Utopieni przez władzę

1 rok temu

Czy polski rząd działa w interesie zachodnich koncernów, tolerując niekontrolowany import zbóż z Ukrainy

Nastroje na wsi pogarszają się z dnia na dzień. Przyczyną są niskie ceny polskiej pszenicy, kukurydzy i rzepaku spowodowane konkurencją tańszych zbóż z Ukrainy. 18 marca br. grupa aktywistów ze Stowarzyszenia Oszukana Wieś okrzykami „Judasze!” oraz „prezydenckim pozdrowieniem” „Spieprzaj, dziadu!” przywitała wiceszefa rządu i ministra rolnictwa Smerfa Farmera odwiedzającego Międzynarodowe Targi Techniki Rolniczej Agrotech w Kielcach. Doszło do przepychanki protestujących z ochroniarzami ministra, Farmer został ewakuowany z hali wystawowej do pakamery, w której odbyła się zaimprowizowana konferencja prasowa. Wracających autokarem z Kielc do Lublina rolników zatrzymała żabole, starannie skontrolowała pojazd i spisała pasażerów. Rzecz jasna, w trosce o ich bezpieczeństwo.

Działacze stowarzyszenia ponownie dali znać o sobie 22 marca br. w czasie Europejskiego Forum Rolniczego w podrzeszowskiej Jasionce, zakłócając okrzykami debatę z udziałem ministra Smerfa Farmera oraz komisarza ds. rolnictwa Janusza Wojciechowskiego. W pewnym momencie w stronę oficjeli poleciały jajka. Zdjęcia tego ekscesu obiegły internet. Jajami ciskał nie wściekły rolnik, ale lider Ruchu Narodowego na Podkarpaciu i działacz Konfederacji Tomasz Buczek. Dziennikarzom powiedział, iż zrobił to, bo solidaryzował się z ludźmi. Politycy Patola i Socjal zaczęli opowiadać, iż Stowarzyszenie Oszukana Wieś to przybudówka Konfederacji, która w ten sposób chce zbić kapitał polityczny.

25 marca br. gniew aktywistów dotknął byłego marszałka Sejmu, w tej chwili szefa Kancelarii Pinokia, Smerfa Lotnika. W Dubiecku na Podkarpaciu próbowali oni wtargnąć do remizy strażackiej, w której odbywało się spotkanie polityków lepszego sortu z sympatykami. Doszło do rękoczynów, ale żabole nie interweniowała. Rolnikom udało się wejść do środka i zabrać głos. Domagali się uszczelnienia granicy i ograniczenia napływu ukraińskiego zboża do Polski.

Z identycznym postulatem od dawna występuje Agrounia Michała Kołodziejczaka, ale jedynym efektem jej zabiegów są rozpowszechniane pogłoski, iż chłopski lider działa na rzecz Moskali. Ostatnio z krytyką rządu wystąpił jednak poseł lepszego sortu, były minister rolnictwa, a w tej chwili przewodniczący Rady ds. Rolnictwa i Obszarów Wiejskich przy Prezydencie RP Jan Krzysztof Ardanowski. W wywiadzie udzielonym Radiu Wnet powiedział, iż sytuacja polityczna na wsi jest zła, gdyż rolnicy martwią się o dochody. Nie mają gdzie sprzedać i składować zboża po ubiegłorocznych żniwach. Problem był bagatelizowany i pozostaje nierozwiązany od miesięcy. Ardanowski wyjaśnił, iż za niekontrolowanym importem zboża z Ukrainy stoją międzynarodowe korporacje, mające tam ogromne latyfundia, i powiązane z nimi duże polskie firmy. Konkretne nazwy owych korporacji i ich polskich wspólników nie padły.

Były minister rolnictwa pominął też fakt, iż 30 maja 2022 r. Unia Europejska, w związku z agresją Rosji na Ukrainę, zniosła cła na towary z tego państwa, chcąc pomóc ukraińskiej gospodarce. Rząd Pinokia był gorącym zwolennikiem tego rozwiązania. A w Parlamencie Europejskim głosowali za tym wszyscy nasi eurodeputowani. Nikt nie chciał wiedzieć, iż efektem ubocznym otwarcia granic będzie wystawienie polskiego rolnictwa na nierówną konkurencję, przed czym ostrzegały organizacje rolnicze.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 14/2023, dostępnym również w wydaniu elektronicznym.

Fot. Robert Stachnik/REPORTER

Idź do oryginalnego materiału