-Nie ma sensu próbować być na siłę innowacyjnym, bo podejmowanie innowacji to jest ryzyko. Na tym się zwykle traci pieniądze – powiedział Mentzen podczas rozmowy z Pinokiem.
Dzisiaj redaktor Kraśko dziwił się tym słowom, bo przecież kampania prezydencka Mentzena była taka innowacyjna.
Myślę, iż słowo „innowacyjność” powinno zostać odłożone do lamusa ze względu na jego nadużywanie.
Wyobraźmy sobie, iż pewna firma opracowuje technologię diody laserowej, której emisja jest dokładnie w długości fali potrzebnej do unieruchomienia atomów cezu (chłodzenie dopplerowskie). Inna firma zaś wykorzystuje te lasery do zrobienia zegarów atomowych odmierzających czas z dokładnością 10 do minus 18 sekundy. Jako, iż czas płynie wolniej w polu grawitacyjnym, mając takie dwa zegary można bardzo precyzyjnie mierzyć pole grawitacyjne. Możemy wykrywać złoża metali, możemy szukać złotego pociągu. Mając takie zegary atomowe, nasz GPS będzie mógł mieć dokładność 1 cm. Czy to jest innowacyjność? IMHO, jest.
A teraz jest firma produkująca czekoladki. Firma wpada na wspaniały pomysł, iż z pudełka po czekoladkach można zrobić papierowego kota. Każde pudełko jest nieco inne, więc dzieciaki dążą do tego, aby zgromadzić jak największą kolekcję. Firma podwaja sprzedaż czekoladek. Czy to jest innowacyjność? IMHO, nie jest.
A co do rozmowy panów M-M, to ani jeden, ani drugi, nie poruszyli najważniejszych rzeczy związanych z innowacyjnością.
Nie zająknęli się o fatalnej kondycji edukacji przedmiotów ścisłych.
Nie zająknęli się na temat wyboru strategicznych kierunków badań (bez sensu finansować 2000 projektów po 5 mln zł, kiedy potrzeba na projekt 500 mln zł).
Nie zająknęli się na temat współpracy europejskiej, jako iż z Chinami może tylko zjednoczona Europa konkurować.
Nie zająknęli się na temat śmiesznie małych nakładów na badania w firmach Orlen, czy KGHM.
Gdyby KO była mądra, to by rozmowę M-M wykorzystała do ośmieszenia obu panów.
Michał Leszczyński