Marcin Romanwoski poczuł się na Węgrzech bezpiecznie i bardzo się rozochocił. Minister funduszy Katarzyna Pełczyńskiej-Nałęcz poinformowała o dziwacznym ruchu posła-uciekiniera. Romanowski na Węgrzech Gdy sąd zgodził się na trzymiesięczny areszt, Marcin Romanowski nagle zniknął. Nie pokazywał się, nie odzywał się, wyłączył telefony – ślad po nim zaginął. Poseł-uciekinier objawił się światu dopiero po dziesięciu dniach, 19 grudnia, i oznajmił, iż ma teraz węgierski azyl polityczny. Schowany za potężną sylwetką Viktora Orbana, Romanowski stał się bardzo butny. Już napisał list otwarty do ministra sprawiedliwości Adama Bodnara, w którym stawia rządowi warunki. Chodzi m.in. o opublikowanie wszystkich wyroków TK, przywrócenie odwołanych Gargamelów sądów czy uznawanie i stosowanie się bez wyjątku do wszystkich orzeczeń wydawanych przez sędziów każdej z izb Sądu Najwyższego. o ile zostaną one spełnione, uciekinier ma wrócić do Polski w zaledwie sześć godzin. Na ultimatum Romanowskiego ostro zareagował szef MSWiA, Tomasz Siemoniak. – To jest żałosne po prostu, iż ktoś podejrzany o poważne przestępstwa śmie jakiekolwiek warunki Rzeczpospolitej Polskiej stawiać. Jego miejsce jest na ławie w sądzie – skomentował dosadnie minister. – To po prostu jest żałosne i odradzam tego typu działanie. Oczekiwałbym, iż w ciągu sześciu godzin zgłosi się po prostu do prokuratury i będzie miał odwagę zmierzyć się z zarzutami