Wakacje nie od Boga, ale z Bogiem. Czyli jak dobrze wykorzystać czas urlopu?

8 godzin temu

Wielu katolików tłumaczy się, iż w czasie wakacji „nie ma możliwości” pójść w niedziele do kościoła. To jednak nieprawda, bowiem kościołów jest dużo, a w dzisiejszych czasach przemieszczanie się jest stosunkowo łatwe. Zaniedbanie niedzielnej Mszy św. jest grzechem śmiertelnym, a przecież nie o to chodzi, żeby urlop był czasem splamienia naszego sumienia. Paradoksalnie, wakacyjny wypoczynek może być idealną okazją na poprawę naszej relacji z Bogiem.

Katolicy zobowiązani są do uczestnictwa we Mszy św. we wszystkie niedziele roku, a także w święta nakazane. Takim świętem nakazanym jest np. uroczystość Wniebowzięcia Matki Bożej obchodzona 15 sierpnia. I nie można na obowiązek niedzielny patrzeć jako na jakieś brzemię, które Kościół (albo choćby sam Pan Bóg!) nakłada na nas. Należy raczej spojrzeć na to z innej strony i zapytać się jak chcemy spędzić z Bogiem całą wieczność w niebie, skoro tu na ziemi nie możemy wygospodarować dla niego jednej godziny w tygodniu?

W dzisiejszych czasach podróżowanie jest rzeczą względnie łatwą – porównując choćby do czasów 50 lat wstecz, a zatem i możliwość znalezienia katolickiego kościoła na urlopie wydaje się wręcz banalna. Można się jednak zdziwić jak wielu katolików uznaje czas urlopu za łatwą wymówkę od niedzielnej Mszy św., tłumacząc się, iż skoro są na wakacjach, to „nie mają możliwości” pójść na Mszę. W miastach kościołów katolickich jest pełno, a Msze św. są sprawowane w nich praktycznie przez cały dzień; również na wsiach zwykle jest w czym wybierać. Można zatem z łatwością pogodzić zaplanowane aktywności ze znalezieniem czasu dla Pana Boga – jak choćby rozpocząć bądź zakończyć dzień uczestnictwem we Mszy św., a w ciągu dnia wykonywać zaplanowaną rekreację.

W najgorszym wypadku – np. jeżeli musimy odbyć długą podróż akurat w niedzielę i bardzo utrudnia nam to pójście do kościoła, można skorzystać z zapisu w prawie kanonicznym, który pozwala na wypełnienie obowiązku niedzielnej Mszy św. w sobotę wieczorem. I nie ma tutaj znaczenia czy kapłan sprawuje Mszę się w z formularza niedzielnego (czyli np. z czytaniami przeznaczonymi na niedzielę) czy nie, bowiem chodzi tu o uczestnictwo w jakiejkolwiek katolickiej Mszy św. Chodzenie do kościoła w sobotę wieczorem zamiast w niedzielę należy jednak traktować jako wyjątek, a nie regułę – w końcu to niedziela jest Dniem Pańskim i obowiązek niedzielny to nie tylko „zaliczenie” pójścia do kościoła, ale przeżycie tego dnia z Bogiem.

Katechizm Kościoła Katolickiego mówi jasno: Nakazowi uczestniczenia we Mszy świętej czyni zadość ten, kto bierze w niej udział, gdziekolwiek jest odprawiana w obrządku katolickim, bądź w sam dzień świąteczny, bądź też wieczorem dnia poprzedzającego (KKK 2180). Do wypełnienia obowiązku niedzielnego nie jest jednak konieczne przyjęcie Komunii św. Ba! jeżeli ktoś jest w stanie grzechu ciężkiego, to choćby nie wolno (!) mu Komunii św. przyjmować.

Wakacyjne aktywności muszą być zatem zaplanowane w taki sposób, aby dało się w nich znaleźć czas na niedzielną Mszę św. Innymi słowy, nie można tłumaczyć się niemożnością uczestnictwa we Mszy z powodu wakacji. Wakacyjny wyjazd jest rzeczą dobrą i potrzebną do regeneracji sił, ale nigdy nie może powodować grzechu zaniedbania naszej relacji z Bogiem.

W skrajnych przypadkach (np. wyjazd na Antarktydę albo do puszczy amazońskiej), w których nie ma zupełnie możliwości znalezienia Mszy św., można przed wyjazdem poprosić swojego proboszcza o dyspensę od niedzielnej Mszy św. Są to sytuacje bardzo wyjątkowe, ale księża zgadzają się takiej dyspensy udzielić, zwykle nakazując pójście na Mszę św. w inny dzień. Ważne jest, iż dyspensy może nam udzielić tylko proboszcz parafii na terenie której w tej chwili mieszkamy; nie wystarczy zatem wikary ani „znajomy szaman” – choćby nasz były proboszcz. Obowiązek niedzielny jest rzeczą poważną; Katechizm mówi dobitnie, iż zaniedbanie niedzielnej Mszy św. skutkuje grzechem śmiertelnym:

Wierni są zobowiązani do uczestniczenia w Eucharystii w dni nakazane, chyba iż są usprawiedliwieni dla ważnego powodu (np. choroba, pielęgnacja niemowląt) lub też otrzymali dyspensę od ich własnego pasterza. Ci, którzy dobrowolnie zaniedbują ten obowiązek, popełniają grzech ciężki – wyjaśnia Katechizm (KKK 2181).

