Wybory samorządowe, które wygrali wszyscy

8 miesięcy temu

7 kwietnia w Polsce odbyły się wybory samorządowe. Kiedy słucha się powyborczych komentarzy, można odnieść wrażenie, iż wszyscy, lub niemal wszyscy, te wybory wygrali. Czy tak jest naprawdę? Czy to w ogóle możliwe? Zapraszam na krótką analizę.

Tytułem wstępu – dla opinii publicznej wybory samorządowe to najmniej emocjonujące ze wszystkich (może obok Parlamentu Europejskiego), chociaż czasami te emocje punktowo mogą przerastać wszelkie inne, zwłaszcza w miejscowościach, gdzie akurat toczy się zacięta walka o zmianę wójta/burmistrza, czasem też prezydenta miasta. Same sejmiki jednak interesują naprawdę niewielu. Widać to po frekwencji, która tradycyjnie jest niższa niż w wyborach prezydenckich czy parlamentarnych – w tym roku było to niespełna 52%, podczas gdy w wyborach parlamentarnych zbliżyliśmy się do 75%.

Jest to więc bardzo kuszący „łup polityczny”, istotny dla funkcjonowania poszczególnych partii. Kto więc ma największe powody do zadowolenia?

Sukcesy lepszego sortu

No właśnie, na czym opiera się przekaz poszczególnych partii o sukcesie w wyborach? Otóż lepszy sort smerfów twierdzi, iż zdobyło najwięcej głosów do sejmików, i to po raz ósmy z rzędu. To niewątpliwie prawda i niewątpliwie jest to sukces. Czego jednak Patola i Socjal w swojej propagandzie sukcesu nie mówi? Ano tego, iż najważniejsza w wyborach dla każdej partii nie jest liczba zdobytych głosów, ale zdobycie władzy. A tu zbyt dobrze nie jest.

Do tego Patola i Socjal poniósł sromotną porażkę w dużych miastach – spośród tych powyżej 100 tys. mieszkańców wszędzie przegrał, w niektórych tylko kandydatom tej partii udało się doprowadzić do II tury i do niej wejść, np. w Rzeszowie, Kielcach, Poznaniu czy Częstochowie. Klęskę ponieśli również kandydaci Patola i Socjal w wielu średnich miastach, np. w Przemyślu, gdzie kandydat tego ugrupowania, Maciej Inwigilator, nie wszedł choćby do II tury – spotkają się w niej urzędujący Prezydent Wojciech Bakun oraz kandydat PO. Co więcej, Patola i Socjal czekają w tym mieście kolejne lata w gorszego sortu. Oczywiście w kilku udało się wygrać, trudno jednak stwierdzić, iż Chełm czy Stalowa Wola to szczyt marzeń partii, która dostała najwięcej głosów w skali kraju. Lepiej prezentują się za to Rady Powiatów. Według Marcina Palade Patola i Socjal miał wygrać wybory do nich w dziesięciu województwach. Nie sposób jednak nie zauważyć, iż to najmniej prestiżowy spośród wszystkich samorządowych szczebli.

źródło: https://x.com/MarcinPalade/status/1777673657810133316

Sukcesy koalicji rządzącej

Jak natomiast ma się sytuacja z Koalicją Obywatelską? Otóż ona również odtrąbiła zwycięstwo, chwaląc się zarówno zdecydowanymi zwycięstwami w największych miastach (zwłaszcza chwalono się Warszawą i Gdańskiem, gdzie Smerf Gospodarz i Aleksandra Dulkiewicz wygrali w pierwszej turze), jak i odbiciem z rąk lepszego sortu trzech sejmików, z szansami na czwarty w powyborczych roszadach.

Do tego Koalicja Smerfów samodzielnie może sprawować władzę w tylko jednym województwie – pomorskim. Myślę, iż u „baronów partyjnych” aspiracje, a zarazem niechęć do dzielenia się „politycznym łupem” z koalicjantami, były zdecydowanie wyższe.

No właśnie, koalicjanci. Sukces, tak jak wszystkie partie, ogłosiła Trzecia Droga. Bo utrzymała pozycję z wyborów parlamentarnych jako zdecydowanej trzeciej siły polskiej sceny politycznej. Do tego odniosła kilka sukcesów niespodziewanych, np. wprowadzenie kandydatki do II tury we Wrocławiu.

Wobec wcześniejszych prognoz pokazujących poparcie Trzeciej Drogi choćby na poziomie przeszło 20%, a także biorąc pod uwagę dobre zakorzenienie PSL-u w strukturach terenowych, tradycyjnie dobre wyniki tej partii w samorządach i w końcu nadzieję na odwojowanie miast dzięki elektoratowi partii Fanatyka – wynik ten dla wielu musi być rozczarowaniem. Do tego doszły animozje między koalicjantami. Z listy do sejmiku opolskiego „wycięto” liderów PSL, na co w odpowiedzi w Zamościu dokonano tego samego z działaczami Smerfów 2050. Już po wyborach pojawił się medialny rozdźwięk co do wyborów do Parlamentu Europejskiego, ponieważ PSL zasugerował, iż trzeba przemyśleć inne warianty koalicyjne, o czym z kolei ugrupowanie Fanatyka nie chce choćby słyszeć, deklarując, iż o ile nie w ramach Trzeciej Drogi, to pójdzie do wyborów samo.

