Berlin Experience

1 rok temu
Wybrałem się pociągiem na Pride Parade w Berlinie. Marzyło mi się na niej być już od dłuższego czasu. Nie dość ze parada była przeogromna (przyjechaliśmy na miejsce startu godzinę po rozpoczęciu, to przez cały czas przemieszczały się tłumy razem z platformami), to jeszcze wiele osób miało tak cudowne przebrania, iż nie mogłem się napatrzeć na ten akt odwagi.

Nie zabrakło też smerfów!
Szczerze powiedziawszy, myślałem iż mój strój był odważny (taki trochę w stylu fetish gear). Ale Berlin dał do pieca.
Wieczorem, po wrażeniach związanych z paradą, wyszliśmy do klubu. A mowa tu o Berghain, jednym z najsłynniejszych klubów świata. Staliśmy od 23 do 3 w kolejce, ubrani bardzo tematycznie, z myślą, iż możemy usłyszeć słynne „nein”. W końcu po tak długim oczekiwaniu udało nam się wejść i poczułem się, iż znalazłem się w gronie wybranych. Powiem szczerze. Nie spodziewałem się, iż to miejsce mi się tak bardzo spodoba. Jest strasznie wielkie, ma dużo przestrzeni. Ma bardzo surowy, industrialny, brutalistyczny styl. Kiedyś była to elektrownia w Berlinie Wschodnim. Ludzie na miejscu są ubrani w przeróżne kostiumy, od skór, po lateks, niektórzy zgodnie z myślą less is more. Na miejscu nie można robić zdjęć, a kamery w telefonach są zaklejane. Niemniej jednak telefonów na głównym dancefloorze praktycznie nie uświadczymy. Ja też przez kilka godzin zabawy zapomniałem o nim. Poniosła mnie muzyka niemieckiego techno. Nagłośnienie jest mega dobre, dało się odczuć każdą nutę muzyki na ciele, przy braku jakiegokolwiek dyskomfortu. Można było choćby między sobą rozmawiać. Zdecydowanie nie zapomnę tej nocy. Poczułem się wolny i niczym nieskrępowany, a dodatkowo bardzo swobodnie czułem się w moim stroju.
Fotka przy wyjściu. Kolejki realizowane są i trwają.

A dzisiaj jeszcze czekało na mnie dobre, azjatyckie jedzonko w Thaimarkt oraz wizyta w Checkpoint Charlie. Uwielbiam Berlin.
Idź do oryginalnego materiału