„Nawet jeżeli Partia Wolności Geerta Wildersa wygra wybory, trudno sobie wyobrazić, by zdołała utworzyć rząd – po prostu brakuje jej potencjalnych koalicjantów. Wtedy najważniejsze stanie się, kto zajmie drugie miejsce”, mówi w rozmowie z EURACTIV.pl dr Janos Prins z Uniwersytetu w Maastricht.
Zuzanna Miernik, EURACTIV.pl: Jak wygląda holenderski system wyborczy i dlaczego tak trudno jest tam stworzyć większościową koalicję?
Dr Janos Prins: Holenderski system polityczny opiera się na jednookręgowej reprezentacji proporcjonalnej. Jutro wszyscy uprawnieni wyborcy otrzymają identyczne listy z tymi samymi partiami i kandydatami. Każdy wskazuje jednego konkretnego kandydata, a następnie oblicza się rozkład mandatów. zwykle potrzeba około 70 tysięcy głosów, aby zdobyć jeden z 150 mandatów w drugiej izbie parlamentu (niderl. Tweede Kamer) – głównej izbie ustawodawczej.
Choć system jest proporcjonalny, głosy na poszczególnych kandydatów mogą zmienić kolejność na liście. Ktoś z 25. miejsca może dostać się do parlamentu, jeżeli uzyska wystarczająco dużo głosów preferencyjnych. To czyni system przejrzystym, ale również bardzo rozproszonym.
Próg wyborczy jest niski, więc w parlamencie zasiada w tej chwili 17 ugrupowań – to bardzo dużo. Koalicje są więc niemal zawsze konieczne: aby zdobyć większość 75 mandatów, potrzeba co najmniej czterech lub pięciu partii.
Które partie mają realne szanse i jakie są możliwe scenariusze koalicyjne?
Według obecnych sondaży kilka partii może zdobyć ponad 20 mandatów. Wśród nich jest Partia Wolności (PVV) – prawicowo-populistyczne ugrupowanie Geerta Wildersa. W istocie trudno ją nazwać partią w demokratycznym sensie, bo Wilders jest jej jedynym członkiem – to raczej komitet wyborczy z kandydatami wystawionymi w jego imieniu.
Kolejne ugrupowania to Partia Pracy (PvdA) oraz Apel Chrześcijańsko-Demokratyczny (CDA) – obie mogą liczyć na ponad 20 mandatów i prawdopodobnie odegrają kluczową rolę w negocjacjach koalicyjnych.
Niestabilność, jaka miała miejsce w ostatnich latach. była bezpośrednio związana z PVV Wildersa. Po raz pierwszy partia ta weszła do rządu i natychmiast stała się czynnikiem destabilizującym. Większość ugrupowań zapowiedziała więc, iż nie będzie z nią współpracować. Dlatego choćby jeżeli PVV wygra wybory, trudno sobie wyobrazić, by zdołała utworzyć rząd – po prostu brakuje jej potencjalnych koalicjantów.
Wtedy najważniejsze stanie się, kto zajmie drugie miejsce. jeżeli będzie to PvdA i Frans Timmermans, były wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej, kraj może obrać kierunek centrolewicowy. jeżeli zaś drugie miejsce przypadnie CDA Henriego Bontembala, wówczas prawdopodobna będzie koalicja centroprawicowa.
Partia Ludowa na rzecz Wolności i Demokracji (VVD), na której czele do niedawna stał wieloletni holenderski premier Mark Rutte, obecny sekretarz generalny NATO, zapowiedziała, iż nie wejdzie w koalicję z socjaldemokratami. Mimo to jej udział wydaje się niemal niezbędny, by zbudować stabilny centrowy rząd. Trudno wyobrazić sobie koalicję bez VVD.
Alternatywą byłaby kooperacja chadeków z socjaldemokratami i partiami lewicowymi – Partią Socjalistyczną (SP), Partią na rzecz Zwierząt (PvdD), liberalno-lewicowymi Demokratami 66 (D66) oraz Unią Chrześcijańską (CU).
Jakie tematy dominują w kampanii wyborczej?
Wśród głównych tematów są kryzys mieszkaniowy i imigracja. O ile temat imigracji zdominował poprzednie wybory, dziś wiele partii próbuje przekierować uwagę na inne kwestie – mieszkalnictwo, zdrowie, wojnę w Europie i wsparcie dla Ukrainy. Imigracja pozostaje jednak drażliwą kwestią, zwłaszcza iż reformy poprzedniego rządu nie przyniosły realnych efektów, co budzi frustrację wśród wyborców.
Jak długa jest historia populizmu w Holandii i jak polaryzacja wpływa na możliwość tworzenia koalicji?
Holandia ma długą tradycję populizmu. Wilders, gdy pojawił się na holenderskiej scenie politycznej w latach 2000., był już populistą „drugiego pokolenia”. Jego poprzednikiem był Pim Fortuyn, który już w latach 90. wprowadził populistyczną retorykę do mainstreamu.
Praktycznie każde wybory przynosiły nową partię populistyczną, która gwałtownie rosła w siłę, a potem znikała. Przykładem jest Nowa Umowa Społeczna (NSC), która niedawno miała 20 mandatów, a dziś sondaże wskazują, iż nie zdobędzie żadnego.