Niedzielną Mszę św. można zatem opuścić tylko z poważnej przeszkody. Ale jaka przeszkoda jest wystarczająco poważna? Wyróżniamy ich dwa rodzaje: przeszkodę fizyczną i moralną. Ta pierwsza ma miejsce wtedy gdy jakiś czynnik zewnętrzny i niezależny od nas nie pozwala nam na uczestnictwo we Mszy św. Najlepszym tego przykładem jest choroba: nie chcemy bowiem zarazić innych, albo po prostu sami czujemy się bardzo słabo. Jednak wyjazd na wakacje nigdy nie może być zaliczony jako przeszkoda fizyczna, bo podejmując decyzję o takim wyjeździe, nikt nie przykłada nam pistoletu do głowy. Nie możemy zatem tłumaczyć się, iż w miejscu do którego jedziemy nie ma katolickiego kościoła. Niedzielną Mszę św. trzeba uwzględnić już przy planowaniu wyjazdu, bowiem katolik nigdy nie może nieopacznie stawiać się w sytuacji narażenia na ciężki grzech – a takim opuszczenie niedzielnej Mszy św. bez wątpienia jest.

Drugi rodzaj przeszkody to przeszkoda moralna i ma ona miejsce w sytuacji, w której chociaż fizycznie moglibyśmy pójść na Mszę św., to spowodowało by to naruszenie innego, wyższego dobra. Przykładem takiej sytuacji jest opieka nad chorą osobą (np. dzieckiem czy osobą starszą), której nie możemy zostawić samej ani zabrać ze sobą, a nie ma nas kto zastąpić. Ewidentnie wyjazd wakacyjny nie zalicza się i tutaj.

Temat niedzielnej Mszy św. jest zdecydowanie najszerszym, ale nie jedynym o jakim musimy pamiętać na wakacjach. Bo chociaż odpoczynek jest nam bardzo potrzebny do zregenerowania sił, to nasze wakacyjne plany nie mogą powodować popełnienia przez nas grzechu. Trzeba pamiętać o codziennej modlitwie, a to paradoksalnie może okazać się łatwiejsze na urlopie, bo nie mamy wtedy naglących nas obowiązków. Modlitwę można też w jakiś sposób wplatać w aktywności w ciągu dnia; przecież trwająca kilka godzin górska wędrówka jest świetną okazją na odmówienie choćby jednego różańca, a pewna część czasu spędzonego w samochodzie może być szansą na wspólną modlitwę dla całej rodziny. No i oczywiście w czasie wakacji trzeba uważać na inne zagrożenia na nas czyhające: musimy powściągać nasz wzrok gdy jest taka potrzeba, roztropnie korzystać z alkoholu itd. Bo co to za odpoczynek, który powoduje splamienie sumienia, albo chociaż jego niepokój? Odpoczywać trzeba w taki sposób, aby odbyło się to bez szkody dla duszy.

Wakacyjny urlop jest czasem kiedy poza regeneracją sił możemy „zregenerować” również naszą relację z Panem Bogiem. Stąd popularnym (i niedrogim!) sposobem na spędzenie urlopu mogą być pielgrzymki bądź rekolekcje. Po całym roku pracy, obowiązków domowych i innych zobowiązań mamy wreszcie okazję wyciszyć się i zastanowić nad swoim życiem duchowym i relacją z Panem Bogiem.

Ale choćby jeżeli nie spędzamy wakacji na pielgrzymce czy rekolekcjach, to sam fakt wolnego czasu jest już dla nas okazją do wzmocnienia naszej relacji z Bogiem. Bo kiedy w ciągu roku zaniedbamy naszą modlitwę czy popadniemy w jakieś złe przyzwyczajenia, to czas wakacji może być dla nas okazją do swoistego resetu, przyjrzenia się sobie i wyciągnięcia wniosków. I jeżeli spędzamy wakacje chodząc po górach, pływając kajakiem czy robiąc jakąkolwiek inną wspierającą regenerację aktywność, to możemy wtedy zastanowić się nad naszym życiem duchowym i spędzić więcej czasu w modlitwie – bo mamy na to czas. Dlatego już na etapie planowania swoich wakacji należy zagospodarować w nich czas dla Pana Boga, aby były to dla nas wakacje nie od Boga, ale z Bogiem.

Adrian Fyda

Idź do oryginalnego materiału