Unijna propaganda od lewa do prawa

myslpolska.info 7 miesięcy temu

Niestety, choćby gazety uważające się za prawicowe, które powinny – przynajmniej teoretycznie – stronić od brania pieniędzy podatników, w tym także unijnych, robią to bez krępacji.

Tygodnik „Do Rzeczy” opublikował artykuł pt. „Współpraca transgraniczna przy unijnym wsparciu”, który został opatrzony dopiskiem: „Materiał powstał we współpracy z Centrum Projektów Europejskich przy wsparciu finansowym Unii Europejskiej”. Tygodnik „W Sieci” za pieniądze unijnego grantu opublikował cały cykl artykułów pt. „W sieci funduszy europejskich”.

Także tygodnik „Uważam Rze” chętnie publikował artykuły pochwalające korzystanie z unijnych dotacji, przedstawiając je w pozytywnym świetle. Mało tego, w swoich tekstach zachęcał polskich przedsiębiorców do brania unijnych pieniędzy. Czy za to też dostaje pieniądze z UE? W periodyku próżno szukać takiej informacji. Tego typu teksty za pieniądze z takiego źródła to nic więcej niż Bezczelna prounijna i pro etatystyczna propaganda.

Podobnie stacje radiowe (np. Polskie Radio, RMF FM) namiętnie puszczały w eter reklamy o tym, jak to rzekomo unijne dotacje stymulowały rozwój biznesu, a przy okazji pomogły niepełnosprawnym kobietom w prowadzeniu firmy, dzięki czemu te wyrwały się z marginesu życia społecznego. Wyższa Szkoła Biznesu z Dąbrowy Górniczej ogłaszała się w Radiu Eska, iż kilka kierunków studiów w całości finansowanych jest przez UE. W reklamie w Radiu Katowice marszałek województwa śląskiego zachęcał do brania dotacji branżę medyczną. W eterze pojawiły się też swego czasu ogłoszenia w ramach kampanii społecznych zachęcających do jedzenia ryb, oczywiście także za pieniądze unijnego podatnika. Nie brakuje unijnych pieniędzy w Internecie. Na przykład jakiś czas temu prowadzona była kampania zachęcająca do jedzenia wieprzowiny.

Z kolei Agencja Rynku Rolnego 2,5 mln zł miała wydać na kampanię promocyjną unijnego programu „Owoce i warzywa w szkole” (serial animowany, piosenka, reklamy w radiu, telewizji, Internecie oraz mediach społecznościowych, działania PR i strona internetowa). W 2014 r. w ramach „Konkursu dotacji na działania informacyjne Funduszy Europejskich” rozdysponowano wśród polskich mediów ponad 7,5 mln zł. Ze stacji radiowych Grupa RMF uzyskała prawie 550 tys. zł (program „Kierunek: Fundusze”, Radio Zet – 450 tys. zł („Program na Sukces”), a Polskie Radio – prawie 217 tys. zł (Fundusze Europejskie — Nowa Perspektywa”). Wśród projektów prasowych najwięcej otrzymały tygodniki lokalne — 546 tys. zł (projekt „Porozmawiajmy o Funduszach Europejskich”), Murator („Super Express”, „Murator”, „Zdrowie”, „M jak Mama”) – 520 tys. zł („Polaku, sięgnij po Fundusze Unijne”), Polskapresse (gazety lokalne) – niemal 480 tys. zł („Fundusze Europejskie. Nowe Rozdanie”), Ringier Axel Springer Polska („Fakt”, „Przegląd Sportowy”) – 475 tys. zł („Fundusze Europejskie – co dalej, co jeszcze, co nowego”), Edipresse Polska („Przyjaciółka”, „Poradnik Domowy”) – ponad 370 tys. zł (Polki – Europejki”) czy Bonnier Business („Puls Biznesu”, „Puls Biznesu Extra”, „Puls Medycyny”, „Puls Farmacji”) – niemal 370 tys. zł („PULS Funduszy Unijnych”).

