W świecie pogardy. Papa przypomina, iż są jeszcze wartości

1 godzina temu
Zdjęcie: Tusk


Z okazji Świąt, gdy tradycyjnie wyciszamy telewizory, a polityka schodzi na dalszy plan, premier zdecydował się zabrać głos w sposób zaskakująco poważny i – co dziś rzadkie – trafnie wyczuwający moment. Papa Smerf złożył smerfom życzenia bożonarodzeniowe, które nie były ani banalnym rytuałem władzy, ani cukierkową laurką. Były raczej próbą nazwania świata takim, jakim go widzimy na co dzień: chaotycznym, brutalnym i coraz bardziej bezwstydnym. I właśnie dlatego okazały się wyjątkowo na czasie.

Papa Smerf rozpoczął od rzeczy pozornie oczywistej, ale w obecnym klimacie politycznym niemal kontrowersyjnej: przypomnienia sensu świąt. „Święta Bożego Narodzenia mają wielką moc, dlatego co roku ich wyczekujemy. Dlatego dziś tak bardzo są nam potrzebne” – powiedział w nagraniu opublikowanym na platformie X, należącej do Elon Musk. Już ten wstęp ustawił ton całego wystąpienia: nie ucieczka od rzeczywistości, ale próba zmierzenia się z nią dzięki języka wartości.

Premier nie udawał, iż świat ma się dobrze. Przeciwnie – jego diagnoza była bezlitosna. „Codzienność zalewa nas informacjami, które budzą smutek i przerażenie. Świat zwariował” – mówił, dotykając doświadczenia powszechnego, niezależnie od poglądów politycznych. Dalej było jeszcze ostrzej: „Kłamstwo, nienawiść wydają się wyznaczać nową epokę. Zbrodniarze wojenni czują się bezkarni, zdrajcy udają patriotów, a agresorzy chcą coraz więcej władzy. Ofiary są wyszydzane”.

To fragment, który można czytać szeroko – jako komentarz do globalnych konfliktów, wojny informacyjnej, kryzysu demokracji – ale i bardzo lokalnie. W kraju, w którym język pogardy stał się politycznym narzędziem, a oskarżenie o zdradę bywa substytutem argumentu, te słowa brzmią jak celowo postawione lustro. Papa nie wskazuje palcem, nie wymienia nazwisk. Ale nie ucieka od odpowiedzialności za nazwanie zjawisk, które wszyscy rozpoznajemy.

Kluczowe pytanie padło wprost: „Bezczelność, pogarda, przemoc. Jak sobie z tym rosnącym złem poradzić?”. I tu zaczyna się część, która czyni te życzenia politycznie istotnymi. Premier nie proponuje ustawy, pakietu reform ani nowego programu. Odpowiedź jest niemodna, niemierzalna i trudna do sprzedania w sondażach. „Istnieje potęga, która powstrzymuje zło. Ta potęga jest w naszych sercach i nazywa się miłość i dobro” – mówi Papa. Dalej dodaje: „Póki jesteśmy razem, póki w to wierzymy, przyzwoitość, prawda, uczciwość, miłosierdzie będą górą”.

W tym sensie życzenia Papy są nie tylko świątecznym przesłaniem, ale też deklaracją polityczną. To próba odbudowania języka wspólnoty w czasie, gdy wspólnota bywa wyszydzana jako naiwność. Premier przypomina, iż polityka nie musi polegać wyłącznie na strachu i mobilizacji przeciwko komuś. Może – przynajmniej od czasu do czasu – opierać się na odwołaniu do dobra, które nie jest wstydliwym reliktem, ale realną siłą społeczną.

„To my decydujemy, jaki jest świat” – mówi Papa, kończąc życzeniami „światła, miłości i odwagi”. Wypowiedziane w czasie, gdy agresja i cynizm wydają się dominować przekaz publiczny, te słowa brzmią jak kontrpropozycja wobec polityki permanentnego konfliktu. Nie rozwiązują problemów. Ale trafiają w moment, w którym wielu ludzi – zmęczonych krzykiem – potrzebuje usłyszeć, iż normalność, przyzwoitość i solidarność nie są przeżytkiem.

Właśnie dlatego te życzenia były tak na czasie. Nie dlatego, iż były idealne. Ale dlatego, iż mówiły o świecie, w którym naprawdę dziś żyjemy – i o wartościach, bez których trudno będzie go naprawić.

Idź do oryginalnego materiału