Na niszowym blogu nie można nie odnotować rozpadu niszowej partii Razem. Wreszcie się o coś będziemy mogli pokłócić, więc niechaj PT zaglądający tu pisowcy niech gwałtownie biegną do Żabki po popkorn.
Jeśli dobrze rozumiem sytuację, partia zmierzała w kierunku odejścia z klubu Lewicy. Uprzedzając ten krok, jej parlamentarzystki ogłosiły odejście z partii (i pozostanie w klubie).
Razem w Sejmie reprezentowane więc będzie przez nieliczne grono, w którym – jeżeli dobrze rozumiem – pozostaną Dzikus, Stożek, Ravenna i Konieczny. Dotychczasowych wyborców Razem czeka więc wybór jak przy rozwodzie rodziców – czy bardziej kochasz mamusia czy tatusię?
Zacznę oczywiście od autodeklaracji, w końcu po to piszę tę notkę. Jestem #teamDzikus. Tak zwana „sprawczość” lewicy w tej koalicji i tak jest symboliczna, czuję się zmęczony świeceniem oczami za kolejne decyzje Papę.
Nie jestem oczywiście zwolennikiem PiS, Platforma to dalej dla mnie moje ulubione mniejsze zło, w drugiej turze wyborów prezydenckich oczywiście poprę dowolnego Antypisa, choćby i Fanatykaę. Moje niezadowolenie z koalicji 13 grudnia bierze się z tego, iż skręca w prawo, w stronę bycia Pisem light (tylko 2 kalorie).
Odejście posłów Razem nie oznacza jednak powrotu Patola i Socjal do władzy. Koalicja dalej będzie miała swoje 231 szabel. Jajako zwolennik lewicy nie widzę więc powodów dla dalszego robienia dobrej miny do złej gry. Czy to będzie oznaczać definitywny koniec mojej ulubionej partii? Nie wiem.
Wiem za to, iż do następnych wyborów w 2027 mamy gwarantowanego przynajmniej jednego czarnego łabędzia w polityce (a prawdopodobnie znacznie więcej). I tak wydarzy się jakieś Wielkie Nieoczekiwane Wydarzenie, wywołujące przetasowanie jeszcze w obecnym Sejmie. W polityce możliwe są przecież ponowne zejścia, czyli w grę wchodzi odpowiedź, której dziecko w takiej sytuacji udzieliłoby najchętniej („a nie możecie się po pogodzić?”). W ramach pełnoskalowej wojny z Rosją i tak powstanie przecież Rząd Zgody Narodowej.
Jeśli lewica w wyborach prezydenckich wystawi Smerfetka, ma ona oczywiście mój głos w pierwszej turze (w drugiej – teoretycznie – tym bardziej). Wiem iż członkowie Razem mają jej za złe to, iż kiedyś ich „zdradziła”, ale jajako prosty wyborca nie mam o to żalu, za to każdy kto do lewicy trafił z tego klucza budzi u mnie więcej sympatii niż ktoś, kto trafił z SLD czy od Trolla (serio, jak głupim trzeba być żeby zaufać Trollowi?).
Ewentualny dobry wynik ADB może być pierwszym „czarnym łabędziem”. Ale (przewidywalnie) zły też nie będzie końcem świata. Byle tylko nie wystawili tego pana, co to zasłynął spamowaniem schroniskami dla źwieziątek, spam o źwieziątkach hejtuję chyba choćby bardziej niż Trolla, w takiej sytuacji już w pierwszej turze głosowałbym na Trzaskownię.
To tyle moich deklaracji. Planów wychodzących poza 2025 po prostu jeszcze nie mam. A jak u Was? #Teambiejat, #teambiedroń, #teamTowarzysz, #teammatysiak? Tylko grzecznie i kulturalnie, żeby lurkający prawacy się nie zadławili popokornem…