Unikają marnowania żywności. Zyskują pieniądze i nie tylko

1 godzina temu

Na świecie co roku marnuje się ponad miliard ton żywności – ok. 130 kilogramów w przeliczeniu na osobę. W samej Unii Europejskiej do kosza trafia prawie 60 milionów ton produktów spożywczych, z czego blisko 5 milionów przypada na Polskę. Z raportu Federacja Polskich Banków Żywności wynika, iż za marnotrawstwo w większości odpowiadają konsumenci.

56 proc. respondentów przyznaje się do wyrzucania żywności, głównie pieczywa, owoców, warzyw i wędlin. Według wyliczeń Ministerstwa Rolnictwa przeciętna polska rodzina traci w ten sposób ok. 3 tys. zł rocznie. Zdrowe odżywianie wymaga zdrowego podejścia do żywności – rezygnacji z marnotrawstwa i większego zaangażowania w jej produkcję oraz dystrybucję. Pomagają w tym inicjatywy społeczne, takie jak foodsharing, kooperatywy spożywcze i rolnictwo wspierane społecznie.

  • Czytaj także: Lodówki społeczne zapełniają miasta. Ludzie robią błąd kupując do nich jedzenie

Wyrzucają jedzenie, gdy inni głodują

Problem ma wymiar nie tylko finansowy, ale również społeczny i środowiskowy. Gdy jedni pozbywają się nadwyżek, inni nie mają za co jeść. Według danych Eurostatu aż 42 miliony mieszkańców UE nie może sobie pozwolić na jeden pełnowartościowy posiłek co drugi dzień. Żywność przeznaczana na straty to również marnotrawstwo energii, wody i ziemi – jej wytworzenie wiąże się z wykorzystaniem aż 28 proc. terenów rolniczych i gigantycznej ilości nawozów.

Problem do pewnego stopnia ograniczyła inflacja. Wzrost cen sprawił, iż częściej zastanawiamy się, co włożyć do koszyka, kupujemy mniejsze ilości i lepiej planujemy. Jednak skala zjawiska wciąż jest ogromna. Jak zatem możemy je zmniejszyć, jednocześnie nie odmawiając sobie jedzenia i dbając o jakość tego, co kładziemy na talerzu?

Jedną z oddolnych odpowiedzi na marnotrawstwo żywności jest foodsharing. To ruch – a jednocześnie dobra praktyka – który stawia sobie za cel przekazywanie żywności potrzebującym, zamiast jej wyrzucania. (Re)dystrybucja zwykle prowadzona jest dzięki jadłodzielni (lodówek lub szafek dostępnych w miejscach publicznych), serwisów i aplikacji internetowych czy sieci wolontariuszy, którzy zajmują się żywnościową logistyką. Większość inicjatyw ma charakter dobroczynny, jednak istnieją też rozwiązania komercyjne, które do pewnego stopnia wpisują się w zjawisko foodsharingu. Przykładem jest aplikacja Too Good To Go, która umożliwia zakupy produktów spożywczych lub dań po obniżonych cenach. Pozwala to lokalnym sklepom czy restauracjom na „pozbycie się” nadwyżek żywności bez ich wyrzucania.

Foodsharing – dziel się, zamiast wyrzucać

Foodsharing jako ruch narodził się w Niemczech. Zainicjował go utworzony w 2012 r. serwis foodsharing.de, zrzeszający osoby prywatne oraz sklepy i restauracje zainteresowane dzieleniem się nadwyżkami jedzenia. Cztery lata później pomysł dotarł nad Wisłę. Na polski grunt przeniosły go Agnieszka Bielska i Karolina Hansen, założycielki Foodsharing Warszawa. Do inicjatywy gwałtownie dołączyły kolejne miasta, m.in. Toruń, Kraków, Wrocław, a niedługo później Bydgoszcz, Kielce i Poznań. w tej chwili jadłodzielnie działają już w kilkudziesięciu polskich miastach. Konkretne lokalizacje można znaleźć na TUTAJ.

Wspólne zakupy u rolnika

Racjonalnemu gospodarowaniu żywnością i unikaniu marnotrawstwa sprzyjają również inicjatywy o charakterze niecharytatywnym – takie, jak kooperatywy spożywcze. Są to luźne zrzeszenia konsumentów, którzy wspólnie organizują zakupy żywności bezpośrednio od producentów – zwykle rolników – lub innych drobnych dostawców. To układ typu win-win. Członkowie kooperatyw otrzymują żywność ze sprawdzonego źródła i mogą negocjować ceny, a producenci uwalniają się od dyktatu pośredników i sieci handlowych, wykorzystujących swoją oligopolistyczną pozycję. Na skróconych łańcuchach dostaw korzysta też środowisko i relacje sąsiedzkie. Tego typu przedsięwzięcia wymagają współpracy i zbliżają ludzi, często mieszkańców jednej okolicy.

