Zamieszkały wspólnie, by zmniejszyć koszty. „Nie muszę kupować 2 ton węgla”

2 miesięcy temu

Ten rybnicki eksperyment miał potrwać „do pierwszej kłótni”, a trwa już prawie dwa lata. Trzy seniorki z Rybnika zamieszkały razem w wyremontowanym lokalu komunalnym. Pomysł powstał, by wspierać wdowy, które mają problem z utrzymaniem domów. Ich mieszkania i domy często bywają zbyt duże dla jednej osoby, nieocieplone, ogrzewane kopciuchami, „kozami” i najgorszej jakości paliwem. Wspólne mieszkanie odpowiada również na inne potrzeby.

Seniorki z Rybnika zdecydowały się zostawić swoje poprzednie zimne domy, godząc się na wspólne zamieszkanie. Ich nowy lokal jest przystosowany do osób poruszających się na wózku, ma dwuosobowe pokoje, wspólny salon oraz w pełni wyposażoną łazienkę i kuchnię. Mieszkanie jest ogrzewane gazem.

Są niczym rodzina. Jak widać, zbudowały silne, wspierające więzi. Na zdjęciu są ze swoją opiekunką. Fot. K.T.
  • Czytaj także: Tu już „ni ma gańby”. Śląskie miasto liderem walki ze smogiem

Wdowie domy wykluczają na wiele sposobów. Rybnik ma na to radę

– Na Śląsku są duże domy, często zbudowane jako wielorodzinne, a w których nagle zostaje samotna, starsza pani. Mąż umarł, dzieci się wyprowadziły. Jest wielki dom. Nie opłaca się go jednak termomodernizować. Te osoby nie mają pieniędzy, żeby go ogrzać, dostosować do nowych przepisów. A dostają propozycję ciepłego mieszkania w centrum. Dobrze by było, gdyby eksperyment udało się kontynuować w szerszej skali – mówi nam Emil Nagalewski z Polskiego Alarmu Smogowego i CRIS.

Katarzyna Tofińska, pracownica socjalna i opiekunka mieszkania, opowiedziała SmogLabowi o pomyśle. – Mieszkanie jest pomostem między samodzielnym mieszkaniem a domem pomocy społecznej. Chcemy, żeby panie jak najdłużej były w tym środowisku domowym, ale miały z tyłu głowy, iż jest pomoc i wsparcie. Nie mogłam do tego podejść jak urzędnik. To są moje trzy babcie.

To nie tylko walka z ubóstwem energetycznym, ale również zapobieganie samotności i wyeliminowanie poczucia opuszczenia. Seniorki są ze sobą także bardzo zżyte. Dwa lata temu jeszcze się nie znały. Dziś nazywają się wręcz siostrami.

W jakich lokalach mieszkały wcześniej i co było ich największym problemem?

Pani Maria: Nie było się nad czym zastanawiać!

– Mieszkałam w domu jednorodzinnym, na wysokim parterze. Było bardzo zimno, moje warunki cieplarniane były bardzo trudne. Do ogrzewania trzeba było przynieść węgiel, strasznie drogi, a mam małą emeryturę. Jeździłam już na wózku, bo moje nogi wysiadały. Od zimna było gorzej. Starsi potrzebują ciepła – tłumaczy Maria Korga.

Przyjechała do Ośrodka Pomocy Społecznej, żeby założyć Kartę Dużej Rodziny. Tam poznała panią Katarzynę. Przy następnej wizycie dostała propozycję zamieszkania w lokalu senioralnym.

– Pani Kasia powiedziała, iż na pewno będzie mi tam ciepło, bo jest gaz. Pomyślałam, iż się przeprowadzam. Nie było się nad czym zastawiać. Co trzy to nie jedna. Pewnie, iż trzeba iść na kompromisy. To mieszkanie to jest coś wspaniałego. Jest cieplutko. Mogą przyjść do nas dzieci, przyjechać na przyjęcie, nie ma żadnych zakazów. Dajemy sobie radę z opłatami. Ja już nie muszę kupować 2 ton węgla i jeszcze do drzewa dokładać pieniędzy. Finansowo jest lepiej.

Przyznaje, iż teraz jest jej bardzo dobrze: ciepło, jak w rodzinie, a jednocześnie pod opiekuńczym skrzydłem pracownicy socjalnej.

– Jeszcze się staramy być samodzielne, ale jedna drugiej pomaga – dodaje pani Maria.

Tę samodzielność ułatwia im wspólne mieszkanie.

– Na tym polega nasze wspólne życie, a w domu jest się skazanym na siebie samego. Mamy tu wszystkie akcesoria: chodzik, wózek inwalidzki, kule, laski.Mamy tu pomoc – panią Torfińską. Ja mówię, iż to jest moja córunia.

Pani Felicja: Koszty wynajmowanej kawalerki były ogromne. Potrzebowałam pomocy

– Mieszkałam w bloku w wynajmowanej kawalerce. Chorowałam, potrzebowałam pomocy, ale też rozmowy, towarzystwa – opowiada Felicja Wolny.

Koszty najmu były wysokie. W trakcie lockdownu, w ramach akcji pomocy seniorom, trafiła do niej pani Katarzyna. Zaczęły rozmawiać o mieszkaniu senioralnym, które było wtedy w przygotowaniu.

– My – dwie Fele i Krysia wprowadziłyśmy się w maju 22 r., a Marysia w październiku 22 r. – relacjonuje.

„Komu by się nie podobało?”

