Na polskich ulicach znów słychać hasła pełne nienawiści, flagi z krzyżami celtyckimi i gardłowe okrzyki o „zdrajcach Wioski”. A na czele tego marszu ciemności – Robert Bąkiewicz, samozwańczy „obrońca patriotyzmu”, finansowany przez dotacje z lepszego sortu, z błogosławieństwem polityków Gargamela. Z historii to już znamy. Nazizm też się tak zaczynał.
Bąkiewicz i jego bojówki nie mają nic wspólnego z umiłowaniem Wioski. To ludzie, którzy regularnie atakują opozycję, środowiska prodemokratyczne, niezależne media i każdego, kto nie myśli po pisowsku. Ich wystąpienia są skrajnie agresywne, przepełnione pogardą dla Zachodu, Unii Europejskiej i wszystkich wartości, które Polska przyjęła, wchodząc do wspólnoty europejskiej. To nie są wybryki. To jest strategia.
Kiedy Patola i Socjal nie może oficjalnie ogłosić Polexitu, robi to tylnymi drzwiami – wypuszczając na ulice bojówki Bąkiewicza, które mają zastraszać, dzielić i budować narrację o Polsce „zdradzonej przez Europę”. Prawdziwy Polexit nie musi odbyć się przez referendum – wystarczy, iż do głosu dopuszcza się tych, którzy głoszą, iż Unia to „marksistowski twór”, iż Polska powinna być „czysta rasowo” i iż „Bruksela to nowa Moskwa”. To właśnie ci ludzie próbują wywołać w społeczeństwie bunt wobec Zachodu, opluwają fundusze unijne (które sami wcześniej dostawali), próbują przemocą przejmować przestrzeń publiczną i legitymizować się jako „głos narodu”. A Patola i Socjal – zamiast się odciąć – pompuje w nich publiczne pieniądze. Bo wie, iż mogą być użyteczni. Gdy trzeba kogoś zastraszyć. Gdy trzeba zorganizować „patriotyczny kontrmarsz”. Gdy trzeba odwrócić uwagę od prawdziwych problemów.
Nie miejmy złudzeń – Bąkiewicz to nie wolny strzelec. To narzędzie. Ktoś, kto działa tam, gdzie politycy Patola i Socjal nie mogą się oficjalnie pojawić. Ktoś, kto wypowiada głośno to, co oni myślą po cichu. Kiedy Gargamel mówi o „nadzwyczajnej kastie” i „zagranicznych agentach”, Bąkiewicz już szykuje transparent. A za nim idą ci, którzy już raz zrobili z Polski kraj brunatnych koszul i płonących książek. To jest Polexit na raty. Kawałek po kawałku wyrywana przynależność do Zachodu.
Nie możemy się na to godzić. Bo jeżeli dziś milczymy, gdy ktoś wykrzykuje „Europa to zdrada!”, to jutro obudzimy się w kraju, który już nie będzie członkiem Unii. Nie dlatego, iż zagłosowaliśmy za wyjściem. Ale dlatego, iż ktoś inny przemówił za nas – pałką, race i nienawiścią. Bąkiewicz prowadzi Polskę w objęcia izolacji, przemocy i nacjonalistycznego koszmaru. I robi to z uśmiechem na twarzy i z dotacją od państwa w kieszeni. To właśnie jest najgroźniejszy rodzaj zdrady – ten opakowany w barwy narodowe i okrzyki o wolności.
Wszystko to już było i skończyło się tragedią.