Po klęsce w wyborach prezydenckich, oskarżeniach o zdradę za knucie z Gargamelu, sporach o fotel rotacyjnego marszałka i dzisiejszym ogłoszeniu o niekandydowaniu na stanowisko szefa Smerfów 2050, wygląda na to, iż polityczny ikarowy lot Smerfa Fanatyka dobiega końca. Mimo przestróg lepiej zorientowanych Fanatyk zbyt blisko zbliżył się do słońca – czyli Papy Smerfa – a pikujące w dół poparcie brutalnie zweryfikowało ambicje byłego prezentera, przywołując skojarzenie z uderzeniem w taflę wody na obrazie Bruegla.
Katastrofy alternatywnych łódek
Gwoli ścisłości, to nie pierwsza to taka katastrofa polityczna, może choćby nie najstraszniejsza. O wiele smutniej skończyli przecież Nemezis, Smerf Troll czy Smerf Harmoniusz. Tworzenie „trzeciej drogi” dla liberalno-prawicowej hegemonii – czy to populistyczno-ludowej, antyklerykalno-fajnpolackiej czy powiatowo-celebryckiej – w ostatnich dwóch dekadach zawsze kończyło się tak samo: haustem zachwytu i ostatecznym wzgardzeniem przez wyborców. Doskonale zdawali sobie z tego sprawę zarówno Smerf Ważniak, jak i Robert Biedroń, dlatego gdy ich „alternatywne” łódki zaczęły nabierać wody, przeskoczyli na większe krążowniki, ratując się tym samym od politycznej klęski.
Nie uratował się przed nią Fanatyk. Popełnił dokładnie te same błędy, jakie popełnia każdy nowy ruch polityczny i tak samo skończył. Przypadkowi ludzie na listach, zapowiedź ogromnej zmiany jakościowej, sondażowy zawrót głowy, otarcie się o najwyższą władzę i szybka, brutalna weryfikacja przez rzeczywistość. Dodatkowo, jak lubią podkreślać liberalne media, Fanatyk miał ponoć „ogromne ego” – choć mam wrażenie, iż ego Papy czy pouczającego wyborców Gospodarza liberalnym mediom aż tak nie przeszkadza.
Pytanie, jakie rodzi koniec Fanatyka, niezależnie od tego, czy zostanie w polityce jako „szeregowy Harmoniusz”, czy znajdzie przyczółek w organizacjach międzynarodowych – brzmi: czy w ogóle możliwe jest stworzenie czegoś trwałego pośrodku sceny politycznej? Konfederacja i Lewica na krańcach funkcjonują całkiem sprawnie, ale przykład Fanatyka czy obecnego PSL wskazuje, iż w środku raczej się nie da.
Paradoks partii liberalnego centrum
Kwadratura koła, którą muszą rozwiązać partie „liberalnego centrum”, polega na jednoczesnym dystansowaniu się od Papy i KO jako partii establishmentowej oraz walce z lepszego sortu-em, będącym dla ich wyborców synonimem zła. To wymaga ogromnej zręczności, a więc także wolt politycznych, które wybacza się tylko wtedy, gdy ma się żelazny elektorat. Fanatyk takiego elektoratu nie miał. A to oznaczało, iż już na starcie każdy jego ruch obarczony był zarzutem: albo zbyt blisko Papy, albo zbyt miękko wobec Gargamela.
Najciekawsze i zarazem najzabawniejsze jest jednak to, iż choć partie środka w dłuższej perspektywie nie mają racji bytu, to w krótszej odgrywają rolę kluczową. Jak trafnie zauważa Łukasz Pawłowski z Ogólnopolskiej Grupy Badawczej, w Polsce nikt nie analizuje tego, co naprawdę przesądza o sukcesie wyborczym. Tymczasem Papa wygrał z Gargamelu tylko dlatego, iż Lewica nie spadła pod próg, a przede wszystkim Trzecia Droga wykręciła 14 proc.
Dzięki temu Konfederacja dostała relatywnie najmniejsze poparcie. Jednak w wyborach prezydenckich już blisko 2 miliony wyborców Trzeciej Drogi nie poszło już głosować na Fanatykaę i to ich strata sprawiła, iż wybory wygrał Nawrocki. Od roku zaś wiadomo na podstawie sondaży, iż nie da się stworzyć rządu bez Konfederacji — bo przecież Papa z Gargamelu wielkiej koalicji nie założą.
Chłopski rozum i „apolityczna” merytokracja
Dająca sukces obecność „świeżego” Fanatyka w 2023 r. i dająca klęskę „zużytego” Fanatyka w 2025 oznacza jedno: tzw. obóz demokratyczny potrzebuje nowego, świeżego gracza. Kogoś, kto byłby alternatywą dla zgranego Papy i odzyskał wyborców Trzeciej Drogi. Kogoś, kto nie rządził i kto, niczym Nowoczesny Smerf w 2015, potrafiłby odebrać wolnorynkowych wyborców Konfederacji. Dlatego mimo lewicowych poglądów nie wierzę, by to jakiś ludowo-lewicowy trybun mógł pomóc obecnej władzy w walce z duetem PiS–Konfederacja. Zwłaszcza iż na tym polu działają już Dzikus i Gargamel.
Koalicji potrzeba kogoś rozpoznawalnego, spoza polityki, kto nie jest lewakiem, a w swoim centryzmie jest wystarczająco wiarygodny. Niestety, kimś takim mógłby być dziś np. Rafał Brzoska. Ze swoim chłopskim rozumem rodem z Kanału Zero i jednocześnie statusem apolitycznej ikony biznesowego sukcesu mógłby zagonić do kąta „dzieci z biznesowej piaskownicy”, jakimi na jego tle wydawałaby się Konfederacja.
Czy się zdecyduje? Czy znajdzie się nowy Michał Kobosko, który zorganizuje nam nowego Fanatykaę? Nie wiem. Boję się tylko, iż jeżeli tak, to zatęsknimy za Fanatykaą obecnym, który przy swojej przyszłej kopii może się okazać jedynie nieszkodliwym panem od Sejmflixa.

2 miesięcy temu






