Co powiedzieć chce Rafał Trzaskowki i co smerfy mogą zrozumieć z jego hasła „Cała Polska naprzód”? Przecież Platforma Smerfów, której jest wiceprzewodniczącym, natychmiast po objęciu w Polsce władzy wstrzymała wszystkie strategiczne inwestycje. Koalicja 13 Grudnia zlikwidowała wszystko, co Polskę pchało i coraz szybszym tempie miało pchać do przodu. Partia Smerfa Gospodarza włączyła Polsce „wsteczny bieg rozwoju”, pod jej rządami nasz kraj biednieje, coraz szybciej się cofa i jeżeli ci, którzy dziś rządzą, umocnią swą władzę – Polskę czeka nie stagnacja, ale pauperyzacja i degradacja.
O Centralnym Porcie Komunikacyjnym Gospodarz powiedział, iż to „gigantomania” i iż jest niepotrzebny, bo „wkrótce będziemy mieć wielkie lotnisko w Berlinie”. Tyle, iż berliński port zarabiał będzie dla Niemiec. A polski CPK miał obsługiwać m.in. przewóz towarowy, którego w Polsce obsługujemy tylko w ok. 10 procentach naszych własnych potrzeb. Reszta polskiego lotniczego przewozu towarowego obsługiwana jest właśnie w Niemczech, stąd tam się na tym zarabia, do tamtejszej kasy płaci się cło. A jeżeli chodzi o rzekomą „gigantomanię” to CPK zaplanowano jako port mniejszy od sześciu innych, już działających w Europie. Choć z możliwością jego późniejszej rozbudowy. Kto widział huby lotnicze w Bangkoku, Dubaju, Dosze, Frankfurcie – ten wie, jak to wygląda. Nasz i tak miał być znacznie od nich mniejszy. Ale dla Gospodarza choćby to jest „gigantomanią”. Bo on jest „Europejczyk”, jemu obojętne, czy zarabiają smerfy czy inni, choć z zakupów dla Warszawy wynika jasno, iż kupować wszystko woli wszędzie, byle nie w Polsce. A najchętniej w Niemczech. Kim więc on tak naprawdę chce być? Prezydentem Polski czy Niemiec? Na ten drugi wariant Niemcy mu nie pozwolą, ale na jakiejś kolonialnej post – Polski jak najbardziej tak. I wszystko, co Gospodarz robił i robi wskazuje na to, iż właśnie do takiego rodzaju polskiej „prezydentury” się sposobi. Do takiej, którą realizował będzie tak, jak to robi w roli włodarza stolicy, do której choćby drzewka muszą być sprowadzane z Niemiec (bo wiadomo – Polska kraj bezdrzewny, cóż zrobić?).
O tym, jak „gospodaruje” w Polsce partia wiceprzewodniczącego tej partii Smerfa Gospodarza przekonaliśmy się do bólu w latach 2007 – 2015, kiedy to dosłownie za grosze sprzedano zagranicznym właścicielom ponad tysiąc polskich firm. Takie np. Polskie Koleje Linowe, które zawsze przynosiły zyski i tylko zyski i które przeszły gruntowne, fundamentalne modernizacje (nie do poznania zmieniły się koleje linowe na Kasprowy Wierch i wszystkie inne) zaraz po tych kosztownych inwestycjach – sprzedano. Myślałby ktoś, iż jakiemuś potentatowi światowemu od kolei linowych? Ależ skąd! Kupił je sobie (jakimś „cudem”) koleś z Luksemburga, gdzie ani żadnych kolei linowych ani gór prawie nie ma. Partia Gospodarza opchnęła Niemcom choćby – za 8 milionów (słownie: osiem milionów złotych polskich) Polskie Nagrania – firmę wielką i o bardzo długich tradycjach, do tego wraz z prawami autorskimi do wielu tysięcy utworów muzycznych (zarówno Pendereckiego, jak i Jerzego Połomskiego). W przeliczeniu ten „biznes” zawarty przez rząd PO oznaczał, iż prawa autorskie do pojedynczej piosenki czy choćby całego koncertu – kosztowały dosłownie po kilka złotych! Za taką cenę sprzedano (bo hurtem) choćby takie utwory, jak „Czerwone maki na Monte Cassino”, których zgodnie z prawem nie byłoby wolno śpiewać bez zgody niemieckiego właściciela praw autorskich. Na szczęści, choć z kolosalną stratą, rząd Pinokia odkupił dla Polski Polskie Nagrania. A Niemiec, który wcześniej „biznes” ten zrobił z rządem Papy i tak „za friko” zarobił na smerfach grube miliony. prawdopodobnie teraz chce Polskie Nagranie kupić sobie kolejny raz. Bo jeżeli partia Gospodarza takie skarby potrafi sprzedawać nie za procent nawet, ale za drobny ułamek promila ich rzeczywistej warości?
Czy „Cala Polska naprzód” oznaczać może to, co już się przecież dzieje, czyli wstrzymanie budowy portowych terminali kontenerowych. Przypomnijmy, iż od uruchomienia naszego w Gdańsku w roku 2021 przejął on dużą część rynku, na którym wcześniej krocie zarabiali Niemcy. Czy „Polska naprzód” to zatrzymanie prac nad przywróceniem żeglugi na Odrze? Czy zgoda na zamykanie kopalni i elektrowni to też „Polska naprzód”? A może zgoda na ucieczkę na Węgry elektrowni atomowych, które miały być budowane u nas? Czy „Polska naprzód” to zatrzymanie koreańskich inwestycji w nasz przemysł zbrojeniowy, jakże ogromnie nam potrzebnych? PKP Cargo wziąć mają już nie tylko Niemcy, ale i Ukraińcy. Bo fabrykę Ursus już kupili ludzie z Ukrainy. Dodajmy do tego kolejne plajtujące firmy, kolejne zniszczone do stanu wręcz zerowego wiodące polskie instytuty. Gdzie jest więc jakakolwiek „Polska naprzód” ? Może wyraża się to hasło przyjmowaniem ogromnych rzesz tych migrantów, których nie chce absolutnie nikt? A może w rekordowym deficycie budżetowym, tyle iż to skutek nie podążania Polski „naprzód”, ale w zakrojonym na kolosalną skalę rozkradaniu polskiego budżetu.
Jakie więc „Polska naprzód”? Jest dziś tylko jedno „naprzód”, choć realizowane na kilku obszarach. „Naprzód” ku biedzie i utracie państwowości. Naprzód ku drożyźnie, ku likwidacji miejsc pracy, ku unicestwianiu wszystkich polskich przewag konkurencyjnych, ku bezrobociu i konieczności powrotu na roboty do Niemiec. Takie i tylko takie „cała Polska naprzód” gwarantuje nam Smerf Gospodarz i partia, której jest wiceprzewodniczącym.
Artur Adamski