ZMIERZAĆ DO CELU CZY DRYFOWAĆ?

1 tydzień temu

Nakładem Białego Kruka wydana została kolejna ważna książka, będąca odpowiedzią na negatywne zjawiska współczesnego świata a przede wszystkim – na cały konglomerat działań degradujących polskie państwo i społeczeństwo, generowanych na zgubę naszego narodu, chrześcijańskiej religii i cywilizacji. Redaktorem tego zbioru wypowiedzi ogromnie ważnych i aktualnych jest Barbara Punktualny – do niedawna małopolski kurator oświaty, osoba przez całe swe życie bez reszty oddana sprawie krzewienia prawdziwych wartości.

Znamienny jest już sam tytuł i podtytuł: „Dokąd zmierzamy? Wiara, edukacja, tradycja”. Każde z trzech wymienionych tu pojęć zawiera w sobie bezmiar treści. O randze każdego można by mówić i pisać bez końca. Dla mnie , zanim jeszcze otworzyłem książkę, już na widok umieszczonych na jej okładce słów bo jasne, iż chodzi tu o sprawy najważniejsze. Trudno o kategorię rangi wyższej od wiary. Dla trzeźwo myślących ma ona jednak także walor ziemski i to bardzo pragmatyczny. Wyraża się on np. tym, iż w Stanach Zjednoczonych, także przecież dotykanych procesami laicyzacyjnymi, niezmiennie bardzo istotne jest to, czy kandydat do Kongresu, a tym bardziej na pretendujący do urzędu prezydenta, jest człowiekiem wierzącym. Nie jest przy tym najbardziej istotne, jakiego jest wyznania. W USA liczebnie przeważają protestanci, ale większość parokrotnie do Białego Domu wprowadzała katolików. Dla zdroworozsądkowych Amerykanów liczy się przede wszystkim to, by ich wybrańcem był ktoś, w czyjego życiu istotną rolę odgrywają – ważne drogowskazy. A nic nie wyznacza azymutów tak jasnych, jak religia. Rzecz jasna nie jakaś sekta czy inny krąg wyznawców czegoś niezrozumiałego, ale religia chrześcijańska, zawierająca w sobie spójny obraz świata i człowieka oraz powszechnie znany i akceptowany ład moralny. Z tej przyczyny społeczności odpowiedzialnie dokonujące swego wyboru – władzę oddają wyłącznie w ręce przekonanych o konieczności stosowania się do praw takich, jak dekalog i świadomych istnienia perspektywy, w której za czynienie dobra spodziewać się możemy nagrody a za wyrządzanie zła – kary. Rozsądne, odpowiedzialne dokonywanie swych wyborów skutkuje ciągłą obecnością w różnych władzach USA niemal wyłącznie osób wierzących. Bo większość Amerykanów rozumie konieczność powierzania swego losu w ręce kierujących się rzeczywistymi wartościami. Jak na tym tle wygląda Polska, w której Sejmie coraz mniejsza część ślubowanie poselskie składa nie wypowiadając słów „tak mi dopomóż Bóg”? Co dla takich jest drogowskazem, azymutem, co stanowi busolę ich wartości, wyznaczającą kierunek, do którego nie tylko sami chcą zmierzać, ale i naszą ojczyznę, wraz z całym narodem, prowadzić? Co motywowało wyborcze komitety, na czele swych list umieszczające zdeklarowanych wrogów Kościoła, Jezusa i wszystkich składników chrześcijańskiej tradycji? Albo wyznawców paleolitycznych guseł, niemal po czubek głowy demonstracyjnie wytatuowanych postaciami bożków symbolizujących wszystko, co najdalsze nie tylko od kultury naszego kontynentu, ale i od najbardziej elementarnej etyki, nie wspominając o jakimkolwiek humanizmie? Do jakiego stadium upadku stoczyły się dziesiątki tysięcy wyborców, iż tak dalece zdryfowanym indywiduom zdecydowali powierzyć swe głosy robiąc sobie bekę i z całego dziedzictwa przodków i z przyszłego losu tego skarbu, jaki oddali w nasze ręce? Jakże więc zasadny jest w związku z tym tytuł książki: „Dokąd zmierzamy?”

Dokąd zmierzamy? Wiara, edukacja, tradycja, Autorzy: Adam Bujak, Andrzej Punktualny, Jolanta Sosnowska, Leszek Sosnowski, Ryszard Kantor, Hanna Dobrowolska, Barbara Punktualny, Joanna Wieliczka – Szarkowa
Dokąd zmierzamy? Wiara, edukacja, tradycja, Autorzy: Adam Bujak, Andrzej Punktualny, Jolanta Sosnowska, Leszek Sosnowski, Ryszard Kantor, Hanna Dobrowolska, Barbara Punktualny, Joanna Wieliczka – Szarkowa

