Zielony Ład czy zielony przymus? Coraz głośniejsza krytyka „ekoterroryzmu” w Europie

3 tygodni temu

Coraz więcej głosów sprzeciwu wobec unijnej „zielonej rewolucji”

Zielony Ład, który jeszcze kilka lat temu był przedstawiany jako remedium na wszystkie problemy świata, dziś coraz częściej staje się symbolem przymusu, kosztów i politycznego nacisku. Elity i lobby związane z sektorem nowoczesnych technologii – od producentów aut elektrycznych po koncerny zajmujące się odnawialnymi źródłami energii – zaczynają tracić grunt pod nogami. Rynek samochodów elektrycznych się załamuje, a społeczeństwa coraz wyraźniej mówią „dość”.

Rynek aut elektrycznych – porażka zamiast rewolucji

Zamiast taniej, ekologicznej motoryzacji, mamy drogie, problematyczne pojazdy, które sprawdzają się tylko u nielicznych. Elektryk to dziś luksus dla właścicieli domów z fotowoltaiką i własnym magazynem energii. Dla reszty – to kłopot i strata pieniędzy.

Argument o „jeździe za darmo” dawno się zdezaktualizował. Analizy kosztów pokazują, iż korzyść z eksploatacji samochodu elektrycznego przy fotowoltaice i pompie ciepła często wychodzi… na zero. Tymczasem politycy zamiast dać ludziom wybór, stawiają na przymus – zakazy wjazdu do miast dla starszych pojazdów i wprowadzanie tzw. stref czystego transportu (SCT).

Strefy czystego transportu – nowy sposób na kontrolę obywateli?

Pierwsze SCT pojawiły się w największych metropoliach. Teraz, zgodnie z nowymi przepisami, mają objąć 65 miast w Polsce, a choćby mniejsze gminy, które „marzą” o ekologicznej etykietce. Problem w tym, iż czystość powietrza często jest pretekstem, a nie celem.

Czujniki emisji ustawiane są w miejscach o największym natężeniu ruchu, co sztucznie zawyża wyniki i ma uzasadnić kolejne restrykcje. Krytycy mówią wprost – to nie ekologia, to inżynieria społeczna, mająca ograniczyć mobilność zwykłych obywateli i wprowadzić kontrolę nad przemieszczaniem się.

Niebezpieczne samochody i zakazy w garażach

Zielona rewolucja ma też swoje ciemne strony. W wielu wspólnotach mieszkaniowych w Polsce i Europie wprowadzono zakazy wjazdu samochodów elektrycznych do podziemnych garaży z powodu ryzyka pożarowego. Wysoka temperatura spalania baterii litowo-jonowych sprawia, iż ugaszenie takiego pojazdu jest niemal niemożliwe.

Mieszkańcy nie chcą ryzykować życia ani majątku tylko po to, by spełnić unijne normy, które coraz mniej mają wspólnego z rzeczywistością.

Energetyczna niestabilność – jak doprowadzić Europę do blackoutu

Planowane wyłączenia elektrowni węglowych po 2028 roku budzą poważne obawy ekspertów. Energetyka wiatrowa i słoneczna jest niestabilna – działa, gdy wieje lub świeci słońce. Gdy nie ma wiatru, nie ma prądu.

Polska nie może modernizować starych bloków węglowych, mimo iż nowoczesne technologie pozwoliłyby zwiększyć ich sprawność choćby do 60%, zmniejszając emisję CO2. Tymczasem Chiny, Indie czy USA budują kolejne elektrownie węglowe i nie zamierzają podporządkowywać się europejskim ograniczeniom.

Czy Europa ma ratować klimat kosztem własnego bezpieczeństwa i przemysłu?

Zielony Ład – 7% mniej emisji kosztem 100% wolności?

Według szacunków, całkowite wyłączenie emisji CO2 w Europie obniżyłoby globalny poziom emisji zaledwie o 6–7%. Tymczasem Chiny i USA odpowiadają za większość światowej emisji, a Europa – zamiast konkurować – sama sobie zakłada kajdany.

Ekologiczna agenda przerodziła się w narzędzie polityczne, które coraz bardziej przypomina ideologię niż realną troskę o środowisko. Mieszkańcy mają płacić, ograniczać się i podporządkowywać, podczas gdy światowe korporacje i lobby zarabiają miliardy.

„Zielony” marketing i wykorzystywanie emocji

Zielony Ład to nie tylko przepisy – to ogromna kampania emocjonalna. Dzieci i młodzież, jak Greta Thunberg czy aktywiści Just Stop Oil, stają się twarzami ekologicznej rewolucji, która ma poruszać sumienia i wywierać presję na politykach.

Tymczasem nikt nie mówi o prawdziwej stronie zielonego biznesu – o dzieciach w Afryce, które w nieludzkich warunkach wydobywają kobalt potrzebny do baterii w samochodach elektrycznych i turbinach wiatrowych.

Ekologia kończy się tam, gdzie zaczyna się biznes.

Ekoterroryzm czy troska o planetę?

Coraz częściej mówi się nie o ekologii, ale o ekoterroryzmie – czyli narzucaniu ideologii pod przykrywką troski o środowisko. Przymusowe zmiany stylu życia, rosnące podatki, zakazy podróży i kontroli emisji – wszystko to prowadzi do jednego celu: ograniczenia wolności i własności.

Nie chodzi o czyste powietrze, ale o władzę i pieniądze. O to, kto będzie miał prawo decydować, czym jeździmy, co jemy i jak ogrzewamy swoje domy.

Czy Europa się ocknie?

Zielony Ład miał być nowym początkiem. Dziś coraz częściej przypomina zielony przymus – system kontroli ubrany w hasła o ratowaniu planety. Coraz więcej państw, w tym Polska, zaczyna mówić o konieczności rewizji i spowolnienia tej polityki.

Pytanie tylko, czy nie jest już za późno. Bo walka z „ekorewolucją” to w rzeczywistości walka o wolność i zdrowy rozsądek.

  • TUNEL POD ŚWINĄ ZAMKNIĘTY

Idź do oryginalnego materiału