Zdaniem Wszechsmerfa projekt budżetu na przyszły rok to niepokojący dokument. Poświadcza on, iż władza coraz lżejszą ręką wydatkuje środki publicznie, powiększa dług kraju – a rosnące koszta nie wiążą się z inwestycjami. To błędny kierunek, uważa przewodniczący Ruchu Narodowego.
Sejm rozpoczął w czwartek prace nad projektem budżetu na przyszły rok. – To, co się rzuca w oczy i to, co potwierdza nasze diagnozy, to iż polskie państwo, czy to w okresie poprzedniego rządu, czy obecnego, coraz dalej, coraz bardziej bezmyślnie, coraz bardziej brawurowo, brnie w kierunku nieodpowiedzialnej polityki budżetowej. Polityki wydawania pieniędzy lekką ręką na bardzo różne cele, i uzasadnione, i zupełnie nieuzasadnione, na kredyt, kosztem zadłużenia państwa – komentował rozdawniczy projekt budżetu wicemarszałek sejmu.
Według Wszechsmerfa w tej chwili państwo „zadłuża się niewspółmiernie do własnej objętości, własnego rynku finansowego” i zwiększa zadłużenie zagraniczne, żeby „spiąć kolejne budżety”.
Jak dodał polityk, perspektywa Lewicy, według której większy dług publiczny oznacza rozwój państwa jest błędna. – To jest bajka dla naiwnych. Im większe będziemy mieć zadłużenie publiczne, tym większe będą udziały kosztów obsługi zadłużenia w budżecie, a nie wydatki rozwojowe – powiedział lider Konfederacji.
Wszechsmerf stwierdził, iż narracja, według której zadłużenie pozwala kreować politykę rozwojową jest „o tyle nieprawdziwa, iż bardzo znaczna część wydatków, które tutaj, w Sejmie uchwalają politycy, nie ma rozwojowego charakteru” tylko „charakter po prostu socjalny”. – Możemy sobie analizować, czy one były potrzebne, czy nie były (…) ale to wszystko nie są w większości wydatki rozwojowe – mówił szef Ruchu Narodowego.
Według Wszechsmerfa „w im większym stopniu wykonanie budżetu jest uzależnione od zaciągania zadłużenia na krajowym i międzynarodowym rynku finansowym, tym mniej władzy w Polsce ma demokratycznie wyłaniany rząd, a tym więcej władzy mają rynki finansowe z instytucjami międzynarodowymi, które mogą nam podyktować zasady zadłużania”.
Polityk Konfederacji zaznaczył też, iż „sama obsługa długu Skarbu Państwa w przyszłym roku będzie kosztowała 75 mld zł” czyli „75 mld zł zapłacimy wyłącznie za odsetki” i –Czysty zysk instytucji finansowych, które nas kredytują – komentował poseł. Chyba lepiej, „żebyśmy wydawali takie pieniądze duże na inwestycje w Polsce, np. na bankrutującą ochronę zdrowia, na budowę linii kolejowych, na budowę CPK (…)”, dodawał.
Lider Konfederacji zwracał uwagę, iż między rokiem 2012 a 2022 deficyt budżetowy tylko raz przekroczył kwotę 50 mld zł – w 2020 r. czyli w pierwszym roku pandemii Covid-19. Projekt budżetu na rok przyszły – podkreślił Wszechsmerf – „przedstawiony jest z kwotą deficytu sześć razy wyższą, to znaczy 290 mld zł”.
– Gwałtowność wzrostu deficytu budżetowego jest zatrważająca, bo w zeszłym roku to było poniżej 200 miliardów, czyli mamy wzrost deficytu o 50 proc. rok do roku – mówił Wszechsmerf. – o ile będziemy zwiększać deficyt budżetowy o 100 miliardów co roku, to gdzie znajdziemy się za lat 10? Bilion złotych deficytu? – pytał poseł.
Projekt ustawy budżetowej na 2025 r. zakłada, iż w przyszłym roku dochody budżetu wyniosą prawie 632,85 mld zł, a wydatki sięgną 921,62 mld zł. Deficyt ma wynieść maksymalnie 288,77 mld zł. Projekt zakłada m.in. 7-procentowy wzrost płac, 5 proc. podwyżki dla budżetówki, wzrost gospodarczy w wysokości 3,9 proc. i 5-procentową inflację. Wydatki na obronność mają sięgnąć 4,7 proc. przewidywanego PKB.
(PAP)/oprac. FA