Pani Felicja mieszkała w Popielowie. Jej dom miał już prawie 200 lat i wymagał generalnego remontu, na który nie mogła sobie pozwolić.

– Trzeba było robić dach. Tam nie było jak mieszkać. Domu Seniora w Popielowie oddelegował mnie tutaj i zapytał, czy podoba mi się to mieszkanie. Komu by się nie spodobało? Mamy tu wszystko – od łyżeczki do zmywarki. Każda ma swój kąt. Razem robimy sobie śniadania. Ja przez 40 lat pracowałam jako suwnicowa, ale mam niską emeryturę – opowiada Felicja Berger.

W domu rodzinnym nie było jej stać również na zakup węgla.

– To już była ruina. Pani Felicja zbierała chrust, ogrzewała dom kozą. Gotowała na kuchni węglowej. Te warunki były uwłaczające na dzisiejsze czasy – tłumaczy nam opiekunka socjalna.

Była z nimi jeszcze pani Krysia, która wcześniej mieszkała w zimnej, wilgotnej suterenie. Wprowadziła się do mieszkania senioralnego, ale jej stan zdrowia pogorszył się po kolejnej operacji. Zrezygnowała, bo ze względu na stan zdrowia wymaga całodobowej opieki.

Seniorki postanowiły wziąć udział w eksperymencie. Mieszkanie jest ciepłe, ale też wygodne. Fot. K. Torfińska

Co zmieniło się na lepsze? Czy sytuacja materialna seniorek się poprawiła, odkąd zamieszkały razem?

Odpowiedź na potrzeby sieniorek, ale i miasta

Kamienica mieści się w centrum Rybnika przy ul. Chrobrego. Mieszkanie ma 86 m2, jest przystosowane do potrzeb osób niepełnosprawnych. Ma też taras, na którym seniorki wypoczywają w okresie letnim. W tym samym budynku znajdują się też 2 mieszkania chronione, czyli dla osób w trudnej sytuacji życiowej. Poza tym jest tam 6 mieszkań komunalnych.

– Za każdy ośrodek wsparcia musi być jakaś opłata uchwalana uchwałą rady miasta. My jako OPS nie uiszczamy czynszu, tylko pokrywamy wszystkie opłaty. W mieszkaniu senioralnym ta kwota to jest procent od dochodu pań, ale nie może przekraczać średniego miesięcznego utrzymania mieszkania – wyjaśnia Torfińska.

Urzędniczka zapytana przez SmogLab podaje koszty utrzymania tego mieszkania: energii, wody, ogrzewania, wywozu odpadów. – W tamtym roku było to ok. 1180 zł miesięcznie. Kwota została podzielona przez liczbę lokatorek. Ostateczny koszt miesięczny dla jednej seniorki to niecałe 300 zł. Dla porównania – pobyt w Miejskim Domu Pomocy Społecznej 2 lata temu kosztował 4 tys. zł miesięcznie. Dziś opłata wynosi już 6 tys. zł. – Miasto wydaje milionowe kwoty na osoby starsze w DPS-ach. Szukaliśmy więc rozwiązania, bo mamy społeczeństwo starzejące się.

Budynek w innowacyjnej formie (z blaszanych kontenerów) ma rekuperację, klimatyzację i ogrzewanie gazowe. Starą, tradycyjną cegłę od frontu odnowiono. – Od strony podwórza jest nowoczesna elewacja. Remont kosztował 6 mln zł, przy czym całą kwotę pozyskano z funduszy unijnych – mówi nam pracownica socjalna.

Jedna wielka rodzina. Seniorki są szczęśliwe

– Ówczesny wiceprezydent Rybnika, teraz już senator, Piotr Masłowski, odegrał tu dużą rolę. Podczas akacji zgłaszania źródeł ciepła do CEEB (Centralna Ewidencja Emisyjności Budynków – przyp. red.) urząd wyszedł naprzeciw seniorom, którzy mogli przyjechać do Urzędu Miasta po pomoc w ich wypełnieniu. Było bardzo dużo telefonów od seniorek, wdów zamieszkałych samotnie. One zostały same na dużych metrażach, mają problem z opłatami za opał, przyniesieniem węgla do domu itp. Wiceprezydent nam to zgłosił – opowiada pani Torfińska.

W związku z tym miasto postanowiło odpowiedzieć na potrzeby samotnych wdów. Na pewnym etapie było już wiadomo, iż mieszkanie senioralne będzie do dyspozycji.

– Każda z nich wiedziała, na co się pisze. Ja nie ukrywałam, iż to jest eksperyment i sama nie wiem, czy po miesiącu wspólnego mieszkania się nie rozejdą. To są 3 charaktery, 3 różne doświadczenia życiowe – dodaje.

Nad tym lokalem znajduje się mieszkanie dla kobiet z dziećmi. Takich, które opuściły dom samotnej matki. Rybnik zakłada stworzenie „co-housingu pokoleniowego”. Ma polegać na wsparciu na linii samotne matki z dziećmi-seniorki. Chodzi także o pomoc w domowych obowiązkach, z którymi emerytki sobie nie radzą. Ważniejszym wymiarem będzie jednak budowanie relacji między trzema pokoleniami. Tak, aby seniorki poczuły więź z młodymi kobietami i ich dziećmi. Zadziałać ma to również w drugą stronę. Rozwiązanie to pełnić funkcję kontaktów na miarę tych rodzinnych.

Zdjęcie tytułowe: K. Torfińska

Idź do oryginalnego materiału