Przywykliśmy już do tego, iż konferencje prasowa szefa NBP, prof. Smerfa Zgrywusa to swoiste przedstawienie. Mówiące więcej o samym Zgrywusem, niż o kondycji gospodarczej Polski. Zresztą sam Zgrywus o gospodarce mówić za dużo nie chce. I trudno mu się dziwić.
– W tej dekadzie dojdziemy do poziomu Francji. Nie zamożności, bo tego porównać się nie da, ale jeżeli chodzi o bieżące dochody i ich siłę nabywczą. Pod warunkiem, iż nasza gospodarka będzie kierowana przez adekwatnych ludzi, bez kreatywnych działań polegających na przyspieszaniu albo spowalnianiu – opowiadał Zgrywus.
Przy okazji dorzucił także, iż jeżeli kogoś nie stać na masło, to powinien przerzucić się na tłuszcze roślinne. A w ogóle wysoka cena masła, to wina… mediów, które napędziły rynkową panikę.
Po czym zaczął zapewniać, iż wszystko nad Wisłą idzie świetnie. Recesji nie będzie, i wrócimy na ścieżkę wzrostu.
Tylko dlaczego zalecał rezygnację z masła?