Większość kooperatyw spożywczych opiera się na kilku podstawowych założeniach:

demokratycznego zarządzania – członkowie decydują o kierunkach działania, polityce zakupowej itp.,

współpracy zamiast konkurencji – kooperatywy budują relacje z producentami, wspierając lokalne, zwykle ekologiczne gospodarstwa,

ekonomii wartości, a nie zysku – celem jest zaspokojenie potrzeb członków i wspieranie zrównoważonego rolnictwa, a nie maksymalizacja zysku,

wspólnego (i indywidualnego) zaangażowania – np. podział obowiązków związanych z logistyką czy komunikacją,

  • edukacji i wspólnoty – kooperatywy często prowadzą działania edukacyjne, promują spółdzielczość i ekologiczną produkcję żywności itp.

Choć większość kooperatyw działa na zasadzie nieformalnych grup zakupowych, to niektóre prowadzą swoje sklepy stacjonarne. Tak jest m.in. w przypadku warszawskiej kooperatywy „Dobrze”, która swój pierwszy sklep spółdzielczy uruchomiła już w 2014 r. Jak można przeczytać na stronie projektu: Nasze sklepy są otwarte dla wszystkich, także osób nie zrzeszonych w Kooperatywie. Współpracujemy z ok. 40 lokalnymi gospodarstwami rolnymi i 30 małymi firmami. W stałej ofercie mamy m.in. sezonowe warzywa i owoce, kasze, nabiał, bakalie, kosmetyki, detergenty. Ograniczamy opakowania, sprzedajemy wiele produktów na wagę.

Część działających w Polsce kooperatyw spożywczych zrzeszona jest w Stowarzyszeniu Sieć Kooperatyw Spożywczych (SKS). Organizacja zapewnia wsparcie organizacyjne, edukacyjne i rzecznicze, m.in. przez prowadzenie diagnoz potrzeb, szkoleń i indywidualnego mentoringu. Na ich stronie internetowej znajduje się mapa z zestawieniem jednostek członkowskich w różnych częściach Polski.

Źródło: Siec-kooperatyw.pl

Rolnictwo Wspierane przez Społeczność (RWS) – podział odpowiedzialności i korzyści

Nieco inne podejście do idei slow food i zrównoważonej produkcji żywności proponuje rolnictwo wspierane przez społeczność (RWS). To model bezpośredniej współpracy między rolnikami i konsumentami, polegający na wcześniejszym współfinansowaniu produkcji rolnej i dzieleniu się jej plonami. W ramach inicjatyw spod znaku RWS konsumenci płacą z góry część lub całość kosztów prowadzenia gospodarstwa, co zapewnia rolnikom stabilność finansową niezależnie od koniunktury rynkowej i wahań cen, a konsumentom dostęp do świeżej i zwykle ekologicznej żywności.

Podobnie jak kooperatywy, RWS stawia na relacje partnerskie, solidarność, współpracę i zaufanie – zamiast relacji czysto rynkowych. Wspólnym mianownikiem obu typów inicjatyw jest również eliminacja pośredników, których celem jest zysk. Pozwala to na skrócenie łańcuchów dostaw i budowanie bardziej bezpośrednich, „organicznych” więzi między konsumentami i producentami.

Ryzykują dla wspólnego dobra

Kosztem tego typu współpracy po stronie konsumentów jest ryzyko. W rolnictwie zawsze istnieje niepewność związana ze zjawiskami pogodowymi, jak susze, ulewy czy przymrozki, chorobami roślin i zwierząt, aktywnością szkodników czy innymi trudnymi do przewidzenia czynnikami. Konsumenci uczestniczący w inicjatywach RWS muszą się liczyć z możliwością komplikacji, na które rolnik ma ograniczony wpływ, zmiennością sezonową i różną dostępnością niektórych produktów w ciągu roku. Są też korzyści – w przypadku obfitych plonów konsumenci są „nagradzani” nadwyżką, która rekompensuje poniesione ryzyko.

RWS to model sprawdzony w wielu krajach – i z dość długą tradycją, sięgającą lat 70. XX w. Pierwsze tego typu projekty pojawiły się w Japonii pod nazwą „Teikei” (dosłownie „jedzenie z twarzą rolnika”) i pozwalały konsumentom na niezależność od masowego, „chemicznego” rolnictwa. W kolejnej dekadzie RWS zaczął się upowszechniać w USA i Europie Zachodniej, wspierając rozwój produkcji ekologicznej. Do Polski dotarł w 2009 r. w ramach pilotażowych inicjatyw popularyzowanych przez międzynarodowe organizacje. Nad Wisłą działa w tej chwili kilkanaście gospodarstw prowadzących RWS i obsługujących kilkadziesiąt grup konsumentów.

  • Czytaj także: W koszach na śmieci lądują miliony ton jedzenia. „smerfy marnują 184 bochenki chleba na sekundę”

Zdjęcie tytułowe: DC Studio/Shutterstock

Tekst jest częścią naszego cyklu „Żyć wolniej”, w którym przyglądamy się idei „slow life”, polskiej kulturze pracy, alternatywnym formom edukacji i spędzania wolnego czasu. Pokazujemy miejsca, które opierają się tradycyjnym procesom, rozmawiamy z ekspertami i ludźmi, którzy postanowili zwolnić i iść wbrew głównemu nurtowi. Wszystkie teksty można znaleźć pod TYM LINKIEM. Cykl we współpracy z Fundacją Better Future.

Idź do oryginalnego materiału