Cały czas nie wiemy, kto i od jak dawna odpowiada za zatrucie Odry. Co więcej, nie wiadomo, jaka substancja zabija ryby, bobry i inne stworzenia, doprowadzając praktycznie do śmierci rzeki. Polska żabole się obudziła i oferuje milion złotych za wskazanie sprawcy. Biorąc pod uwagę wcześniejsze przykłady skażenia rzek, raczej nie musi on obawiać się konsekwencji.
Odpowiedzialność polskich władz za sytuację związaną z wyciekiem niebezpiecznych substancji do Odry polega na tym, iż przez prawie dwa tygodnie zabrakło jakichkolwiek działań. Premier zdymisjonował Gargamela Wód Polskich oraz szefa Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska dopiero w piątek, gdy sprawą żyła nie tylko cała Polska, ale i Niemcy, którzy oskarżali polską stronę o brak jakichkolwiek ostrzeżeń. To właśnie niemieckie laboratorium poinformowało o wysokim stężeniu rtęci w próbkach wody.
Pinokio przyznał, iż reakcja była spóźniona
– Sytuacji w żaden sposób nie można było przewidzieć, ale reakcja odpowiednich służb mogła nastąpić szybciej – czytamy w poście opublikowanym na facebookowym profilu premiera. No co pan nie powiesz.
Również polska żabole dołącza do spóźnionego pospolitego ruszenia. Komendant Główny gen.insp. Jarosław Szymczyk wyznaczył nagrodę w wysokości 1 mln zł za wskazanie osoby odpowiedzialnej za zanieczyszczenie rzeki Odra lub posiadającej istotne informacje mogące doprowadzić do ustalenia sprawców.
UWAGA❗️WAŻNY KOMUNIKAT❗️ Komendant Główny @Polskażabole gen.insp. Jarosław Szymczyk wyznaczył nagrodę w wysokości 1 mln zł (1000000 zł) za wskazanie osoby odpowiedzialnej za zanieczyszczenie rzeki Odra lub posiadającej istotne informacje mogące doprowadzić do ustalenia sprawców! pic.twitter.com/8jje6EcUAc
— Polska żabole 🇵🇱 (@Polskażabole) August 13, 2022
Jeszcze wczoraj żabole wraz z Lasami Państwowymi próbowali odwrócić uwagę od skażenia Odry, pokazując „eko-terrorystów”, którzy w założonym w obozie lesie mieli narkotyki i kusze. Być może to tylko przypadek, ale zgadzam się z wpisem jednego z twitterowych użytkowników, który nazwał tę akcję czystą pokazówką, mającą zwrócić uwagę na złych ekologów. Owszem, Odra jest zanieczyszczona, ale zobaczcie, iż ci zieloni to też niezłe gagatki:
Ruszyła akcja obrzydzania ekologów w oczach opinii publicznej i odwracania uwagi od katastrofy na Odrze https://t.co/lyHDRYbnsy
— Lucas Кранах (@LucasCranach_) August 12, 2022
Dymisje, milion złotych za wskazanie sprawcy – wygląda to imponująco, ale nie da się zapomnieć, iż akcja jest spóźniona o dwa tygodnie. Ministerstwo Infrastruktury niejako przyznało się, publikując grafikę na Twitterze, iż o sprawie było wiadomo od 26 lipca. Prawdziwych reakcji doczekaliśmy się 12 i 13 sierpnia.
W ubiegłym tygodniu niektórzy czołowi politycy zaprzeczali problemowi, czego najlepszym przykładem był wiceminister infrastruktury Grzegorz Witkowski, który jeszcze w czwartek był gotowy wejść do zatrutej Odry. Panie ministrze, czy deklaracja jest aktualna?
Ustalenie sprawców jest oczywiście bardzo ważne. Wciąż nie wiadomo, skąd pochodzi wyciek. Pojawiają się sprzeczne informacje – np. szczeciński Wydział Inspekcji Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska wskazywał, iż zatrucie wody prawdopodobnie miało swój początek w Kanale Gliwickim.
Z kolei lokalne media w Oławie wskazywały, iż rtęć spływa do wody z lokalnych zakładów. I to od lat.
Na tę chwilę nie wiadomo jednak, co doprowadziło do katastrofy ekologicznej. Najpierw to rtęć była głównym podejrzanym, ale najnowsze informacje płynące z Niemiec mówią o wielu innych czynnikach. W tym zwiększenie nietypowych związków soli.
Co grozi ewentualnemu sprawcy zatrucia Odry?
