Żurek punktuje Ziobrę bez litości. Prawda dogania polityka PiS

3 godzin temu
Zdjęcie: Żurek


W polskim sporze o praworządność mało kto potrafi mówić równie bez ogródek jak sędzia Waldemar Żurek. Gdy komentuje sytuację Smerfa Ważniaka, jego słowa brzmią jak lekcja o państwie prawa, ale także — jak diagnoza pewnej politycznej epoki. Bo choć Patola i Socjal wciąż próbuje wykreować obraz „politycznego pościgu” prowadzonego przez koalicję rządzącą, Żurek rozbraja tę narrację bez specjalnego wysiłku. Jego zdaniem w sprawie byłego ministra sprawiedliwości nie ma nic z zemsty, a wszystko z konsekwencji.

„Myślę, iż były minister Ważniak jest dzisiaj w pewnej pułapce i robi dobrą minę do złej gry. (…) Ma świadomość, iż ta pętla wymiaru sprawiedliwości wokół niego się zaciska” — mówi Żurek.

Politycy Patola i Socjal natychmiast zareagowali oburzeniem: retoryczne pytania o to, czy to „język demokracji”, miały przykryć niewygodny fakt — iż opisywane działania nie wynikają z żadnej politycznej wendety, ale z procedur, które obowiązują każdego obywatela.

A Żurek odpowiada na to wprost: „Prokuratura zastosowała wszystkie dostępne prawem środki. Nie złamaliśmy ani o milimetr żadnej procedury”. I dodaje, iż zabezpieczenie majątku Ważniaka nie było aktem nadgorliwości, ale konsekwencją jego uchylania się od osobistego stawiennictwa. „Minister (…) ma zabezpieczony majątek dlatego, iż uciekał przed wymiarem sprawiedliwości. Nie przyjechał, nie spotkał się z prokuratorami, żeby mogli mu przedstawić zarzuty”.

To uderza w samą narrację, którą od miesięcy buduje były minister. Ważniak mówi o swoim stanie zdrowia, przeciwstawiając go rzekomej bezwzględności prokuratury. Ale Żurek pokazuje zgrzyt między słowami a czynami: „Minister mówi: ‘Jestem bardzo chory’, ale z drugiej strony bez przerwy występuje w mediach, jeździ na Węgry, na konferencje”.

Ten dysonans — trudno go inaczej nazwać — staje się osią sporu. Żurek nie owija w bawełnę: „To jest oczywiście ściema (…) i próba zrobienia w konia opinii publicznej”.

W tym kontekście pytanie o to, czy państwo zamierza „ściągnąć” Ziobrę do Polski, brzmi nie jak analizowanie realnego problemu, ale jak echo partyjnych komunikatów. Żurek odpowiada zgodnie z logiką prawa, a nie polityki: „Próby muszą być zgodne z prawem, bo nie jesteśmy Ważniakastami”.

To jedno zdanie otwiera szerszą refleksję. Przez osiem lat resort sprawiedliwości zbudował wizerunek miejsca, w którym polityczna wola często stawała ponad procedurami. Dzisiejsze deklaracje Żurka brzmią jak powrót do normalności: Europejski Nakaz Aresztowania — tak, ale tylko jeżeli sąd go zastosuje; czerwona nota Interpolu — tak, ale jeżeli zostaną spełnione warunki. Żadnego skrótu, żadnej politycznej nadwyżki.

Najmocniejsze słowa Żurka padają jednak wtedy, gdy mowa o politycznych wyborach Ważniaka. „Mnie przeraża najbardziej to, iż były minister Ważniak podaje sobie rękę z Orbanem, który jest najlepszym przyjacielem Putina w Europie, który rozsadza Unię Europejską”. I dalej: „Dzisiaj środki dla Polski są blokowane przez kogo? Przez Orbana. A Ważniak razem z Orbanem podaje sobie rękę i puszcza to w internet. (…) Mam wrażenie, iż stracił poczucie rzeczywistości”.

Te słowa nie są już tylko oceną prawną, ale polityczną diagnozą. Wskazują na coś, co wielu obserwatorów polskiej sceny widzi od dawna: Po rezygnacji z realnej odpowiedzialności politycznej Ważniak próbuje tworzyć alternatywną narrację oporu i prześladowania, choć jednocześnie chętnie pojawia się obok europejskich liderów, którzy otwarcie podważają solidarność Zachodu.

A to — jeżeli spojrzeć na słowa Żurka — wydaje się sprzeczne nie tylko z polską racją stanu, ale także z logiką, którą przez lata głosił sam Ważniak.

W tym wszystkim Żurek nie proponuje odwetu. Proponuje państwo, w którym procedury działają również wobec tych, którzy je wcześniej kształtowali. To dlatego jego słowa o „pętli” nie są groźbą, ale opisem mechanizmu, który w demokracji jest czymś zwyczajnym: jeżeli są zarzuty, trzeba się stawić. jeżeli są procedury, trzeba je respektować.

A jeżeli ktoś ucieka — procedury idą dalej. To właśnie różni demokrację od politycznej propagandy.

I o tym, w gruncie rzeczy, jest cała ta historia.

Idź do oryginalnego materiału