Wieliczka przygotowuje się do odstrzału dzików, które coraz częściej pojawiają się na terenach mieszkalnych. Tymczasem w Krakowie padła propozycja, by jedną z ulic nazwać imieniem Dzika. Skończyło się jednak na bardziej neutralnej nazwie – Herbaciana.
Dziki coraz śmielej wchodzą na tereny zurbanizowane. Pojawiają się na osiedlach, w parkach, w pobliżu szkół i przedszkoli. Przeszukują śmietniki, niszczą trawniki, budzą lęk u mieszkańców. W ostatnich miesiącach wiele zgłoszeń dotyczyło m.in. południowych dzielnic Krakowa, terenów przy autostradzie A4, okolic Ruczaju, Swoszowic i Woli Duchackiej.
W odpowiedzi na skargi mieszkańców, władze Wieliczki zdecydowały o wdrożeniu procedury odstrzału dzików. Jak informowaliśmy na KRKnews.pl, powiat wielicki uzyskał zgodę na eliminację części populacji tych zwierząt z terenów szczególnie zagrożonych. Celem jest poprawa bezpieczeństwa publicznego i ograniczenie szkód materialnych.
Kraków? Tu miała być ulica Dzika
Zupełnie inny kierunek pojawił się w Krakowie. Radny Rafał Zawiślak zaproponował, by jedną z nowych ulic w Dzielnicy XIII Podgórze nazwać „Dzika”. Miał to być pomysł symboliczny – zwracający uwagę na obecność dzików w przestrzeni miejskiej, a przy tym lekko ironiczny komentarz do sytuacji.
Jednak Rada Dzielnicy XIII nie zaakceptowała tej propozycji. Zamiast tego, 28 listopada 2024 roku, przegłosowano własną nazwę – Herbaciana. Jak wynika z dokumentów miejskich, to właśnie ta wersja została następnie pozytywnie zaopiniowana przez Zespół ds. Nazewnictwa Komisji Kultury i Ochrony Zabytków Rady Miasta Krakowa. Ulica Herbaciana stanie się nazwą dla bezimiennej drogi będącej przecznicą ul. Strażackiej – na działce nr 240/5 w obrębie ewidencyjnym Podgórze
Tymczasem magistrat szacuje, iż liczba dzików w mieście może wynosić od 1,5 do 2 tysięcy osobników. Mieszkańcy skarżą się na rosnące zniszczenia, jakie te zwierzęta wyrządzają na trawnikach, placach zabaw oraz w przydomowych ogródkach. Ich obecność wywołuje nie tylko zniszczenia, ale także realny strach. Mieszkańcy alarmują, iż boją się wychodzić z domu. Miasto, reagując na liczne zgłoszenia i narastającą frustrację, rozpoczęło analizę możliwości przeprowadzenia odstrzału – choć to niełatwa decyzja, zwłaszcza w świetle obowiązujących przepisów.
Codzienność z dzikiem w tle
– Spotkania z dzikami to już nasza codzienność – mówi jedna z mieszkanek Grodziska. – Czujemy się zagrożeni, bo nigdy nie wiadomo, kiedy i gdzie znów się pojawią. Inni mieszkańcy relacjonują, iż zwierzęta podchodzą pod domy, blokują wejścia, kręcą się przy żłobkach. Wielu unika spacerów po zmroku, a choćby porannego wyjścia na przystanek.
Miasto szuka rozwiązania
Choć dziki od lat pojawiają się w Krakowie, dotychczasowe metody ich odstraszania nie przynoszą oczekiwanych efektów. Zgodnie z przepisami, prezydent miasta może zlecić redukcję liczby dzikiej zwierzyny tylko w szczególnych przypadkach – na przykład wtedy, gdy zagrożone jest działanie obiektów użyteczności publicznej. Jednak musi to zostać poprzedzone analizą i akceptacją ze strony Polskiego Związku Łowieckiego.
– Zanim zapadnie jakakolwiek decyzja, konieczna jest opinia specjalistów i zachowanie wszelkich środków ostrożności – wyjaśnia przedstawiciel urzędu miasta. – W warunkach miejskich przeprowadzenie odstrzału jest wyjątkowo trudne i wiąże się z ryzykiem.
Do niedawna Kraków stawiał na bardziej humanitarne rozwiązania – stosowano specjalne odłownie, w których dziki były łapane i wywożone poza miasto. Choć metoda ta nie rozwiązywała problemu całkowicie, pozwalała ograniczyć szkody i poprawić bezpieczeństwo mieszkańców. Dziś jednak pytanie brzmi, czy wobec skali obecnego zagrożenia takie rozwiązania jeszcze wystarczają.