Znikną dorsze i śledzie z Bałtyku? Populacje w krytycznym stanie

4 godzin temu

Przyszłość populacji ryb w Bałtyku zależy od najbliższych decyzji unijnych ministrów. Podczas nadchodzących rozmów politycy będą ustalać limity połowowe, które mają pomóc w ochronie takich gatunków jak śledź, szprot, dorsz i łosoś.

Komisja Europejska zaproponowała nowe limity połowowe dla wybranych stad ryb w Bałtyku na 2026 rok. Propozycja, przedstawiona w sierpniu w najnowszym raporcie KE, spotkała się z pozytywnym odbiorem organizacji ekologicznych.

Przedstawiciele m.in. Deutsche Umwelthilfe, FishSec, Swedish Society for Nature Conservation i WWF Baltic Sea Programme apelują do unijnych ministrów rybołówstwa o podjęcie ostatecznej decyzji podczas październikowego posiedzenia Rady ds. Rolnictwa i Rybołówstwa (AGRIFISH). Ich zdaniem brak zdecydowanych działań może negatywnie odbić się na kondycji populacji ryb w Bałtyku.

Odbudowa ważnych populacji

– Przyjmując wniosek Komisji w sprawie uprawnień do połowów na Morzu Bałtyckim na 2026 r., ministrowie UE zrobiliby realny krok w kierunku wdrożenia tzw. ekosystemowego podejścia do zarządzania rybołówstwem – zgodnie z unijnym prawem tj. celem Wspólnej Polityki Rybołówstwa UE – oraz przyczyniając się do ochrony ekosystemu Bałtyku – mówi pytana przez SmogLab Justyna Zajchowska, liderka ds. zrównoważonego rybołówstwa w WWF Baltic Sea Programme i Fundacji WWF Polska.

Zdaniem Zajchowskiej ministrowie postawiliby wówczas na odbudowę ważnych komercyjnie populacji ryb Morza Bałtyckiego, zapewniając tym samym większą stabilność sektora rybołówstwa.

Przedstawicielka WWF wyjaśnia, co się z tym wiąże: – Rekomendujemy, aby pozostawić w morzu wystarczającą ilość tych drobnych ryb, aby zapewnić prawidłowe funkcjonowanie sieci pokarmowej i całego ekosystemu morskiego. Takie odpowiedzialne decyzje w zakresie rybołówstwa przybliżyłyby nas również do osiągnięcia tzw. dobrego stanu środowiska, czyli celu unijnej Dyrektywy Ramowej ws. Strategii Morskiej, której wdrożenie leży w kompetencjach m.in. Ministerstwa Klimatu i Środowiska oraz Ministerstwa Infrastruktury.

Wiele z nich jest w krytycznym stanie

Eksperci podkreślają, iż resort ds. rybołówstwa (Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi) może również przyczynić się do osiągnięcia dobrego stanu środowiska morskiego – a dzięki temu pomóc w tym zadaniu resortowi klimatu i środowiska oraz Ministerstwu Infrastruktury.

Międzynarodowa Rada Badań Morza (ICES) zajmuje się analizą danych o populacjach ryb i ekosystemach morskich. Na poziomie Unii Europejskiej jest to zespół naukowców, który ustala, ile ryb można złowić, aby nie zaburzyć ich populacji w ekosystemie. ICES opiera swoje decyzje na kwotach połowowych (limitach połowów danego gatunku ryby) i limitach przyłowów (dopuszczalnych przypadkowych złowieniach gatunków objętych ograniczeniami).

Wszystkie populacje dorsza i część populacji śledzi są w stanie krytycznym. Z populacjami szprota i łososia sytuacja jest zróżnicowana – jedne mają problemy w odbudowie, dla innych jest nadzieja. Najlepiej wygląda obecne położenie populacji gładzic, choć i w tym przypadku należy zachować ostrożność.

Dorsze, łososie, śledzie, szproty – kiedy ich zabraknie?

Sytuacja dorsza jest dramatyczna. Dopuszczony jest jedynie przyłów, czyli bardzo ograniczone ilości ryb przypadkowo złowionych przy połowach innych gatunków.

