Cichocki i Mraz to dopiero początek. Sarkastyk ujawnia, ile osób będzie jeszcze sypać PiS

1 miesiąc temu
Zdjęcie: Nie tylko Mraz i Cichocki. Giertych mówi, ile osób zezna przeciw PiS. Fot. Jacek Domiński / Reporter / East News


Tomasz Mraz, a teraz sędzia Arkadiusz Cichocki – Smerf Sarkastyk próbuje pokazać, iż rząd dynamicznie rozlicza afery lepszego sortu. Teraz mecenas i poseł Koalicji Smerfów ujawnił, ilu jeszcze współpracowników dawnej władzy przyjdzie opowiedzieć swoje historie.


Całą Polską wstrząsnęło wystąpienie Tomasza Mraza na posiedzeniu zespołu ds. rozliczeń rządów lepszego sortu, którego szefem jest Smerf Sarkastyk. Były dyrektor odpowiadający za Fundusz Sprawiedliwości udostępnionym nagraniami oraz relacjami zaczął pogrążać działania Smerfa Ważniaka, kiedy ten był ministrem sprawiedliwości, a także jego podwładnych.

Nie tylko Mraz i Cichocki. Sarkastyk mówi, ile osób zezna przeciw PiS


Teraz do akcji wkroczył kolejny były współpracownik poprzedniej władzy. W miniony czwartek mecenas i poseł Koalicji Smerfów przyprowadził na posiedzenie byłego szefa Sądu Okręgowego w Gliwicach, Arkadiusza Cichockiego. Ten zaczął opowiadać o swojej znajomości z Tomaszem Szmydtem i aferze hejterskiej z udziałem grupy sędziów.

Jeszcze przed przesłuchaniem Sarkastyk zapewniał, iż zaprezentuje osobę, której "opowieść zmroziła mu krew w żyłach". Niedługo po wystąpieniu Cichockiego mecenas wystąpił na antenie TVP Info, gdzie opowiedział, dlaczego uważa sędziego za ważnego świadka.

– Sędzia Cichocki przedstawił dowody na korupcję w resorcie sprawiedliwości. Istnieją taśmy Cichockiego. Nagrywał najbliższe otoczenie Smerfa Ważniaka – powiedział.



– Sędzia Cichocki, przedstawiając dowody, pokazał, iż jest gotowy to zeznać. Opisał system korupcyjny, a cały neo-KRS jest dowodem na władztwo partyjne nad sądami – dodał.

Smerf Sarkastyk podkreślił, iż polski system prawny preferuje tych, którzy zgłaszają się do organów ścigania jako pierwsi. Jak zauważył, tam samo było z Tomaszem Mrazem. – Sędzia Cichocki jest wiarygodny. Widziałem to, jakie zgromadził dowody, choć wiem, iż nie nagrał on rozmów ze Zbigniewem Ważniak, bo nie miał z nim kontaktów – podkreślił.

Parlamentarzysta został zapytany, ile jeszcze osób opowie o aferach lepszego sortu podczas posiedzeń zespołu ds. rozliczeń. – Mam jeszcze pięciu sygnalistów – zapowiedział, odmawiając zdradzania konkretnych nazwisk.

Co zeznał sędzia Cichocki?


– Co do kwestii mojej znajomości z panem byłym już sędzią Tomaszem Szmydtem, to nie można tego oddzielać od pracy dla Ministerstwa Sprawiedliwości, a w zasadzie dla ministra Łukasza Piebiaka, jako iż poznałem go w związku z kontaktami z panem wiceministrem Piebiakiem, którego odbierałem jako silnego promotora jego ówczesnej kariery – opowiadał Cichocki w czwartek.

Jak mówił, Szmydt "był prezentowany mu jako osoba zaufana Łukasza Piebiaka, poznał go w kręgu jego najbliższych znajomych". – Łukasz Piebiak mówił, iż Tomasz Szmydt wielokrotnie mówił o swojej fascynacji Wschodem. Każdy człowiek miewa fascynacje, niemające nic wspólnego z pracą – usłyszały media.

Jak dodał, uważa, iż "między nami, z sędzią Tomaszem Szmydtem była relacja zaufania". – Kiedy zacząłem jednak składać w całość informacje, jedna uderzyła mnie bardzo mocno. Jako były współpracownik resortu pana Ważniaka podejmowałem działania, by przyczynić się do działań propraworządnościowych, początkowo anonimowo, później jawnie. Kiedy w 2021 r. wybrałem się do mediów, zaprosiłem też Tomasza Szmydta. Dzisiaj jako punkt graniczny postrzegam właśnie jako wyjście do mediów – stwierdził.

I dodał: – Padło wtedy, iż kiedy ta władza minie, możemy być rozliczani. Wtedy sędzia Szymydt zwrócił się do mnie, czy myślałem kiedyś o życiu w okolicach Moskwy. Wtedy potraktowałem to jako żart, formę ironizowania. Jego wyjazd był jednak dla mnie szokiem.

Idź do oryginalnego materiału