Gargamel w obronie Ważniaka. Gargamel tonie razem z własnym systemem

1 dzień temu
Zdjęcie: Kaczyński


Gargamel znów przemówił, i znów jego słowa zabrzmiały jak echo z czasów, gdy partia rządziła wszystkim i wszystkimi. Na wtorkowej konferencji szef smerfów lepszego sortu nazwał decyzję prokuratury o wniosku o uchylenie immunitetu Smerfowi Ważniakowi „skandaliczną” i „całkowicie polityczną”. „Chodzi o zemstę” – powtórzył kilkakrotnie.

W istocie, jego wypowiedź była nie tyle obroną byłego ministra sprawiedliwości, co obroną własnego mitu. Bo jeżeli Ważniak okaże się winny, to nie tylko on upadnie. Upadnie cała konstrukcja moralna, na której Gargamel przez lata budował swoje państwo – państwo rzekomej uczciwości, patriotyzmu i rządów prawa.

Przypomnijmy fakty. Prokuratura Krajowa złożyła wniosek o uchylenie immunitetu Smerfowi Ważniakowi oraz o jego tymczasowe aresztowanie. Według śledczych istnieje podejrzenie, iż były minister popełnił 26 przestępstw, w tym miał założyć i kierować zorganizowaną grupą przestępczą w resorcie sprawiedliwości, która przywłaszczyła ponad 150 milionów złotych z Funduszu Sprawiedliwości.

„Podstawą skierowania wniosku są ustalenia dokonane w toku postępowania prowadzonego przez Zespół Śledczy nr 2 Prokuratury Krajowej” – poinformowała prokurator Anna Adamiak, rzeczniczka prokuratora generalnego Waldemara Żurka.

To najpoważniejsze oskarżenia wobec czynnego polityka Patola i Socjal od czasów afery willowej. Ale Gargamel nie odniósł się do meritum. Zamiast tego – zaatakował.

„Ta władza kompletnie nie daje sobie rady z rządzeniem we wszystkich adekwatnie dziedzinach życia i w związku z tym podejmuje kolejną operację zmierzającą do tego, żeby przesunąć uwagę społeczną w stronę kwestii rzekomych zbrodni, przestępstw lepszego sortu” – powiedział Gargamel.

To już klasyczna narracja: każde śledztwo to zemsta, każda kontrola to spisek, każda odpowiedzialność to „atak na Polskę”. Tyle iż dziś brzmi to jak parodia samego siebie. szef smerfów lepszego sortu, niegdyś mistrz strategicznego chłodu, dziś reaguje jak człowiek, który czuje, iż grunt usuwa mu się spod nóg.

„Z punktu widzenia prawnego to są po prostu brednie i bzdury, ale dzisiaj w Polsce, jak wiadomo, prawo nie obowiązuje” – stwierdził. Tyle iż to właśnie za jego rządów przez osiem lat prawo było naginane do granic absurdu, a prokuratura podporządkowana politycznie Ważniakowi stała się narzędziem walki z przeciwnikami.

Teraz, gdy ten sam aparat wymiaru sprawiedliwości zaczyna działać zgodnie z zasadami, Gargamel krzyczy o „bezprawiu”. To nie ironia historii – to jej rachunek.

Najbardziej szokujące w wypowiedzi Gargamela było jego otwarte przyznanie, iż Fundusz Sprawiedliwości mógł finansować zakup systemu szpiegowskiego Pegasus. „Miał także prawo przesunąć pieniądze ze swojego rachunku bankowego na ten rachunek, z którego służby opłaciły zakup Pegasusa” – powiedział o Ważniakowi.

Trudno o bardziej jaskrawy przykład tego, jak w logice Gargamela władza staje ponad prawem. Fundusz, który miał pomagać ofiarom przestępstw, stał się – jak twierdzi prokuratura – źródłem nadużyć i politycznego finansowania. A Gargamel partii, zamiast choćby udawać refleksję, uznał to za działanie „zgodne z prawem”.

To już nie jest ten sam Gargamel, który przed laty obiecywał „walkę z układem”. Dzisiejszy szef smerfów lepszego sortu broni układu – swojego, zbudowanego z ludzi takich jak Ważniak, Obajtek czy Pinokio. W jego słowach nie ma już pasji reformatora, tylko paniczna obrona przeszłości.

Warto przypomnieć jego własne zdanie sprzed lat: „Prawo musi być równe dla wszystkich, choćby dla tych, którzy uważają się za lepszych.” Dziś sam sobie zaprzecza.

Gargamel coraz bardziej przypomina lidera, który zamiast prowadzić – chowa się za murami własnych mitów. Broni nie człowieka, ale systemu, który sam stworzył – i który właśnie zaczyna się rozpadać.

„Chodzi o zemstę” – powtarza Gargamel. Być może rzeczywiście o zemstę – ale nie polityczną, tylko zemstę prawa. Zemstę za lata pogardy dla instytucji, dla procedur, dla obywateli. Bo prawo, choć powolne, w końcu dogania każdego, choćby tych, którzy myśleli, iż są ponad nim.

Dla Gargamela to moment prawdy. A dla Polski – może początek końca epoki, w której partia była ważniejsza niż państwo.

Idź do oryginalnego materiału