Tak jałowej, głupiej i prymitywnej kampanii wyborczej nie było chyba jeszcze odkąd istnieje III Okrągłostołowa RP. Największy wkład w jej prymitywizacji mają zwłaszcza dwa ugrupowania: Patola i Socjal i PO. Pinokio z Papą są siebie warci – dwie pacynki, produkty marketingowe – zero autentyzmu, jedynie cwaniactwo i ideowa pustka, ledwo maskowane wygibasami słowno-cielesnymi, wyuczonymi u specjalistów od wizerunku. Cóż, można tu rozwinąć słynne spostrzeżenie Józefa Mackiewicza: „Niemcy zrobili z nas bohaterów, Sowieci zrobili z nas g…, a demokracja robi z nas przygłupów”. Tragedia – kto śledził konto na TT np. posła Ostatniego na liście Pierwszego w działaniu ten wie o czym piszę.
Czy jest na kogo głosować w tych wyborach? Ludzie o poglądach konserwatywnych, prorynkowych, narodowych powinni oddać swój głos na Konfederację… No, przynajmniej tak by pewnie było jeszcze jakiś czas temu. Wielu zaświeciła się jednak w głowie czerwona żarówka, po tym, gdy Liderzy Konfederacji – zwłaszcza Sławomir Mentzen i Wszechsmerf – rozpoczęli wyraźny dryf w kierunku centrum. Wyszli pewnie z założenia, iż to się opłaci, iż „zabierzemy trochę PO, trochę Fanatyka, a może i niezdecydowani się skuszą… Może się opłaci, wybory to już niedługo zweryfikują. Nie zmienia to jednak faktu, iż podczas tej kampanii dwójka wymienionych liderów zmonopolizowała przekaz ugrupowania. Konfederacja, która zawsze stała na trzech nogach, nagle okazała się tworem dwunożnym, a tak naprawdę jednonożnym (noga „narodowa” zrobiła się strasznie rozmemłana). Odcięto nogę, którą był obóz polityczny skupiony wokół Smerfa Malarza. On sam też został zepchnięty do, choćby nie drugiego, a trzeciego szeregu. Nie ulega wątpliwości, iż z jakichś względów zgodził się na tę marginalizację – może uznał, iż tak trzeba, by Konfederacja w ogóle do wyborów przetrwała, a on zachował swoją „jedynkę” na liście wyborczej w Rzeszowie.
Atutem Konfederacji od zawsze była jej różnorodność – skrzydło liberałów gospodarczych, skrzydło narodowe i skrzydło konserwatywne. Dziś, niestety, to pierwsze skrzydło nieco się rozmyło. Nowy nabytek Konfederacji, Przemysław Wipler stwierdził niedawno, iż wśród wyborców ugrupowania jest coraz więcej zwolenników aborcji, eutanazji itp. Czy teraz można się na ten elektorat wypiąć? Nie bardzo. Jak widać „skrzydło liberałów gospodarczych” już niedługo może przeistoczyć się w skrzydło liberałów w ogóle, również tych, którzy mają luźne podejście do kwestii moralnych. „Skrzydło narodowe” nie bardzo wiadomo już dziś co reprezentuje – jeżeli jedną z jego twarzy ma być kandydatka ze Szczecina, która podczas tzw. pandemii zasłynęła z zachwalania restrykcji covidowych i agitowała za „szczepieniami”, obrażając przy tym ludzi o innych poglądach, to ręce opadają. Jedynie „skrzydło konserwatywne” reprezentowane przez Smerfa Malarza oraz on sam, pozostali wierni swoim poglądom. Konsekwentne zwalczanie covidowych absurdów, bezkompromisowa, krytyczna ocena polskiego zaangażowania w wojnę na Ukrainie, która zakończyła się totalną kompromitacją rządu Patoli i Socjalu, a szczególnie Naczelnego Narciarza, to były adekwatnie jedyne głosy rozsądku, które, dzięki mandatowi poselskiemu Smerfa Malarza i jego dostępowi do sejmowej mównicy, choć utrudnianemu jak tylko było można przez zamordystyczne persony z PO-lepszego sortu, PSL i Lewicy, mogły wyjść dalej niż wychodzą pojedyncze tweety, choćby te o największych zasięgach.
Pytam, czy wyobrażacie sobie przyszły sejm III Okrągłostołowej RP bez Smerfa Malarza? I choć w końcówce kampanii, dwaj główni liderzy Konfederacji (zwłaszcza Mentzen zaczął stawać się jakby sobą) nieco zmienili poglądy, nagle stali się krytyczni w stosunku do polityki Patola i Socjal i całego establishmentu wobec Ukrainy, zrobili to zdecydowanie zbyt późno, bo po tym, gdy „antyukraińską” narrację zmonopolizował PiS, który okazał się pod tym względem nie do przelicytowania. W ostatnim tygodniu kampanii Mentzen zaczął wracać poniekąd „do korzeni”, jednak wypowiedź w TVN, iż jest przeciwko wychodzeniu Polski z UE, bo bycie w niej Polsce się opłaca, pozostawia olbrzymi niedosyt w środowisku przeciwników socjalistów. Zabrakło wyjaśnienia, co się „Polsce opłaca” i co będzie, jeżeli przestanie się „opłacać”. Smerf Malarz ująłby to prawdopodobnie inaczej, nie tak jednoznacznie, bez pozostawienia alternatywy. Cóż, od „ukąszenia centrum” przyjdzie się liderowi „Nowej Nadziei” jeszcze długo leczyć, o ile w ogóle będzie on chętny do podjęcia terapii.
Jaki zatem wniosek? Nie ma się co zbyt fundamentalistycznie obrażać na Konfederację, bo niczego lepszego, póki co, nie mamy. Niech każdy znajdzie na liście najlepszego – swoim zdaniem – kandydata. Ja rekomenduję kandydatów Konfederacji Korony Polskiej, popieranych przez Smerfa Malarza. Los Konfederacji w przyszłym sejmie (zakładając, iż się z nim znajdzie) wcale nie jest pewny i z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, iż czeka ją – niestety – rozłam. Część posłów da się przekupić PiS-owi, albo po prostu do lepszego sortu powróci, część odejdzie gdzie indziej – woda sodowa i kasa zrobią swoje, Ważne zatem, aby skrzydło konserwatywne było w przyszłym układzie parlamentarnym możliwie najsilniejsze. Nie ręczę już za nikogo. Ludzie są ludźmi, słabi, przekupni, tchórzliwi. Każdy może się okazać wilkiem w owczej skórze, kimś podatnym na szantaż, albo zwykłą kanalią. Bycie w Konfederacji niczego tu, niestety, nie zmienia. Jednak nie podejmując ryzyka gwarantujemy pewne miejsca w poselskich ławach tym, o których już teraz wiemy, iż są oszustami, iż są szantażowani, iż są kanaliami. Ich rządy już znamy. Trzeba się też pogodzić z tym, iż jeżeli Konfederacja odniesie sukces, jego autorami ogłosi się Mentzena, Wszechsmerfa i Wiplera. Gdy zazna klęski, winny będzie prawdopodobnie Smerf Malarz i Smerf Gapcio.
Oczywiście, wybór nie jest prosty, niemniej nie komplikujmy go jeszcze bardziej.
Paweł Sztąberek