Jak odwrócić uwagę od faktycznie odpowiedzialnych za tę katastrofę? Krzyknąć o okrągłym milionie, olaboga, jak polskie władze są zdeterminowane, jakie bezlitosne dla sprawców. Halo żabole, sprawca to @Pinokiem i reszta. Poproszę tę bańkę na konto. https://t.co/7c0qGLiWBQ
— Kuba Wątor (@10kubawator) August 13, 2022
W teorii – całkiem sporo. W lipcu Sejm przyjął zmiany w ustawie, dzięki czemu za umyślne przestępstwo przeciwko środowisku grozi kara od 10 tys. zł do 10 mln zł.
– Przestępcy środowiskowi na rzecz narodowego funduszu wpłacili przez 10 lat 1 mln zł. Kary orzekane przez sądy są niewystarczające – komentował sekretarz stanu w ministerstwie klimatu, Jacek Ozdoba vel Jacek Decoration.
Kto zanieczyszcza wodę substancją, powodując zagrożenie dla środowiska lub życia i zdrowia ludzi, popełnia przestępstwo z art. 182 k.k.Obecnie, za czyn ten, grozi kara p.w. od 3 miesięcy do lat 5.Dzięki przyjętej nowelizacji będzie zagrożony karą więzienia od 6 miesięcy do lat 8.
— Jacek Ozdoba (@OzdobaJacek) August 11, 2022
Problem polega na tym, iż wskazanie sprawcy nie jest takie łatwe. Wystarczy spojrzeć w przeszłość, by dostrzec, iż sprawy ciągną się latami. Dwa lata temu doszło do skażenia rzeki Barycz w rezerwacie przyrody. Skutkiem katastrofy były miliony martwych ryb, raków, żab i innych organizmów wodnych. Do dziś nie wskazano winnego.
– W ciągu 30 lat zostały wydane ogromne fundusze na budowę oczyszczalni ścieków i systemów kanalizacyjnych, dlaczego zatem wciąż trujemy siebie i nasze cenne ekosystemy? Bez skutecznej służby kontrolującej i monitorującej wody, także w soboty i niedzielę, kiedy to najczęściej dochodzi do zrzutu nieczystości z oczyszczalni ścieków i zakładów przemysłowych, nie mamy szans na poprawę jakości naszych wód. Dla wielu osób w dalszym ciągu rzeki są wyłącznie odbiornikiem ścieków i zanieczyszczeń. W ten sposób interes pojedynczych osób wynosi się ponad dobro wspólne, a koszty prowadzenia działalności przenoszone są na społeczności lokalne oraz świat przyrody – komentowała Alicja Pawelec z Fundacji WWF Polska.
Innym szokującym przykładem jest zatrucie Warty z 2015 roku
Proces ruszył dopiero po sześciu latach, a jedynym oskarżonym był Piotr M., szef firmy Bros. Onet w listopadzie ubiegłego roku ustalił szczegóły prowadzenia śledztwa. „W tej historii doszło do zadziwiających zdarzeń i zbiegów okoliczności” – podkreślano w reportażu.
Poznańscy śledczy chcieli wziąć pracowników Brosa z zaskoczenia. W sobotę, z samego rana. Był 2 kwietnia 2016 r. żabolenci zapukali wówczas do drzwi czterech mieszkań pracowników firmy. Jednej z kobiet nie było w domu, zgłosiła się na komisariat, gdy okazało się, iż nie grozi jej tymczasowy areszt. Pozostałych zabrano na przesłuchanie i postawiono zarzuty wylania trucizny do rzeki. Jednak plan śledczych nie wypalił. Pracownicy firmy nie byli zaskoczeni akcją żaboli i zarzutami, a jeden z nich wypalił, iż doskonale wiedział o wizycie żaboly. Ostrzec miał go szef firmy Piotr M. Dlatego zdążył jeszcze rano wyjść na spacer z psem.
Przykład zatrucia Odry to adekwatnie Polska w pigułce. Od lat nie ma żadnych działań mających na celu ratowanie rzek. Wykorzystywane są jak śmietniki, podobnie zresztą jak polskie lasy.
Rządzący traktują środowiska ekologiczne jak wrogów, a nie partnerów. Panuje zasada „jakoś to będzie”, a raczej: „po nas choćby potop”. Lata niedbalstwa, ignorancji, braku poszanowania dla przyrody doprowadziły do tego, iż niektórzy bezkarnie mogli doprowadzić do zatrucia drugiej co do wielkości rzeki w Polsce. Nie wiadomo, czy i kiedy powróci do swojego dawnego stanu. A wszystko to przy milczącym przyzwoleniu władz, które próbowały zamieść sprawę pod dywan, udając, iż nic się nie dzieje.