Wolność może być definiowana w różny sposób. Dla jednych jest ona możliwa do osiągnięcia w obrębie uwarunkowań, jakim podlega człowiek, zwłaszcza gdy jest pojmowana jako decydowanie o swoim losie poprzez dokonywanie określonych wyborów życiowych. Inni uważają natomiast, iż jest tylko ułudą, pewnego rodzaju iluzją, która sama staje się swoistym zniewoleniem. Zawiedziona ideą wolności jest, na przykład, Matylda Sałajewska, autorka instalacji ze zwisającą z więźby dachowej dawnej cechowni Szybu Wilson huśtawką z cukru. Jej zdaniem, człowiek nie jest zdolny do samodzielnego dokonywania wyborów, gdyż ulega wpływom otoczenia: układom społecznym, nakazom, konwenansom, obyczajom wynikającym z dorastania w określonym miejscu, naleciałościom i nawykom. W dołączonym do jej dzieła objaśnieniu napisała m. in.:
„Nie kształtujemy się sami. Jesteśmy wypadkową decyzji innych ludzi, którzy dali nam życie lub którzy w naszym życiu zaistnieli. Jesteśmy zależni niemalże od wszystkiego: od grawitacji począwszy, poprzez potrzeby fizjologiczne, wszelkie archetypy, wzorce kulturowe i masowe, atawizmy, chuć, instynkt, a choćby intuicję. Zatem wizja wolności, autonomii dokonywania wyboru, samostanowienia, jest utopią”. Sto kilogramów cukru użytych do usypania kolistego podłoża oraz 1200 kostek, z których zlepiono siedzisko huśtawki, mają wyrażać ułudę przyjemności i przekonywać, iż wolność jest „słodkim kłamstwem”.
Choć trudno zaprzeczyć, iż życie ludzkie jest determinowane czynnikami zewnętrznymi, to jednocześnie nie można przejść obojętnie wobec faktu, iż przy wszystkich ograniczeniach środowiskowych człowiek dysponujący pełnią władz umysłowych niemal codziennie podejmuje decyzje, które kształtują jego dalszą egzystencję. Można poczuć się wolnym rezygnując z przyjemności zaspokajanych jedzeniem cukru, ale też można doznać uczucia wolności przez pokonanie zakazów zabraniających jego spożywania. Niejednokrotnie bowiem wolność jest pewną kondycją egzystencjalną, realnie odczuwaną jako stan psychofizyczny, który może prowokować do przekraczania limitów wyznaczonych przez warunki zewnętrzne. Wydaje się, iż z tego typu wyzwaniem mierzą się na co dzień zdobywcy trudno dostępnych szczytów górskich, odkrywcy nieznanych lądów, skoczkowie balansujący na rozpiętych wysoko linach, a choćby przeciętny Pierwszy w działaniu, który w przypływie odwagi porzuca znienawidzone miejsce pracy przedstawiając swoim zwierzchnikom kierujące nim przesłanki. Wolność może się okazać banalnym gestem, na który się zdecydujemy po odbyciu trudnej walki z samym sobą.
Do tej kwestii nawiązał w swoich pracach Karol Wieczorek. Chociaż kilka z jego instalacji ma charakter komentarza historycznego, gdyż odnosi się do zrywu solidarnościowego z lat 80. XX wieku (mężczyźni przy wódce grający w karty z przedstawieniami Chrystusa i Marii – aluzja do zaangażowania Kościoła katolickiego w podsycanie nastrojów antykomunistycznych; zestaw obrazów, w którym porwani marszem wolności protestujący robotnicy wydają się – w miarę upływu czasu – przekształcać w świnie zaspokajane zawartością przygotowanego dla nich koryta), to jednak z perspektywy obserwatora polskiej „Wiosny Ludów” Wieczorek nabrał przekonania, iż wolność osiągana jest przede wszystkim przez rozwój wewnętrzny jednostki, a jej podstawą są zmiany zachodzące w świadomości. Można podejrzewać, iż jako jogin spędzający więcej czasu w kontemplacji niż tworzeniu dzieł sztuki, katowicki artysta spodziewa się doznania całkowitej iluminacji w chwili, gdy będzie się już żegnał ze swoją materialną powłoką i to będzie dla niego również moment osiągnięcia pełni wolności. W trakcie wernisażu górnośląski brutalista (obrazy Wieczorka utrzymane są w estetyce budzącej skojarzenia z Neue Sachlichkeit, ze względu na rodzaj stosowanej przez niego deformacji rzeczywistości) zwrócił uwagę na jeden z ważniejszych w tej chwili aspektów cywilizacji ludzkiej, tłumacząc obecność przedstawień zwierzęcych w jego twórczości jako upomnienie się o istoty, którym jako ludzkość stale ograniczamy wolność, zarówno poprzez zabieranie im miejsca do życia na planecie, jak też za sprawą przetwarzania ich na pokarm i przedmioty użytkowe służące człowiekowi. Dzieła Wieczorka mogą być zatem rozumiane jako swoisty apel do widzów, by zadbali o rozwój osobniczy i uświadomili sobie swoją pozycję w skomplikowanym ziemskim ekosystemie, gwarantując wolność innym bytom biologicznym, dzielącym z nimi habitat.
