zapraszam do dyskusji, więc proszę nie liczyć na więcej z mojej strony – podsumowuje Harłukowicz.