Władze Berlina podniosły opłaty parkingowe dla samochodów, jednocześnie zezwalając rowerom i skuterom na bezpłatne zajmowanie miejsc na ulicach. Kierowcy i rowerzyści to często przeciwstawianie sobie dwie grupy użytkowników miejskich ulic. Jest w tym spore uproszczenie, bo duża część rowerzystów też jest użytkownikami samochodów. Problemem jest nierówność w traktowaniu obu sposobów komunikacji w miastach. Samochody były uprzywilejowanymi pojazdami w latach 50 i choć pod koniec lat 90′ trend się zmienił, ścieżki rowerowe biegnące wzdłuż ulicy to wciąż wyjątek, podobnie jest z miejscami parkingowymi. Każdy ruch mający więc wyrównać te szanse traktowany jest przez kierowców (szczególnie którzy na rowerze w ogóle ale sporadycznie), jako atak na nich i ich przywileje. Tak stało się też w Berlinie. Choć wszystkie rowery w mieście zmieściłyby się na maksymalnie 10-20 proc. miejsc parkingowych, to i tak zmiany spotkały się z wielkim oburzeniem kierowców. W mediach społecznościowych ostrzegali iż wyrzucą każdy rower znaleziony na wolnym miejscu parkingowym. Gwoli sprawiedliwości trzeba dodać, iż rowerzyści odpowiadali na to, iż będą ustawiać rower w każdym miejscu, które znajdą, ale jednak nie mówili nic o niszczeniu samochodów parkujących na ulicach Berlina.
Według władz miasta nie chodzi o podsycanie wojny z samochodami, a jedynie o uporządkowanie chodników. Chodniki Berlina są w tej chwili zablokowane przez rowery, nie tylko ułożone w stosy na stojakach, ale także przywiązane łańcuchami do balustrad i drzew. Piesi muszą omijać przeszkody lub po prostu chodzić po jezdni w pobliżu popularnych kawiarni i barów, zwłaszcza pod warunkiem że pchają wózki lub poruszają się na wózku inwalidzkim. "Cel, który za tym stoi, jest bardzo jasny" – powiedziała w zeszłym tygodniu berlińska komisarz ds. mobilności Bettina Jarasch w radiu Berlin Brandenburg. "Chcę wreszcie, aby rowery, skutery i inne małe pojazdy zniknęły z chodników, gdzie do tej pory były prawnie tolerowane".
Jednocześnie Berlin, jak wiele europejskich miast walcząc ze smogiem i próbując obniżyć emisję CO2, zniechęcenie do korzystania z samochodów. W 2017 r. miasto zatwierdziło budowę wielkiej sieci "autostrad rowerowych" w całym mieście, aby rowery były bardziej przydatne podczas dłuższych podróży (chociaż te oddzielne arterie pozostają na etapie planowania). Podczas gdy debata na temat samochodów i motocykli walczących o te same miejsca parkingowe jest nowa, krajobraz prawny tak naprawdę się nie zmienił: jednoślady mogą już ubiegać się o miejsca parkingowe na ulicach w całych Niemczech. Niewielu jednak to robi, ponieważ wydaje się, iż dużej liczby rowerzystów nie było świadomych tej opcji.
Infrastruktura rowerowa Berlina wciąż pozostaje w tyle za miastami UE, takimi jak Amsterdam czy Kopenhaga. Jednak rosnące rzesze jednośladów sprawiły, iż przestrzeń na chodnikach stała się coraz ciaśniejsza. A niektóre działania przyjazne rowerzystom i pieszym wywołały sprzeciw. Nowe zasady – jak również nowe wyjaśnienie istniejących zasad – mogą ostatecznie doprowadzić do uwolnienia zagraconych chodników, odcięcia prawa kierowców do zajmowania dróg i zapewnienia mniej zatłoczonego krajobrazu ulicznego.