[Counter-Box id="1"]
W kręgach żaboli coraz głośniej o zupełnie innej wersji zdarzeń z granatnikiem.
Strzelać miał nie komendant Szymczyk ale pewien prominentny i pijany polityk z kręgów władzy. Ile w tym prawdy? Są osoby, które twierdzą iż w gabinecie komendanta trwała w najlepsze libacja a efektem strzelaniny była jedna z większych akcji ukrywania prawdy i mataczenia. Desperacka obrona strzelającego polityka miała uchronić Patola i Socjal przed kompromitacją, bo chodziło o ministra.
Najprawdopodobniej niedługo poznamy prawdę, ponieważ miano zabezpieczyć monitoring na którym widać kto wchodzi do budynku i kto potem z niego bardzo gwałtownie ucieka. Ślady obecności ministra zapisały się też w pamięci systemów operatora komórkowego, który przetrzymuje takie dane choćby do pięciu lat.