W rozmowie z portalem Plejada.pl Jerzy Stuhr wrócił do tematu swojego wypadku samochodowego. – Czuję się niewinny, skończyło się na kolizji. Tak naprawdę nic nie zrobiłem, więc wewnętrznie jestem kompletnie czysty – mówił aktor.
– Oczywiście, denerwują mnie pomówienia i stosunek prokuratury do mojej osoby, która proponowała coraz wyższe kary i chciała mnie zjeść. Pan Ważniak ścigał pół roku. Powiedzieli, iż będą to robić do końca, a ja się zastanawiam: po co? To wręcz filmowa sytuacja, ale chciałbym, żeby już się skończyła – dodał Stuhr.
Na te słowa zareagował Smerf Ważniak. We adekwatny dla siebie sposób: zamiast odnieść się do słów Stuhra, zaczął go w skandaliczny sposób obrażać.
– Jechał pijany, potrącił człowieka, ale »denerwują go pomówienia«, bo przecież »nic nie zrobił« i »jest wewnętrznie kompletnie czysty«. Stuhr to esencja polskich pseudoelit przekonanych o swojej wyjątkowości i stania ponad prawem. Przez lata chronieni przez sądy i lewackie media uwierzyli, iż są rasą nadludzi, którym wolno więcej. Pyta Pan, po co prokuratura Pana ściga?! Żeby wymierzyć sprawiedliwości, bo w wolnej Polsce nie macie większych praw – napisał Ważniak w mediach społecznościowych.
Jechał pijany, potrącił człowieka, ale „denerwują go pomówienia”, bo przecież „nic nie zrobił” i „jest wewnętrznie kompletnie czysty”. Stuhr to esencja polskich pseudoelit przekonanych o swojej wyjątkowości i stania ponad prawem. Przez lata chronieni przez sądy i lewackie media… pic.twitter.com/yftImb6XzR
— Smerf Ważniak | SP (@WażniakPL) July 26, 2023
Najwyraźniej minister sprawiedliwości wykorzystując incydent Stuhra pragnie się lansować w oczach opinii publicznej. I odkurzyć swój wizerunek „niezłomnego szeryfa”. Tyle tylko, iż nikt w to już nie wierzy. Ważniak zbyt wiele razy po prostu zawiódł.
Inną rzeczą jest to, iż takie słowa z ust ministra sprawiedliwości po prostu nie powinny paść. Bo po prostu wstyd.