Populacje łososia w głównym basenie Bałtyku są zróżnicowane. Niektóre są w trudnej sytuacji, inne w dobrym stanie. Naukowcy postulują zamknięcie połowów w głównym basenie, przy jednoczesnym dopuszczeniu połowów w Zatoce Botnickiej i na Morzu Alandzkim.

Z kolei populacja śledzia jest częściowo stabilna, ale za to zmalała populacja szprota – od 1990 r. jej zdolność rozmnażania dramatycznie spadła. Komisja Europejska utrzymała obecne limity i wprowadziła czasowe zamknięcia łowisk na okres trzech miesięcy podczas tarła. Dobra wiadomość? W 2024 r. odnotowano rekordowy przyrost osobników, choć prognoza nie jest pewna.

– Szprot i śledź nie są jedynie gatunkami, które trafiają na stoły czy do przetwórstwa. Stanowią one fundament ekosystemu Morza Bałtyckiego, bez którego łańcuch pokarmowy Bałtyku może zostać poważnie zaburzony. Te drobne ryby pelagiczne, tj. bytujące w toni wodnej, stanowią bazę pokarmową dla gatunków drapieżnych, takich jak: dorsz, łosoś, ptaki morskie i ssaki morskie, a jednocześnie odżywiają się zooplanktonem. Ta podwójna rola sprawia, iż są one niezbędne do przenoszenia energii i składników odżywczych z niższych do wyższych poziomów troficznych – mówi Zajchowska w rozmowie ze SmogLabem.

W przypadku gładzicy (podobna do flądry) przewidziano niewielkie zmniejszenie połowów. Komisja Europejska kładzie szczególny nacisk na nowe narzędzia połowowe, które mają ograniczyć przypadkowe złowienia dorsza. Z populacją gładzicy sytuacja jest lepsza niż dorsza czy śledzia, choć przyłowy dorsza przez cały czas trzeba minimalizować.

  • Czytaj także: „Ocalić Bałtyk” – litewscy ekolodzy alarmują i wyruszają na wyprawę

Zmiany klimatu szkodzą rybom

W ubiegłym roku prof. Jackek Piskozub z Instytutu Oceanologii PAN, mówił SmogLabowi o stanie populacji ryb w Bałtyku: – Słabo widzę ich przyszłość. Łatwiej wytłumaczyć to, co dzieje się ze śledziem. On do tarła potrzebuje wody o temperaturze od 3 do 4°C. Na zachodnim Bałtyku choćby zimą coraz rzadziej zdarza się taka temperatura. Nasze morze – a przynajmniej jego południowa część, gdzie żyjemy i gdzie łowią nasi rybacy – staje się dla tej ryby za ciepłe. Sytuacja dorsza jest nieco bardziej skomplikowana. Kiedy jest młody, poluje przy dnie, gdzie obszary beztlenowe są coraz większe.

Zmniejszaniu się populacji ryb sprzyjają również zanieczyszczenia nawozami azotowymi i fosforowymi, spływającymi z terenów rolniczych, które stymulują zakwity sinic (cyjanobakterii). Przez to powstają strefy beztlenowe, szkodliwe nie tylko dla ryb, ale też dla ptaków i ssaków morskich. Dodatkowo ocieplenie Bałtyku pogarsza warunki życia większości ryb.

Nawet po wyeliminowaniu wszystkich zanieczyszczeń problem przełowienia może spowodować zastąpienie rodzimych ryb innymi gatunkami. – Kiedy raz zakłócimy równowagę ekosystemu, nie możemy przewidzieć, do jakiego stanu on wróci, gdy przestaniemy w niego ingerować. choćby gdybyśmy przestali zatruwać Bałtyk, nie wiadomo, czy dorsz wróci. Może pojawić się coś zupełnie innego. Pewnie nie głowonogi, ale np. babka… ona może wyprzeć i zastąpić śledzie oraz dorsze. Babka dobrze sobie radzi w cieple i małe zasolenie Morza Bałtyckiego jej odpowiada. Bałtyk ogrzaliśmy już średnio o dwa stopnie, a babki lubią ciepło – mówił naukowiec.

  • Czytaj także: Taka jest przyszłość Bałtyku. Koniec dorsza, śledzia i plaż

Zdjęcie tytułowe: Pawel Kazmierczak/Shutterstock

Idź do oryginalnego materiału