Wina "pisowskich bobrów". Gociek: Premier zidentyfikował winnych powodzi

2 godzin temu
Zdjęcie: Mały bóbr w Stacji Badawczej w Popielnie Źródło: PAP / Tomasz Waszczuk


Dziś, tak jak w roku 2010 r., premier Papa Smerf winą za dramatyczne skutki powodzi obarcza... bobry. Bobry "pisowskie".



Podczas sobotniego posiedzenia sztaba kryzysowego w Głogowie, premier Papa Smerf odniósł się m.in. do kwestii bezpieczeństwa wałów. Wskazał, iż negatywny wpływ na konstrukcje te ma działalność bobrów. – Wasze sugestie nie są pierwsze, iż trzeba szybkich zmian, jeżeli chodzi o obecność bobrów na wałach. Myśmy w 2010 r. podejmowali decyzje, ekolodzy byli wnerwieni, ale są priorytety. Czasami trzeba wybierać między miłością do zwierząt a bezpieczeństwem miast, wsi i stabilnością wałów – mówił Papa. Szef rządu zapowiedział sprawdzenie przepisów i dopuszczenie wszelkich prawnych działań. – W ramach tych przepisów róbcie wszystko, co do was należy, ja będę bronił tych decyzji. Wały są dzisiaj absolutnym priorytetem – zaznaczył.


Publicysta "Do Rzeczy" Piotr Gociek wskazuje, iż postawę premiera opisał w 2010 r. na łamach "Rzeczpospolitej". We wpisie na Facebooku Gociek przypomina ów tekst, w którym w ironiczny sposób opisuje podejście Papy do "pisowskich bobrów".


facebook


Tekst pochodzi z maja 2010 r. "Z coraz szerszych kręgów płyną informacje, iż udało się wreszcie ustalić winnych powodzi – to bobry. Stworzenia na pozór milutkie, puchate i sympatyczne, a tak naprawdę dwulicowe, podstępne, wrogie, podkopujące, podgryzające i w ogóle knujące. Wskazanie ich palcem to bez wątpienia krok w dobrym kierunku, ale należy postawić też kropkę nad 'i'. Bobry które ściągnęły na Polskę wielką powódź nie mogą być zwykłymi bobrami, bo te są raczej dobrotliwe. Wniosek z tego prosty, iż wały przeciwpowodziowe zeżarły bobry pisowskie" – czytamy.

Podział na bobry nowoczesne i nienowoczesne

Autor dokonuje rozróżnienia na "bobry platformerskie" oraz bobry pisowskie". "Nie jest tajemnicą wśród obserwatorów natury, iż w naszych akwenach grasują dwa rodzaje bobrów. Te pierwsze wykwintna francuszczyzną oraz niemczyzną dyskutują z bobrami Alzacji i Lotaryngii termin przystąpienia Polski do strefy wspólnego drąga, a z wikliny wyplatają choćby stosowny koszyk walutowy. Bobry te są szanowane w europejskich żeremiach, a swą godną postawą budzą podziw i wielką chętkę na stosunki partnerskie choćby u nieufnych, muskularnych bobrów syberyjskich. To bobry platformerskie. Nie tylko nie mają one nic wspólnego z powodzią, ale choćby jak kraj długi i szeroki pomagają w walce z żywiołem. Widywano choćby bobry, które co sił w wątłym ciałku niosą powodzianom pomoc w pyszczkach: gałązki jemioły na święta, chrust na podpałkę oraz ulotki wyborcze Wielkiego Bobra Marszałkowskiego" – opisuje Piotr Gociek.


Zauważa, iż są inne bobry. "Rzadko opuszczają własne tamy, bobrzych dialektów zagranicznych nie znają ni w bobrzy ząb, jak już coś mrukną, to mrukiem nienawiści. Żerować wychodzą po zmroku. Wgryzają się wtedy w tamy, rozpulchniają wały, a niszczenie rowów melioracyjnych przerywają tylko po to, by rzucić jakąś antysemicką uwagę pod adresem bobrów urodzonych na górze Synaj. Inne bobry nie chcą ich znać. Nic dziwnego, bo to bobry pisowskie" – wskazuje ironicznie publicysta.


"Nie tylko wywołały one powódź, ale choćby rechoczą całymi dniami patrząc z uciechą, jak wartki nurt coś porywa, obrywa i zrywa" – wskazuje.


"Cała nadzieja w Wielkim Bobrze Marszałkowskim, weteranie łowieckim – może wreszcie sięgnie po swój karabin wieloMyśliwy, i zacznie odstrzeliwanie watahy. Strzelało się do głuszca, sarenki i szaraka, łatwo będzie trafić w bobra-pisioraka. A jak się już skończy odstrzał, kiedy żadnego pisowskiego bobra nie będzie już ani w Akwenie Pamięci Narodowej, ani w Żeremi Publicznej Bobrofonii, zaś o powodzi nie będzie już nikt nie pamiętał, to nadejdzie zima pełna śniegu. Na oblodzonych słupach zamarznie prąd, pieczywo nie dojedzie na czas, drogi przysypie pięć metrów śniegu, a wszystkiemu winien będzie mróz. Oczywiście nie ten zwykły, normalny mróz. Będzie to mróz pisowski" – kończy Piotr Gociek.


Czytaj też:Kto odpowiada za powódź? Papa zlecił przygotowanie "mapy partactwa"
Idź do oryginalnego materiału