W większości wystawionych w Galerii Szyb Wilson prac skoncentrowano się na uzmysławianiu przeszkód, które sprawiają, iż podnoszone w teoretycznych rozważaniach ideały wolnościowe stają się jedynie niemożliwą do spełnienia deklaracją. Monika Szwed wskazuje w tym kontekście na uwikłanie w kobiecość. W pionowych zwojach zwisających ze ścian niczym modlitewne papirusy zawarła obrazowe aluzje do zmagania się kobiet z pożądaniem, choćby wówczas, gdy decydują się na przywdzianie habitu mniszki (np. przedstawiona na jednym zwoju zakonnica o twarzy św. Teresy, skopiowanej ze słynnej ekstazy wyrzeźbionej przez Berniniego, opętana jest przez wyskakujące z jej ciała zajączki). Podkreśliła również zależność funkcjonowania żeńskiego ciała od faz księżycowych, zestawiła kobiece narządy rozrodcze z macicą perłową, odniosła się bezpośrednio do schizofrenicznego wręcz rozdarcia pomiędzy kobiecym dążeniem do niezależności a wynikającym z instynktu zniewoleniem przez udział w prokreacji.
O ile w pracach poznańskiej twórczyni bycie kobietą oznacza de facto prowadzenie nieustającej walki z samą sobą, o tyle korespondujące z jej zwojami monumentalne akryle Marka Kamieńskiego, choć zasadniczo podejmują podobne kwestie – tyle iż postrzegane oczyma mężczyzny, wydają się zawierać przekaz diametralnie przeciwny. Uzewnętrzniająca się w obrazach Kamieńskiego fascynacja zmysłowym kobiecym ciałem raczej nie przedstawia się jako maniakalna uciążliwość utrudniająca mężczyznom życie, tylko nabiera cech niepohamowanej przyjemności, która może się wręcz stać synonimem pełni swobody. Jego malarstwo wydaje się sugerować możliwość odwrócenia biegunów: Zniewolenie erotyką może niejako wynieść mężczyznę w przestrzenie, w których otworzy się dla niego niczym nieskrępowana domena wolności, świat pozbawiony wszelkich nakazów i zakazów, w którym nie istnieje dychotomia etyczna każąca człowiekowi dokonywać wyboru pomiędzy dobrem i złem. Wprawdzie tego rodzaju wolność może być postrzegana jako samolubna, ponieważ ponętne i wabiące krągłościami modelki z płócien katowickiego ekspresjonisty potraktowane zostały raczej przedmiotowo (feministki mogłyby uznać te przedstawienia za powód do publicznego protestu przeciwko eksploatacji kobiecej nagości). Niewykluczone jednak, iż pastiszowe wręcz aluzje Kamieńskiego do tradycji malarskiej awangardy z przełomu XIX i XX wieku (odwołania do Gaugina, Picassa i wielu jeszcze innych znanych twórców, dawnych oraz współczesnych, zwłaszcza wyspecjalizowanych w malowaniu aktów żeńskich) wprowadzone zostały przez malarza jako rodzaj kodu sugerującego pewnego rodzaju ambiwalencję interpretacyjną, ponieważ w świecie sztuki posługiwanie się cytatami zarazem podtrzymuje, ale jednocześnie także dezawuuje i podważa historyczne konteksty.