A wiedzieliście, iż Patrycja Kotecka nie ukończyła liceum?

3 godzin temu

Patrycja Kotecka, żona Zbigniewa Ważniak, nie ukończyła liceum, do którego uczęszczała. To wiele mówi o jej charakterze i osobie.

W latach 1993–1996 uczęszczała do II Liceum Ogólnokształcącego im. Stefana Batorego w Warszawie, którego nie ukończyła – podaje Wikipedia. To bardzo interesująca informacja, ponieważ mówi bardzo wiele o samej osobie. Nieukończenie liceum jest bardzo dziwnym epizodem w życiorysie Koteckiej, ale nie jedynym.



Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Gangster Broda zeznawał o niej tak:

“„Ok. 1997-98 roku dokonałem przestępstwa polegającego na wydaniu zezwolenia na spalenie
lokalu pizzerii w pawilonach na warszawskim Ursynowie.
Patrycja Kotecka jest dobrą znajomą Sławomira J. ps. Bąbel. W omawianym okresie czasu
była studentką dziennikarstwa lub zarządzania i mieszkała w Wilanowie. Sławek
przyprowadził ją wtedy do mnie jako swoją dziewczynę. Patrycja po kilku tygodniach
znajomości poprosiła J., aby pomógł jej rozwiązać problemy z właścicielami pizzerii
zlokalizowanej na Ursynowie w rejonie ul. Rosoła. Nie wiem, o jakie konkretnie rozliczenia
chodziło. Kiedy doszło do konfliktu J. z Patrycją, ona zwróciła się do mnie, abym pomógł jej
ze Sławkiem. Oczywiście nie wiedziała, iż J. jest moim człowiekiem i iż ja mu mogę
przekazać treść tej rozmowy. Podczas kolejnej naszej rozmowy przyszła do mnie już ze
zleceniem na J. Kontekst tego był taki, iż ja miałem go porwać i pobić, a potem choćby się
pozbyć. Wobec Koteckiej przedstawiłem wersję, iż przyjmuję to zlecenie, natomiast w
rzeczywistości było inaczej, ponieważ o zleceniu powiedziałem wprost J.
Oczywiście nigdy nie miałem zamiaru uprowadzić J. ani tym bardziej go pobić i w tym
zakresie nie wykonałem żadnego ruchu. Jednak do tych zdarzeń doszło już po spaleniu
pizzerii. J. z prośbą Koteckiej przyszedł do mnie, abym wyraził zgodę na spalenie pizzerii.
Było to konsekwencją tego, iż właściciele lokalu nie chcieli się w żaden sposób dogadać.
Faktycznie doszło do spalenia lokalu. Sprawcami tego czynu mogły być tylko dwie osoby –
albo bezpośrednio Sławek J., albo jego bezpośredni współpracownik, który jeździł z nim
żółtym Renault Megane Coupe. O tym mężczyźnie wyjaśniałem już w kontekście
wymuszenia na nim tego samochodu, biżuterii i pieniędzy. (…) Nic nie wiem na temat
przebiegu samego spalenia.
Kiedy po tym zdarzeniu Kotecka chciała mi zlecić porwanie J., wspólnie z nim doszliśmy do
wniosku, iż należy odwrócić sytuację i uprowadzić Kotecką. Rzeczywiście to nastąpiło i
uprowadziliśmy ją spod jej domu w Wilanowie. Porwanie wyglądało w ten sposób, iż ja do
niej wydzwoniłem, ona zeszła do mojego samochodu m-ki» Polonez «koloru granatowego i
wywieźliśmy ją nad rozlewisko rzeczne w rejonie Konstancina. Tam bardzo mocno jej”
pogroziliśmy «, ale ani Sławek, ani ja jej nie biliśmy. Nie było choćby takiej potrzeby,
ponieważ ona była tak wystraszona, iż zrobiłaby dla nas wszystko. Nadmieniam, iż ja
wcześniej nagrałem zlecenie na J. na dyktafonie. To nagranie w późniejszym okresie
zniszczyłem, ale ona o tym nie wie. Do dnia dzisiejszego jest przekonana, iż takie nagranie
istnieje i jest hakiem na nią. To nagranie odtworzyliśmy jej w Konstancinie, dając do
zrozumienia, iż mamy na nią materiał. Zresztą nie był to jedyny materiał, jaki z J. na nią
zbieraliśmy [pominięte].”

Idź do oryginalnego materiału