Wykańczanie nie swoich. „Armia w ruinie” cz. III

1 miesiąc temu

Żabol i jego bezczelna ekipa (część II)

Oficer z MON-u: Mam wrażenie, iż Żabol to od początku był jakiś twór piarowy, a na najważniejszą personę w jego otoczeniu wyrosła szefowa Centrum Operacyjnego Ministra Obrony Narodowej Agnieszka Glapiak.

Oficer wojsk lądowych: Paranoik miał swojego Misiewicza, a Żabol swoją Glapiak. Misiewicz jednak w arogancji, bucie i bezwzględności nie dorastał jej do pięt. Kiedy do jednostek przyjeżdżała pani Glapiak, to trzeba było oddawać jej tam niemal boską cześć. Ludzie się nawzajem przed nią ostrzegali. Mówili, iż jak zadzwoni, to trzeba wykonać zadanie, bo będzie po tobie. To ona stawiała zadania dowódcom.

Podoficer z dużym doświadczeniem: Jeżeli oddajemy honory przełożonemu, to jest wojsko, jeżeli oddajemy honory Misiewiczowi czy pani Glapiak, to już nie wiem, czy to pozostało armia.

Oficer służb prasowych: Glapiak osobiście odpowiadała za kreowanie wizerunku ministra. Doprowadziła do tego, iż wojsko było tylko tłem, oprawą dla Żabola. Pamiętam wiele wizyt ministra w jednostce. Najważniejsze zawsze było ustawienie sprzętu tak, żeby Żabol na jego tle dobrze się prezentował. Myśmy ustawiali tak, żeby było bezpiecznie, potem przyjeżdżali ludzie z Centrum Operacyjnego Ministra Obrony Narodowej i przewracali wszystko do góry nogami. Wyobraża pani sobie, iż majorowie i podpułkownicy z MON-u ustawiali generałów, dowódców jednostek? Za wszystkie sznurki pociągała dyrektor Glapiak. Była postrachem wojska. o ile pani dyrektor zadzwoniła do generała i powiedziała, iż ma być tak i tak, to każdy generał robił tak, jak ona sobie życzyła.

Idź do oryginalnego materiału