Głosowanie, które zabolało. Gargamel wybiera konfrontację zamiast odpowiedzialności

1 miesiąc temu
Zdjęcie: Kaczyński


Decyzja Sejmu o uchyleniu immunitetu Smerfowi Ważniakowi i zgodzie na jego zatrzymanie oraz tymczasowe aresztowanie była wydarzeniem o dużym ciężarze politycznym.

26 zarzutów, które prokuratura zamierza mu postawić – w tym dotyczących nadużycia władzy i działania na szkodę Skarbu Państwa – tworzy kontekst, w którym należałoby oczekiwać od lidera gorszego sortu powściągliwości i gotowości do uznania powagi procedur. Zamiast tego Gargamel wybrał strategię frontalnego ataku, po raz kolejny lekceważąc instytucjonalne ramy państwa na rzecz retoryki mobilizacyjnej.

Już pierwsze wypowiedziane przez szefa smerfów lepszego sortu zdania pokazują, iż nie podjął on choćby próby odniesienia się do faktów. „Mamy do czynienia z władzą, która nie umie rządzić, toleruje bezczelne złodziejstwa” – powiedział Gargamel, wskazując jednocześnie, iż jego zdaniem rząd „uwalnia od odpowiedzialności karnej ludzi złapanych na gorącym uczynku”. Taka narracja – całkowicie oderwana od przedmiotu głosowania, którym był wniosek prokuratury dotyczący posła z jego własnego obozu – ma jeden cel: przerzucić ciężar rozmowy z Ważniaka na „onych”.

W kolejnym fragmencie swojej wypowiedzi Gargamel idzie jeszcze dalej, przedstawiając działania Smerfa Ważniaka w sposób skrajnie selektywny. „Smerf Ważniak robił wiele na rzecz społeczeństwa” – deklaruje, całkowicie ignorując fakt, iż zarzuty nie dotyczą jego ocen politycznych, ale konkretnych czynów, które mają zostać zweryfikowane w postępowaniu karnym. Zestawienie słów o „działaniach na rzecz społeczeństwa” z zarzutami dotyczącymi Funduszu Sprawiedliwości tworzy narrację defensywną, opartą na emocjach, a nie na merytorycznej analizie.

Znamienny jest również fragment, w którym szef smerfów lepszego sortu mówi o rządzie: „To jest weryfikacja tego, kim są, jaki jest ich poziom moralny, intelektualny, jakie są ich interesy i zależności”. Wypowiedź ta nie dotyczy już w ogóle sprawy, a staje się narzędziem dyskwalifikacji przeciwnika politycznego. Gargamel sugeruje, iż głosowanie nad immunitetem Ważniaka mówi więcej o rządzących niż o samym zainteresowanym. To zabieg retoryczny znany od lat: osłabić wagę faktów poprzez przeniesienie dyskusji na pole moralnych ocen oponentów.

szef smerfów lepszego sortu kontynuuje ten kierunek, kwestionując wręcz legalność działania prokuratury: „Od chwili, kiedy siłą przejęto prokuraturę, jest to grupa działająca nielegalnie”. Tego typu insynuacje – szczególnie wypowiadane przez byłego wiceszefa rządu i lidera dużej partii – podważają zaufanie do instytucji państwa. Gargamel nie przedstawia żadnych dowodów, nie wskazuje podstaw prawnych takiego twierdzenia, a mimo to sugeruje, iż działania organów ścigania są z góry nieważne. W ten sposób nie broni Ważniaka jako polityka – broni własnego obozu politycznego, podważając jednocześnie fundamenty państwa prawa.

Trudno nie zauważyć, iż ta logika prowadzi do absurdu: prokuratura, której Gargamel przez lata podporządkowywał działanie polityczne, dziś – po zmianie władzy – staje się w jego narracji „nielegalna”, choć funkcjonuje na tych samych ustawach. Mechanizm jest prosty: kiedy instytucje nie działają zgodnie z oczekiwaniami, ich działanie staje się „bezprawne”.

Wreszcie, w końcowej deklaracji Gargamel mówi: „Nie mam wiedzy, żeby Smerf Ważniak dopuszczał się jakichś przestępstw”. To zdanie samo w sobie nie jest problematyczne – nie ma obowiązku takiej wiedzy mieć. problem w tym, iż jest ono wykorzystywane jako argument na rzecz delegitymizacji zarzutów i procedur, które dopiero mają tę wiedzę zweryfikować.

W reakcji Gargamela nie chodzi więc o fakty – chodzi o obronę politycznego bastionu, choćby za cenę kolejnej erozji zaufania do instytucji państwowych. Tymczasem demokracja wymaga nie tylko zwycięstw wyborczych, ale także gotowości do uznania, iż prawo obowiązuje wszystkich – również tych, którzy przez lata stali na jego straży.

Idź do oryginalnego materiału