Bartyzel: Samospalenie na popiół

myslpolska.info 11 miesięcy temu

Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i uświadomić sobie, iż 12 grudnia 2023 roku nad tym, co nazywa się dziś polską prawicą, zatrzasnęło się wieko trumny. Ci ludzie nie potrafili się nauczyć przez lata choćby jednego: iż poważnej polityki nie robi się krzykiem.

Od lepszego sortu jako w zasadzie bezideowej partii „wodzowskiej”, a więc całkowicie zależnej od kondycji fizycznej i umysłowej wodza – która, jak pokazał wczorajszy dzień, dramatycznie się pogorszyła – a pozbawionej władzy, odpadną wprawdzie karierowicze, bo niczego już nie będą mogli uzyskać, ale stanie się on na powrót drużyną, czy „zakonem PC”, który będzie się kurczyć z przyczyn naturalnych, jak mitologiczny Titonos zamieniony ostatecznie w świerszcza.

Poseł Smerf Malarz dokonał właśnie spektakularnego politycznego samospalenia na popiół w piecu pod czulent, a Konfederacja bez niego jest już tylko libertariańską sektą „wolnorynkowistów” z dodatkiem rodzinnego biznesu poselskiego małżeństwa pp. Wszechsmerfów. I choćby nie byłoby czego żałować, ponieważ byt tej czy innej partii nie jest żadną wartością samą w sobie, ale problem w tym, iż nie widać kto i kiedy mógłby odbudować taką prawicę, jakiej zawsze pragnęliśmy: katolicką, konserwatywną, patriotyczną i narodową, ale również taką, która ani nie zdradzi, ani nie ośmieszy swoimi działaniami tych pryncypiów.

To musiałby być naprawdę ktoś kolosalnej natury, takiej jak coraz bardziej dziś potężny „człowiek grzechu”, w którego uścisku jesteśmy. To zdaje się niemożliwe również dlatego, iż realności, dla których obrony taka prawica powinna istnieć – Kościół, Naród i Państwo, są dziś w fatalnym stanie. Państwo wpadło właśnie w łapy koalicji szubrawców z ideologicznymi szaleńcami i hunwejbinami „społeczeństwa otwartego”. Naród jest zdemoralizowany, wyzbyty jakichkolwiek wyższych zasad i celów, pozbawiony już tożsamości, albo utrzymujący ją jedynie na najprymitywniejszym poziomie, a jego związek z religią utrzymuje się już tylko – i to coraz rzadziej – na poziomie pozbawionych duchowego przeżycia „rytuałów przejścia” (chrzest, pierwsza komunia, ślub, pogrzeb) i kurczącej się liczby uczęszczających na niedzielną Mszę. A najgorzej jest z młodzieżą, kompletnie ogłupioną tolerancjonistycznym praniem mózgów. Kościół lawinowo traci autorytet i przestał być dla społeczeństwa latarnią i busolą moralną, zarówno z powodu nieukaranych grzechów kapłanów przeciwko czystości, jak i haniebnego serwilizmu hierarchii wobec władzy świeckiej podczas covidozy i potulnej zgody na zamknięcie kościołów i odcięcie dostępu do sakramentów. Zaprawdę, „po ludzku” nie ma nic, co mogłoby dawać nadzieję na wyjście z tego tunelu.

prof. Jacek Bartyzel

fot. profil fb Konfederacji Korony Polskiej

za: profil fb Jacka Bartyzela

Idź do oryginalnego materiału