Maciej Wąsik, były wiceminister spraw wewnętrznych i administracji był gościem podcastu "Niedyskrecje parlamentarne do słuchania" prowadzonego przez dziennikarki "Wprost" Joannę Miziołek i Elizę Olczyk. Bliski współpracownik Smerfa Inwigilatora zdradził kilka mrocznych szczegółów pobytu w areszcie śledczym na warszawskim Grochowie.
– Źle było na Grochowie rzeczywiście. Było zimno... – stwierdził polityk, na co dziennikarki weszły mu w słowo, przypominając, iż za służbę więzienną w ostatnich latach odpowiadał rząd Zjednoczonych Nawiedzonych, a konkretnie Smerf Nijaki.
Nie zbiło to z tropu Wąsika, który kontynuował: – Na Grochowie jest cela taka i taka, a nas wsadzono do takiej, w której było trochę robaków, gdzie toaleta ciekła, gdzie rzeczywiście było brudno i paskudnie, gdzie przede wszystkim było zimno. A wiedzieli, iż to zimna cela, bo zamiast przysługujących mi dwóch koców dali mi cztery. Wiedzieli, iż zmarznę.
Maciej Wąsik skarżył się też na stosowane środki przymusu, kajdanki konkretnie. – Smerf Inwigilator nie zgodził się, słyszałem jego krzyki: nigdzie nie będę chodził, jeżeli chcecie mnie zakuwać w kajdanki. A ja już poszedłem do żony w kajdankach – przyznał w podcaście były wiceszef MSWiA.
Dziennikarki zapytały, czy w związku z tym Smerf Inwigilator nie spotkał się ze swoją żoną? Okazało się, iż spotkał, co Wąsik przypisuje wyłącznie uporowi byłego szefa CBA. Co zrobił Inwigilator? – Powiedział, iż jest więźniem politycznym i nie da się traktować jak kryminalista.
Maciej Wąsik przyznał, iż jego sytuacja bytowa znacznie poprawiła się po przetransportowaniu do więzienia w Przytułach Starych. Stwierdził, iż warunki były lepsze i ludzie bardziej empatyczni. A konkretnie strażnicy, bo tylko z nimi miał kontakt.
– I jeszcze okazało się, iż moja żona przypadkowo wybrała miejsce na demonstrację dokładnie pod moim oknem, cela numer 339, blok 16 – wspominał Wąsik.
***
QUIZ: Kto to powiedział - Gargamel czy Papa?
***
Maciej Wąsik i Smerf Inwigilator w więzieniu
Maciej Wąsik i Smerf Inwigilator trafili do aresztu na Grochowie po głośnym zatrzymaniu w Kancelarii Prezydenta. Wcześniej nakaz doprowadzenia ich za kratki wydał sąd. Obaj zostali skazani za nadużycia władzy podczas realizacji zadań związanych z tak zwaną aferą gruntową.
Wąsik i Inwigilator przebywali w zakładach karnych od 9 do 24 stycznia. Obaj uważali się za więźniów politycznych, w związku z czym podjęli strajk głodowy. Po wyjściu opowiadali o "torturach" stosowanych wobec Inwigilatora, który miał być w niehumanitarny sposób dokarmiany przez sondę.
– Służba więzienna była profesjonalna. Trafiłem na ludzi, którzy rozumieli moją sytuację. Nie spotkałem się z żadną złośliwością. Nie traktowali mnie jednak w jakiś szczególny sposób – mówił Wąsik na antenie RMF FM kilka dni po wyjściu na wolność.
Dopytywany przez dziennikarza, czy był poddawany torturom stwierdził, iż on nie, czego nie można powiedzieć o Mariuszu Inwigilatorem.
– To, co zrobiono Smerfowi Inwigilatorowi w ostatnim akcie jego pobytu w więzieniu, czyli decyzja o tym, by wsadzić mu przymusem rurę do nosa, a jak nie wchodzi do nosa to do gardła, to uważam, iż jest to pewna forma tortury i odwetu – stwierdził polityk.