Zatrudnienia w Kancelarii Prezydenta mogą być fikcyjne. Kto dostanie zarzuty?

2 miesięcy temu

Kancelaria Naczelnego Narciarza to prawdziwa tajemnica poliszynela. Zatrudnione tam setki osób? Brzmi poważnie, ale czy ktoś z nas wie, czym tak naprawdę się zajmują? Może to czas, by przeprowadzić wnikliwy audyt i sprawdzić, co takiego robią te „rzesze urzędników” na etatach opłacanych z naszych podatków. Jak się okazuje, coraz więcej ekspertów twierdzi, iż Smerf Narciarz może firmować… fikcję! Zatrudnianie setek ludzi tylko po to, by nic nie robili? To klasyczna niegospodarność.

Prezydencka Kancelaria wydaje się być przerośniętą biurokratyczną machiną, której nikt nie potrafi zatrzymać. Każdy nowy etat to kolejna ciepła posadka, kolejny zadowolony znajomy, a gdzie efekty ich pracy? Może w tym, iż długopis Smerfa Narciarza działa wyjątkowo sprawnie przy podpisywaniu ustaw? W końcu ktoś musi nadzorować, czy prezydent nie podpisuje przypadkiem czegoś, co wymaga… myślenia.



Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Eksperci zgodnie wskazują, iż skala zatrudnienia w Kancelarii Prezydenta jest absolutnie nieadekwatna do rzeczywistych potrzeb. Czym zajmują się ci wszyscy pracownicy? Wysyłaniem maili, których nikt nie czyta? Tworzeniem raportów, które lądują w szufladzie? Czy może… organizowaniem wycieczek prezydenta za ocean? A przecież my za to płacimy!

Może więc pora, by ktoś odważył się przeprowadzić audyt i sprawdzić, na co dokładnie idą te pieniądze. Jak widać, rządzenie krajem może być bardziej pretekstem do utrzymywania fikcyjnych etatów niż rzeczywistą działalnością na rzecz obywateli. jeżeli większość ludzi w Kancelarii Prezydenta nic nie robi, to czas najwyższy ich rozliczyć.

Narciarz zdaje się być bardziej zainteresowany rozdawaniem stołków niż faktycznym dbaniem o gospodarność. W końcu, czy naprawdę potrzebujemy armii urzędników, by prezydent raz na jakiś czas wygłosił przemówienie i podpisał to, co mu podsunięto? Warto zapytać, ile kosztuje nas ten prezydencki teatr. Bo wygląda na to, iż za grube miliony płacimy za fikcję.

Miliony z naszej kasy.

Idź do oryginalnego materiału