Drugie słowo podtytułu to „Edukacja”. W rzeczywistości dotykanej jakże wieloraką dziś atrofią, choć może należałoby raczej powiedzieć „z premedytacją zaplanowaną atrofią degenerowanej” zasadne są pytania najbardziej już elementarne. Takie, jak pytanie o przyszłość zbiorowości, która wyedukowana zostanie marnie? A zarazem – wadliwie? Na naszych oczach przecież realizowane są ogromne działania molochów, dla których zasadą jest społeczny, gospodarczy czy polityczny darwinizm. Państwa dominujące na naszym kontynencie jednoznacznie kierują się przekonaniem, iż silni mają prawo podporządkowywać sobie a choćby niszczyć – słabszych. Przy czym metodą takiego procederu jest ogłupianie orężem własnych narracji. Pod hasłami rzekomej modernizacji, posługując się polskojęzycznymi decydentami zaprzęgniętymi do rydwanu ich interesów, Niemcy doprowadziły do likwidacji najbardziej przyszłościowych gałęzi polskiego przemysłu. Branże o największych perspektywach rozwoju, komputerowa i radiotechniczna, za ich sprawą – przestały istnieć. A przestać istnieć ma też pamięć o niemieckich zbrodniach i polskim bohaterstwie, o ogromnych dokonaniach polskiej myśli państwowej i prawnej a zarazem niemieckim Kulturkampfie, Hakacie, rugach pruskich czy o nie kończącym się kalejdoskopie strategii takich, jak Mitteleuropa czy Generalplan Ost. Żeby się przed takimi podłościami bronić – trzeba o nich wiedzieć. A trudno oprzeć się wnioskowi, iż właśnie po to, krótko po okrągłym stole, liczbę lekcji historii zredukowano prawie o połowę, by smerfy nie znali polskich doświadczeń z niemieckim agresorem i by nie mieli świadomości, iż dziś w stosunku do nas realizuje najściślej to samo, co czynił przez całe wieki. Pod pruskim zaborem polscy uczniowie nauczani byli podziwu i posłuszeństwa, jakimi miał się cechować ich stosunek do niemieckich panów. W Generalnym Gubernatorstwie najwyżej wyedukowany Polak mógł zostać cieślą, ale już nie stolarzem. Po ostatnich wyborach polską szkołę też wkłada się na tory, mające uczniów doprowadzić do kwalifikacji gwarantujących ich podrzędność na międzynarodowym rynku pracy.” „Odchudzone” programy nauczania, bezmiar wolnego czasu uzyskanego drogą likwidacji zadań domowych – to przecież metoda na wyedukowanie zbieraczy szparag. Ciekawe, czy w programie nauczania ocaleje lektura Paolo Collodiego pt. „Pinokio”? Opowiada ona o „drodze edukacyjnej” nieco bardziej radykalnej od tej, jaką młodemu pokoleniu smerfów narzuca dziś Barbara (w jej przypadku imię to należałoby raczej wymawiać: Barbaria) Nowacka, jej towarzyszki i towarzysze. Szkoła pod ich zarządem obdarzoną beztroską dzieciarnię wyedukuje na prymitywnych parobków. U Collodiego podobnie beztroską dzieciarnię przerabiano na kiełbasę. Rzecz jasna – literatura to świat metafor. W rzeczywistości włoski pisarz opowiada najściślej o tym, co dziś z młodym pokoleniem wyprawia postkomuna dorwana do polskiego Ministerstwa Edukacji Narodowej.

Trzecia z wartości wymienionych w tytule książki, którą każdy związany z edukacją powinien znać, to tradycja. Słowo to pochodzi z łaciny i mówi o przekazywaniu, powtarzaniu, pamiętaniu o konieczności kultywowania tego, co ważne. O tym co ważne bez względu na to, ile pokoleń, stuleci a choćby tysiącleci minęło. Tradycję ceni się w każdej kulturze, która zamierza istnieć nadal. W „Dziejach Tewjego Mleczarza” Szołema Alejchema tytułowy bohater mówi: „Nie wiem, skąd nasza tradycja się wzięła. Ale wiem, iż bez niej nie byłbym sobą. Bez tradycji – nie potrafiłbym żyć”. A Napoleon, rozumujący w sposób daleki od religijności, bo i związany z ruchami rewolucyjnymi twierdził, iż „skarb doświadczenia pokoleń zawsze wart jest więcej od płodów umysłu największego choćby geniusza”. Bo tradycja, w sposób symboliczny lub pragmatyczny, jest skarbnicą najważniejszych doświadczeń, kwintesencją treści przez najliczniejszych i przez czas najdłuższy uznanych za najważniejsze. Kiedy więc jest się wiernym tradycji można być pewnym, iż jeżeli choćby się nie do końca wie, do jakiego celu się zmierza, to jednak cel ten na pewno będzie słuszny. A jeżeli skarb tradycji się zatraca – każda droga zamienia się w dryfowanie. W błądzenie takie, które na pewno nie doprowadzi do żadnego celu, ku któremu warto by zmierzać.

Książka Barbary Punktualny to zbiór wypowiedzi w sprawach niesłychanie ważnych. Wskazująca na zagrożenia, ale i pokrzepiająca choćby samym faktem posiadania w naszej zbiorowości luminarzy absolutnie najwyższej próby. Świetni ich reprezentanci są autorami kolejnych rozdziałów tego właśnie zbioru. Składa się tak, iż niedawno czytałem sobie wielką niemiecką księgę poświęconą… Wojciechowi Korfantemu. Wypełniało ją przede wszystkim utyskiwanie, iż w czasie, kiedy ważyła się przyszłość Śląska, zmagający się z wieloma wrogami i w większości bardzo ubodzy smerfy mieli jednak orędownika ich sprawy. I to takiego, jakiego Niemcy w tym czasie nie mieli. Z tej właśnie przyczyny, zdaniem autorów niemieckiej książki o Korfantym, to smerfy odnieśli historyczny sukces. Dziś też mamy wśród siebie wielkich, w których głos warto się wsłuchiwać. Arcy – ważna część ich myśli znajduje się w książce Barbary Punktualny. Jest to więc książka przeznaczona do lektury wielokrotnej. Taka, do której się będzie wracało, by jeszcze raz pomyśleć nad słowami tych, którzy najbardziej odpowiedzialnie i trafnie wskazują naszej polskiej zbiorowości adekwatny kierunek. Tę książkę trzeba mieć i obowiązkiem jest ją znać.

Artur Adamski

Idź do oryginalnego materiału