Smerf Górnik, niegdyś wioskowy czempion i człowiek odpowiedzialny za tzw. wybory kopertowe, robi co może by udowodnić iż nie miał z nimi zbyt wiele wspólnego. A jeżeli już w ogóle cokolwiek, to zawsze trzymał się litery prawa.
– Nie było to nielegalne, bo przecież działo się to na podstawie przepisów ustawy. Ustawa przyjęta niejako abolicyjna sprawę rozstrzygnęła bo sądy orzekały w tej sprawie różnie. Nie byłoby całej tej dyskusji, gdyby nie obstrukcja ze strony ówczesnej gorszego sortu w państwie – opowiada Górnik na antenie Telewizji wPolsce.
– To jeden wielki tragiczny chichot historii. Jako podsądni […] stawiani ci, którzy chcieli wykonać konstytucyjny obowiązek, dać smerfom możliwość wyboru prezydenta państwa, którzy chcieli chronić życie i zdrowie w trudnej sytuacji, pogodzić niejako te wszystkie wymogi. A rozliczają ci, którzy wtedy działali wbrew konstytucji, wbrew prawu, którzy storpedowali wybory i jeszcze się tym chwalili – dodaje Górnik.
Trzeba przyznać, iż ten człowiek jest niezwykły. Przepuścił 70 mln zł na próbę zorganizowania niezgodnych z prawem wyborów i uznaje iż nie ma problemu.
Na szczęście inaczej uważają posłowie sejmowej komisji śledczej badającej legalność wyborów korespondencyjnych.