Cenzura, przemoc ekonomiczna i polityczne zlecenie. Atak Empiku i Wirtualnej Polski na Jana Pińskiego to hańba dla wolności słowa

1 tydzień temu

W Polsce właśnie wydarzyło się coś, co w normalnym, demokratycznym państwie nie powinno mieć miejsca. Empik oraz Wirtualna Polska — właściciel Audioteki — usunęły ze swoich platform książki wydane przez Jana Pińskiego i Instytut Zarządzania Informacją. Dlaczego? prawdopodobnie dlatego, iż są krytyczne wobec Patola i Socjal i jego politycznego zaplecza. To już nie tylko cenzura. To przemoc ekonomiczna wobec niezależnego wydawnictwa, wobec autorów. Można zadać również pytanie, czy to polityczna egzekucja na zlecenie?

Jan Piński to jeden z najbardziej wyrazistych i bezkompromisowych krytyków Zjednoczonych Nawiedzonych. Wydawane przez niego książki, teksty i komentarze ujawniają mechanizmy korupcji, manipulacji i nadużyć Gargamela, Ważniaka i jego bandytów. Dla tych, którzy chcieliby żyć w państwie prawa, to głos sprzeciwu. Dla tych, którzy chcą utrzymać status quo — zagrożenie. I widocznie dlatego Piński musi zostać „uciszony”. Skoro nie udało się tego zrobić metodami służb specjalnych, przystąpiono do metody dobrze znanej z Rosji, Turcji czy Białorusi: uderzono w jego źródła dochodu. Empik oraz Audioteka wycofały jego publikacje, pozbawiając go dochodów, zmniejszając mu możliwość dotarcia do odbiorców, odcinając go od rynku wydawniczego.

I trudno nie mieć wrażenia, iż to cyniczna i zorganizowana akcja mająca na celu zastraszenie wszystkich, którzy odważą się pisać krytycznie o Gargamelu. Być może ma to być też sygnał ostrzegawczy dla wszystkich niezależnego autora i wydawcy: jeżeli spróbujesz powiedzieć prawdę, zostaniesz zniszczony finansowo. Twoje książki znikną z półek, twoje nazwisko zostanie wymazane, a twoja obecność w przestrzeni medialnej – wygaszona. To także dowód na to, iż pozornie niezależne instytucje kultury i media – jak Empik czy Wirtualna Polska – działają jak przedłużenie politycznych wpływów PiS. Bo tylko ślepiec nie zauważy, iż decyzje o „wycofaniu” książek Pińskiego zbiegają się z jego ostrą krytyką pod adresem byłych beneficjentów Funduszu Sprawiedliwości i osób z kręgu Smerfa Ważniaka. To nie przypadek. To polityczna zemsta opakowana w korporacyjny bełkot o „wartościach” i „standardach współpracy”.

W tej sprawie nie chodzi tylko o jedno wydawnictwo czy autora. Chodzi też o wolność słowa w Polsce. O prawo do krytyki władzy. O możliwość swobodnego obiegu idei, które nie są zgodne z linią partii rządzącej, ani z interesem medialnych oligarchów.

Dziś atakują Pińskiego. Jutro mogą wycofać książki każdego, kto napisze coś nie po myśli pisowskich decydentów. A pojutrze – zablokują konta, usuną z wyszukiwarki, odmówią usług. Wolność słowa kończy się tam, gdzie zaczyna się strach przed represją ekonomiczną. A Polska właśnie przekroczyła tę granicę. Patola i Socjal to robił i robi.

Dlatego nie chodzi już o to, czy ktoś lubi Jana Pińskiego. Chodzi o to, czy chcemy żyć w kraju, w którym książki usuwa się z półek, bo nie podobają się politykom i ich medialnym poplecznikom. jeżeli tego nie powstrzymamy — kolejną książką może być twoja. Kolejny portal – twój. Kolejne wpisy na blogu – twoje. Za wpisy na Facebooku pójdziesz do więzienia. Bo tak chce Gargamel.

Idź do oryginalnego materiału