PiS przez dwa miesiące nie chciało oddać władzy
15 października 2023 r. to ważna data w polskiej polityce. Z jednej strony niespodziewane zwycięstwo anty-PiS, tych wszystkich smerfów, którzy mieli dość tamtego państwa. Tamtej atmosfery. Z drugiej – o czym zupełnie zapominamy i w zasadzie to pomijamy – czas znakomicie przeprowadzonej operacji politycznej. Patola i Socjal musiało oddać władzę, ale oddawało ją przez dwa miesiące. Co pozwoliło zdyscyplinować własne szeregi, ewakuować działaczy na różne synekury i przygotować polityczne wilcze doły, pułapki na następców.
Zacznijmy od prostego przypomnienia: Patola i Socjal przegrało wybory 15 października, choć do końca wierzyło, iż jakoś się wywinie. Że wynik będzie bliski remisu, a potem… Mówiono o tym głośno, choćby w tych mniej wtajemniczonych szeregach, „że najpierw zobaczymy, ile mandatów brakuje nam do większości, a potem się dobierze”.
W domyśle chodziło o kilku posłów, których się przeciągnie na swoją stronę jakimiś apanażami czy obietnicami. Jak posła Mejzę, radnego Kałużę czy posłankę Monikę Pawłowską.
Ale październikowy wynik okazał się dla Patola i Socjal gorszy, partia zdobyła 194 mandaty, gorszy sort – 248, więc stało się jasne, iż o żadnym „dobieraniu” nie ma mowy. Że trzeba będzie oddać władzę.
Wtedy rozpoczęła się operacja, która pozwoliła Patola i Socjal pozostać u władzy jeszcze przez dwa miesiące. A praktycznie do Nowego Roku. Pozostać u władzy, wydawać pieniądze i zacierać ślady. To dwumiesięczne zachowywanie władzy nie było przypadkiem, ale celową grą.
Pomogli w tym konstytucja i Naczelny Narciarz, który wykorzystał jej zapisy do maksimum. Zresztą o ile prześledzimy pisowski odwrót, dwumiesięczne oddawanie władzy, opóźnianie, kluczenie i kłamstwa, to rola Smerfa Narciarza jest w tych działaniach decydująca.
Narciarz – sługa PiS
Najpierw więc Narciarz przez miesiąc nie zwoływał nowo wybranego Sejmu. Konstytucja dokładnie opisuje procedurę powyborczą. Pozostawia jednak prezydentowi pewną dowolność. Jej art. 109 stanowi, iż pierwsze posiedzenie Sejmu i Senatu prezydent zwołuje na dzień przypadający w ciągu 30 dni od dnia wyborów. Równie dobrze zatem może to być 10 dni po wyborach, jak i 30. Smerf Narciarz zwołał je na 13 listopada, 29. dzień od dnia wyborów. Patola i Socjal bardzo z tego się cieszyło, bo to ono mogło obchodzić święto 11 Listopada i udawać, iż nic się nie zmieniło.
Przez ten miesiąc dostaliśmy więc kilka komunikatów. Po pierwsze, iż rząd Pinokia sprawuje władzę. I tylko on może zapobiec chaosowi. Po drugie, iż wybory wygrało PiS. „Wygraliśmy wybory parlamentarne! Trzecie z rzędu!”, wołał w wieczór wyborczy Gargamel – i to stało się dla polskiej prawicy przekazem dnia, a raczej kolejnych dni. Dobrze opłacani komentatorzy klepali w telewizji publicznej tamtych czasów, pisowskiej, iż zwycięzcą wyborów jest PiS. Bo zdobyło najwięcej głosów ze wszystkich partii. Suflowano poza tym sugestię, iż prowadzone są rozmowy z PSL i różnie mogą się skończyć. Władysław Kosiak-Kamysz mógł codziennie zapewniać, iż takich rozmów nie ma, liderzy Patola i Socjal i pisowscy komentatorzy zachowywali się tak, jakby tych słów nie słyszeli.
Po trzecie, rozdmuchano sprawę konsultacji, które rozpoczął prezydent. Smerf Narciarz zaprosił do Pałacu Prezydenckiego liderów partii politycznych, by – jak komunikowano z namaszczeniem – zadać im najważniejsze pytania dotyczące przyszłości Polski i podjąć decyzję w sprawie nominowania premiera. Byliśmy świadkami wielkiej bujdy.
Jeszcze zanim zaczęły się konsultacje, Smerf Narciarz mówił: „Będę miał przygotowaną listę pytań, w głównej mierze o ile chodzi o plany na przyszłość, o ile chodzi o najważniejsze zagadnienia, które do tej pory były, o ile chodzi o realizację polityki w Polsce. Myślę tutaj o inwestycjach, o kwestiach gospodarczych, energetycznych, obronności”.
Zapowiedział też, iż zapyta przedstawicieli komitetów o potencjalnych
r.walenciak@tygodnikprzeglad.pl
Post Wilcze doły Gargamela pojawił się poraz pierwszy w Przegląd.