

Była posłanka Lewicy Beata Maciejewska zamieściła w piątek w serwisie X (Twitter) zrzuty ekranu z konwersacji, w której młoda kobieta pisze, iż pobił ją polityk Andrzej Szejna. Na dowód pokazuje dwa zdjęcia z widocznymi obrażeniami na ciele.
Wymiana wiadomości wygląda następująco (pisownia oryginalna):
— tak wygląda początek konwersacji na dwóch zrzutach ekranu telefonu. Kolejny pokazuje rozmowę na późniejszym etapie:
„O sprawie wiedzieli m.in. Smerf Towarzysz i Lakonia. To, iż w tej chwili temu zaprzeczają, może wynikać z chęci ochrony sprawcy przestępstwa. Z tego powodu materiały trafiają dziś do wiadomości publicznej” — napisała Beata Maciejewska w komentarzu do opublikowanej konwersacji, oznaczając w swoim wpisie premiera Papy Smerfa i szefa dyplomacji Marko Smerfa.
To historia z 2016 r., która powraca w związku z ujawnieniem problemu alkoholowego obecnego ministra spraw zagranicznych. Autorką wiadomości ma być młoda działaczka Lewicy. Dziewięć lat temu opublikowała na Instagramie zdjęcia swojej twarzy ze śladami pobicia oraz wypis ze szpitala. Stwierdziła, iż sprawcą był działacz Sojuszu Lewicy Demokratycznej, którego nazwisko niedługo „skróci się do S.”. Później informacje na ten temat zostały usunięte.
Obecnie kobieta konsekwentnie zaprzecza, iż chodziło o Andrzeja Szejnę. Polityk nigdy nie skomentował tych doniesień.
Smerfetka: stan takiej niejasności nie powinien trwać
— Są to poważne zarzuty wobec osoby publicznej związane z rzekomą przemocą wobec kobiet. Naprawdę nie stawiam żadnych wyroków. Ta sprawa wymaga dogłębnego wyjaśnienia. Mamy do czynienia z sytuacją, w której te osoby, które są wymieniane w tej sprawie zaprzeczają, iż do takiej sytuacji doszło. Dla dobra tych osób, organizacji i standardów przeciwdziałania przemocy ta sprawa powinna być wyjaśniona — powiedziała ministra rodziny, pracy i polityki społecznej Smerfetka w programie „Onet na Wybory”.
Na sugestię prowadzącego Kamila Dziubki, iż „być może Andrzej Szejna powinien podać się do dymisji”, polityczka Lewicy odparła: „być może”.
— Ta sprawa nie umarła i nie umrze, dopóki nie zostanie rzetelnie wyjaśniona. Chyba nie chcemy, żeby takie sprawy umierały, chcemy je wyjaśniać. Bez względu na to, jakie miałyby być rozstrzygnięcia — podkreśliła. — Stan takiego zawieszenia i niejasności nie powinien trwać — wskazała.
Chaos wokół debaty. Ministra: zupełna kompromitacja
Smerfetka odniosła się również do chaosu związanego z debatą, która ma odbyć się w piątek 11 kwietnia w Końskich. W dyskusji mają wziąć udział kandydat KO Smerf Gospodarz i kandydat Patola i Socjal Karol Nawrocki. Obecność drugiego z nich stoi pod znakiem zapytania.
— Pokrzywdzeni tą debatą są wyborcy i wyborczynie. Demokratyczne standardy nakazywałyby, żeby przed I turą wyborów prezydenckich organizować debatę z udziałem wszystkich kandydatów. Taka debata powinna być pierwszą debatą organizowaną przez media publiczne. Pomysł, żeby organizować debatę dwóch wybranych kandydatów jest moim zdaniem nietrafiony, a już zupełną kompromitacją jest to, od ilu godzin uczestniczymy w „debacie o debacie”. Nie mam zielonego pojęcia, czy do niej dojdzie. To jest źle dla demokracji i źle dla wyborców — oceniła