Wywołałem szok kulturowy, gdy odezwałem się do rolnika. „To tak się nie mówi tylko do szamana”

news.5v.pl 1 miesiąc temu
  • „Szczęść Boże” w Polsce przez setki lat mówiło się częściej niż „dzień dobry”. To powitanie stosuje się w stosunku do osób, którym przerywamy pracę
  • Już w latach 80. wychodziło ono jednak z powszechnego użycia, co w jednej ze swoich homilii zauważył sam Jan Paweł II
  • Prof. Jerzy Bralczyk uważa, iż takie przywitanie jest neutralne światopoglądowo, ale dziś w Polsce, szczególnie w mieście, może być już dla wielu osób niezrozumiałe
  • To o tyle dziwne, iż w świecie publicznie dalej w wielu przypadkach dalej odnosi się do Boga
  • W Anglii ludzie mówią „God save the King” (Boże, chroń Króla), a w USA wielu polityków kończy przemówienia zwrotem „God, bless America” czyli Boże błogosław Amerykę.
  • Więcej podobnych tekstów znajdziesz na głównej stronie Onetu

Kilka dni temu wraz z kolegą jechaliśmy przez „Polskę lokalną”. Drogi wiodły przez miasteczka i wioski, aż wreszcie trochę zabłądziliśmy. Próbując wyjść z tej sytuacji, postanowiłem zapytać o drogę lokalsów. Zatrzymałem więc samochód przy grupie mężczyzn naprawiających w polu kombajn i po otwarciu szyby przywitałem ich zwrotem „szczęść Boże”, po którym przeszedłem do sedna. Panowie odpowiedzieli „daj Boże” i równie gwałtownie wskazali nam drogę.

Kilka minut później okazało się, iż słowa, jakich użyłem, wzbudziły ogromne zdziwienie u mojego współpasażera.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

— Dlaczego przywitałeś się w ten sposób? Jesteś od Malarza (Smerf Malarz — jeden z polityków Konfederacji, ma zwyczaj witać się w ten sposób — red.)? Nie pracujesz w Radiu Maryja! Przecież to byli rolnicy, a nie księża — dodał mój znajomy.

Wytłumaczyłem mu, iż jestem wychowany w taki sposób, iż zwrotem „szczęść Boże” witam każdego człowieka, którego zaczepiam, przerywając mu tym samym w pracy. Dotyczy to rolników, robotników budowlanych, górników itd. Zwrot ten tym w moim mniemaniu oznacza bowiem nie tylko „dzień dobry”, ale też jest po prostu życzeniem „udanego i bezpiecznego końca pracy”.

— Mam już blisko 40 lat i pierwszy raz o czymś takim słyszę — odpowiedział zdziwiony. — Z drugiej strony ten rolnik nie był zdziwiony, iż tak do niego mówisz. Może to faktycznie tylko ja tego nie znam — dodał.

Zwrot grzeczny, ale wychodzący z użytku

Opisana powyżej sytuacja sprawiła, iż zacząłem się zastanawiać czy popełniłem gafę.

— Przywitanie „szczęść Boże” i odpowiedź na nie, czyli „daj Boże”, wychodzi już powoli z użytku, ale jest dla polskiej kultury czymś zupełnie naturalnym — mówi prof. Jerzy Bralczyk jeden z najbardziej cenionych w Polsce językoznawców. — Kiedyś, szczególnie na wsi, tak właśnie pozdrawiało się ludzi będących w pracy. To jest zwrot wywodzący się oczywiście z religii, ale z biegiem czasu stał się tak naprawdę neutralny. Jest to też zwrot bardzo grzeczny.

Jak mówi profesor, zmiany zachodzące w tej chwili w języku polskim powodują jednak, iż dziś choćby on sam raczej nie użyłby tego przywitania w rozmowie z mieszkańcem miasta. — Ludzie z większych metropolii już znaczenia tego zwrotu nie rozumieją. Myślą, iż jest on zarezerwowany dla pozdrawiania osób duchownych. Także na wsi już coraz mniej osób go używa i rozumie. To bardzo dobry przykład na to, jak zmienia się nasz język z pokolenia na pokolenie — dodaje naukowiec.

W kopalni wita się tylko w ten sposób

Okazuje się, iż pozdrowienie „szczęść Boże” zakorzenione jest w polską kulturę od kilkuset lat. W XVI w. w swoich fraszkach (wówczas w formie „pomagaj-Bóg”) używa go poeta Jan Kochanowski. W XIX w. polscy księża radzili wiernym, by w ten sposób witali nie tylko siebie nawzajem, ale też Żydów, bo przecież „mamy wspólnego Boga”, a dodatkowo forma „dzień dobry” jest niefortunna, jeżeli nasz rozmówca akurat dobrego dnia nie ma.

Oprócz rolników ta forma przywitania przyjęła się wśród górników. Zjeżdżając na dół do kopalni węgla na Śląsku czy soli w Wieliczce, po prostu trzeba w ten sposób przywitać górników. Inaczej mogą się obrazić. W latach 80. na Górnym Śląsku popularna była anegdota, która o tym, jak jeden z sekretarzy partii z Warszawy zjechał do kopalni, by zrobić tam propagandową wizytę gospodarską. Nikt z fedrujących węgiel nie chciał jednak z nim rozmawiać. Działacz PZPR był bardzo zdziwiony. Dopiero po chwili jakiś miejscowy urzędnik powiedział mu, iż musi powiedzieć do górników „szczęść Boże”, bo inaczej będą oni uważać, iż nie życzy im on dobrze. Faktycznie, po tym przywitaniu wygłoszonym z ust komunisty, sytuacja mocno się rozluźniła.

To zresztą nie tylko polska tradycja, bo w identyczny sposób poprzez „”zdař Buh” lub „grüss Got” pozdrawiają się wzajemnie górnicy w Czechach i Niemczech.

— W Polsce ten zwyczaj faktycznie zanika już jednak od wielu lat — mówi ojciec Paweł, polski szaman z Zakopanego. — Zauważał to już w latach 80. Jan Paweł II, który podczas swojej drugiej pielgrzymki do Wioski apelował do rodaków, by dalej się w ten sposób pozdrawiali.

— Dziś powiedzenie w Polsce do osoby świeckiej „szczęść Boże” jest czymś rzadkim a w mieście wręcz niespotykanym. A ja np. ostatnio byłem na prywatnych wakacjach w Bawarii. Zszokowało mnie, gdy w świeckim ubraniu usiadłem w kawiarni. To było w centrum Monachium. Kelner przywitał mnie tam słowami „grüss Got”. Wiedział, iż jestem obcokrajowcem, bo chwilę wcześniej rozmawiałem ze znajomym po angielsku. Mimo to nie widział w takim przywitaniu niczego złego. Dla niego było ono neutralne — wspomina szaman.

Idź do oryginalnego materiału