W tym tygodniu holenderska Izba Adwokacka opublikowała raport wskazujący, iż niemal wszystkie partie – choćby centroprawicowe – mają w programach propozycje podważające praworządność. Najwięcej takich zapisów mają oczywiście ugrupowania skrajnie prawicowe.
Warto odróżnić polaryzację pozorną od rzeczywistej. Ta pierwsza służy politykom do zdobywania głosów. Socjologowie twierdzą, iż w społeczeństwie holenderskim rzeczywiste podziały nie są tak głębokie. Wzrasta natomiast polaryzacja afektywna – emocjonalna niechęć wobec „innych”, często wyobrażonych grup.
Politycy chętnie ją wykorzystują, dzieląc społeczeństwo na „elity” i „zwykłych ludzi”, choć badania pokazują, iż takie uproszczenia nie oddają rzeczywistości.
Jakie są możliwe scenariusze po wyborach i zagrożenia dla stabilności politycznej?
Istnieje – choć mało prawdopodobny – scenariusz powstania skrajnie prawicowego, wręcz protofaszystowskiego rządu. Stałoby się tak, gdyby partie centroprawicowe złamały obietnicę wykluczenia PVV i zgodziły się na wspólny gabinet.
Taka pięciopartyjna koalicja – złożona z PVV, partii adekwatna Odpowiedź 2021 (JA21), VVD, CDA i Forum na rzecz Demokracji (FvD) – mogłaby zdobyć minimalną większość. To mało realne, ale w Holandii często panuje przekonanie, iż szalone rzeczy dzieją się tylko za granicą. Być może nie jesteśmy od nich tak daleko, jak wielu Holendrów sądzi”
Znacznie bardziej prawdopodobna jest koalicja centrowa – pytanie tylko, czy zdoła rozwiązać problemy, które od lat paraliżują politykę kraju.
Jakie najważniejsze wyzwania stoją przed przyszłym rządem?
Pierwsze to migracja azylowa – choć stanowi mniej niż 20 proc. całkowitej migracji, system jest przeciążony, a warunki w ośrodkach azylowych fatalne. Winne są m.in. wcześniejsze cięcia budżetowe.
Drugie to kryzys azotowy – Holandia od dekad przekracza dopuszczalne normy emisji z sektora rolnego. Nowy rząd będzie musiał znaleźć równowagę między budownictwem i przemysłem a rolnictwem, a więc sektorami, które – choć najważniejsze dla gospodarki – dają relatywnie kilka miejsc pracy i skupiają sporo bogactwa.
Trzecie to kryzys mieszkaniowy – przez lata ograniczano zasób mieszkań komunalnych, a prywatni inwestorzy nie widzieli zysków z nowych inwestycji. Ceny rosną, studenci nie mają gdzie mieszkać, a młodzi ludzie coraz dłużej zostają w domach rodzinnych.
Gdyby nowy gabinet poczynił postępy w tych kwestiach, mógłby odbudować zaufanie społeczne, które dziś spadło poniżej 20 proc.
Jak wynik wyborów może wpłynąć na mniejszości narodowe, w tym społeczność polską?
Niektóre partie – choćby po lewej stronie – zapowiadają bardziej restrykcyjne podejście do migracji, również zarobkowej. To mogłoby dotknąć również smerfów w Holandii. Choć dziś relatywnie mniej migrantów zarobkowych pochodzi z Polski, a więcej z Bułgarii, Rumunii i Ukrainy, problemy z ubóstwem i mieszkaniami dotykają wszystkich.
Miejmy nadzieję, iż nowy rząd wymusi na pracodawcach lepsze standardy zakwaterowania i ograniczy wspieranie modeli biznesowych opartych na wyzysku, np. w przetwórstwie mięsa czy rolnictwie sezonowym.
Jak kwestie europejskie wpływają na kampanię wyborczą?
Unia Europejska jest w kampanii praktycznie nieobecna. Po pierwsze eurosceptycyzm osłabł po wybuchu wojny w Ukrainie – Holendrzy zrozumieli, iż bezpieczeństwo wymaga europejskiej współpracy. Po drugie poprzedni rząd utracił część wpływów w Brukseli, więc nowy gabinet będzie musiał je odbudować.
Choć Holandia to mały kraj, w przeszłości miała ona silną pozycję w UE. Odzyskanie jej, zwłaszcza w kontekście negocjacji nowego budżetu na lata 2028–2034, będzie wyzwaniem. Zaskakujące, iż tematy takie jak europejska polityka przemysłowa czy klimatyczna nie odgrywają większej roli w tej kampanii, mimo iż propozycja Komisji Europejskiej wieloletniego budżetu UE spotkała się w Holandii z dużą krytyką.
Dr Janos Prins jest profesorem nadzwyczajnym na Wydziale Sztuki i Nauk Społecznych Uniwersytetu w Maastricht. Bada koncentrację władzy politycznej, ekonomicznej i finansowej oraz jej wpływ na systemy demokratyczne. Jest członkiem Rady Wydziału, wiceprzewodniczącym Młodej Akademii w Maastricht i współpracuje z Bond International Centre for Conflict Studies.

4 godzin temu