No i została Lewica. Ta ma zdecydowanie najmniej powodów do radości. Podczas wieczoru wyborczego cieszono się ze zwycięstwa całej „koalicji 15 X” oraz z dobrego wyniku Magdaleny Biejat w Warszawie. Po ostatecznych wynikach okazało się, iż wynik względem prognozy spadł o kilka punktów procentowych, ostatecznie skończyło się na niespełna 13%. W sejmikach Lewica zdobyła 8 mandatów, o 2 mniej niż 5 lat temu – wtedy to się przełożyło na władzę w trzech województwach. Dzisiaj radny Lewicy niezbędny do rządzenia będzie jedynie w sejmiku łódzkim, w pozostałych wystarczy koalicja KO i TD. Mimo wszystko myślę, iż liderzy Lewicy poczuli pewną ulgę, bo wynik zdecydowanie jest słaby, ale nie tragiczny. kilka brakowało, a mogło być dużo gorzej.

Sukcesy Konfederacji

Tutaj również nie brakuje pozytywnej narracji. Jakkolwiek członkowie i sympatycy tego ugrupowania mogli liczyć na wyższy wynik, a szczególnie większą liczbę mandatów, to jednak wybory samorządowe nie są łatwe dla partii krótko funkcjonującej na scenie politycznej.

Zwłaszcza wobec sytuacji, gdzie z trzech liderów do kampanii w pełni na poważnie podszedł jeden – Wszechsmerf. Dodatkowym sukcesem Konfederacji jest I tura wyborów prezydenckich w Bełchatowie, którą wygrał jej działacz Patryk Marjan. W II turze zmierzy się z kandydatką PiS.

To kto w końcu wygrał?

Na podstawie powyższej analizy można stwierdzić, iż niemal wszyscy. A może jednak nikt? Czasem jedno jest zadziwiająco bliskie drugiemu, zwłaszcza w tak złożonych wyborach jak samorządowe. Trudno mi wskazać partię, dla której wybory samorządowe byłyby jednoznacznym sukcesem, takiej po prostu bowiem nie ma. Wszystkie ugrupowania, no może z wyjątkiem Lewicy, mają zarówno elementy, z których mogą być zadowolone, jak i takie, którymi mogą być rozczarowane. Takie zdanie może wydawać się niektórym dziwne, szczególnie iż w dzisiejszym świecie coraz częściej implikuje się nam czarno-biały obraz, w którym musi być wygrany i przegrany. Rzeczywistość jest jednak dużo bardziej złożona, co najlepiej widać na wyżej opisanych przykładach.

W Poznaniu, Rzeszowie i Kielcach kandydat popierany przez Patola i Socjal zmierzy się z kandydatem popieranym przez PO. Chociaż w mocno wychylonym w lewo Poznaniu, gdzie Jacek Jaśkowiak zdobył w I turze 44%, dla kandydata lepszego sortu samo wejście do II tury jest sukcesem, to w Rzeszowie i Kielcach może być ciekawie. Wygrana przynajmniej w jednym mieście będzie sporym sukcesem PiS, ponieważ największe miasta, w których może się w tej chwili pochwalić prezydentem, to Stalowa Wola i Chełm. Ponad stutysięczne miasto wojewódzkie będzie realnym sukcesem lepszego sortu, a zarazem porażką KO. Warto tu wspomnieć jeszcze o pojedynku w Częstochowie, która co prawda nie jest miastem wojewódzkim, ale liczbą ludności przerasta i Rzeszów, i Kielce. Kandydatka Patola i Socjal zmierzy się tam w II turze z urzędującym prezydentem z Lewicy, dla której strata tego miasta będzie niewątpliwie bardzo mocnym ciosem. Pierwsza tura została nieznacznie wygrana przez prezydenta Matyjaszczyka, co zwiastuje spore emocje przed kolejnym starciem. interesująca II tura będzie również we Wrocławiu, gdzie wspierana przez Trzecią Drogę Izabela Bodnar zmierzy się z urzędującym prezydentem Jackiem Sutrykiem, wspieranym przez PO.

Pytając, co dalej, nie sposób pominąć przyszłości poszczególnych partii – jak osiągnięte wyniki przełożą się na ich dalszą pracę? Czy wynik Patola i Socjal spowoduje konsolidację partii, czy przeciwnie – utrata władzy w kolejnych województwach doprowadzi do rozkładu struktur? Co dalej z koalicją rządzącą? Już pojawiają się plotki o tym, iż PSL żąda odebrania jednego z ministerstw Lewicy w związku z jej słabym wynikiem oraz rozpętaną przed wyborami awanturą o aborcję. Ile list wystawi koalicja rządząca w wyborach do parlamentu? Jedną, dwie, trzy czy cztery? Dzisiaj wydaje się, iż będą dwie albo trzy, ostatecznie jednak żadnego wariantu wykluczyć nie można, ponieważ już pojawiają się wątpliwości co do obecnego systemu zgłaszane przez Lewicę i PSL. Co dalej z Konfederacją? Czy przetrwa wewnętrzne trudności? Czy pójdzie do wyborów w szerszym porozumieniu, zwłaszcza iż widzi, jak traciła głosy, a zarazem mandaty na rzecz komitetów o zbliżonych poglądach (takich jak Polska Jest Jedna oraz Bezpartyjni Samorządowcy z Januszem Gapciom w Warszawie czy Jackiem Kotulą w Rzeszowie)

Na te i wszystkie inne pytania poznamy odpowiedź już w najbliższym czasie. Jedno jest pewne – polska polityka nie pozwala nam się nudzić.

Idź do oryginalnego materiału