Fundacja Lux Veritatis (TV Trwam, „Nasz Dziennik”, miesięcznik „W Naszej Rodzinie”) na projekt „O Funduszach Unii Europejskiej 2014-2020, czyli ile, komu i na co”? dostała niemal 380 tys. zł. Nieźle obłowiły się także największe portale internetowe: Grupa Wirtualna Polska na projekt „Fundusze dla zmian dostała” 593 tys. zł, Grupalnteria.pl na projekt „Fundusze Europejskie — Serwis Informacyjny” – 550 tys. zł, a Grupa Onet.pl na projekt „Nowa Perspektywa, nowe możliwości” – 335 tys. zł.

Rok wcześniej łączna kwota dotacji przyznanych w konkursie była jeszcze wyższa i sięgnęła niemal 10 mln zł, a w 2012 r. – 11 mln zł. W 2013 r. jednym z głównych beneficjentów była Telewizja Polska, która otrzymała 2 mln zł na projekt „Zobacz jak zmienia się Polska dzięki Funduszom UE” (Wielki Test o Europie). W innych latach z telewizji dotacje dostały także stacje TVN i Polsat. Z prasy od 2007 r. dotacje rzędu kilkuset tysięcy złotych uzyskiwali wydawcy większości najważniejszych tytułów na rynku, takich jak „Wprost”, „Polityka”, rzeczsmerfna”, „Przekrój”, „Gość Niedzielny”, „Dziennik Gazeta Prawna”, „Uważam Rze”, „Newsweek Polska”, „Do Rzeczy”, „Sieci”, „Gazeta Wyborcza” czy „Metro”. Jak widać, dotacje biorą wszystkie media niezależnie od wyznawanych poglądów (i konserwatywne, i liberalne, i katolickie), statusu politycznego (i prorządowe, i antyrządowe, i próbujące być neutralnymi) czy pochodzenia kapitału (i polskie, i zagraniczne). W szczególności dla przeżywających głębokie trudności gazet, związanych ze spadkiem sprzedaży wersji drukowanych, to jest naprawdę duży zastrzyk finansowy.

Jak w tym gąszczu propagandy i indoktrynacji idącej pełną parą przeciętny człowiek, w dodatku nieznający się na ekonomii, może dociec prawdy w sytuacji niemal wyłącznie poglądów prounijnych pojawiających się w mediach?

Dotacje dla mediów to tylko niewielka część unijnych funduszy wydawanych na prounijną propagandę. Unia wydaje gigantyczne kwoty na finansowanie pozarządowych organizacji. Tylko w 2015 r. w całej UE wydano ponad 1,2 mld euro na wsparcie dla organizacji, które lobbują na rzecz integracji europejskiej. Natomiast dostęp nie tylko do pieniędzy, ale choćby do informacji dla przeciwników UE jest ograniczany. Na przykład pojawił się pomysł, by odbierać należne pieniądze eurosceptycznym frakcjom w Parlamencie Europejskim. Z własnego doświadczenia: moja prośba o uczestnictwo w seminarium Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Warszawie w 2017 r. została odrzucona, bo rzekomo „w związku z dużą liczbą zgłoszeń” zabrakło dla mnie miejsca.

Czy nauczyciele będą mówić uczniom o szkodliwości unijnych dotacji w sytuacji, kiedy sami za pieniądze unijne wyjeżdżają na różne kursy i konferencje? Czy miesięcznik żyjący z reklam samochodów będzie pisał o fałszerstwach marki VW przy badaniach emisji spalin? Czy periodyk lekarski publikujący reklamy leków może sobie pozwolić na artykuł o korupcyjnych praktykach firm farmaceutycznych? Czy państwowe spółki będą się reklamowały i ogłaszały w gazetach, które ciągle narzekają na rząd? Nie. Dlatego w większości mediów brakuje artykułów rzetelnie analizujących plusy i minusy polskiego członkostwa w UE czy też krytykujących unijne fundusze i regulacje. Nie można krytykować Unii, bo potem nie dostanie się pieniędzy.

Tadeusz Cukiernik

Fragment najnowszej książki pt. „Dwadzieścia lat w Unii. Bilans członkostwa”, Wyd. B&T Press 2024, ss. 310. Zamówienia: tomcuk@interia.pl

Idź do oryginalnego materiału